3. Nie umawiam się z obcymi [Akashi&Furihata]

2.3K 102 4
                                    

Akashi zagryzł wargi, mając ochotę parsknąć okrutnym, szaleńczym śmiechem, którego nie powstydziłby się najgorszy czarny charakter z filmu. Stojący przed nim, szef działu reklamy dygotał z taką siłą, że Seijuuro zaczął zastanawiać się, czy to on się trzęsie, czy jednak wszystko oprócz niego. Zmierzył go od góry do dołu przenikliwie. Był od niego starszy o dobre trzydzieści lat, a jednak to on drżał jak dziecko.

– Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna – powiedział pełen spokoju, kierując swoje spojrzenie na ekran, leżącego przed nim laptopa. Mężczyzna pokiwał szybko głową z przerażeniem i wybiegł z pomieszczenia, byle oddalić się od swojego nowego szefa.

Czerwonowłosy westchnął i skierował oczy na wiszący na ścianie zegar. Dochodziła piętnasta, więc wyłączył komputer i podparł się łokciem o szklane biurko, zastanawiając się, jakie papiery dziś przejrzy i wypełni, by były gotowe na jutro.

– Sei-chan! – Reo wpadł do gabinetu tanecznym krokiem, co przy jego jasny garniturze sprawiało, że wyglądał jakby uciekł z jakiegoś pokazu mody.

– O co chodzi, Reo? – zapytał Akashi, patrząc na niego bez większego zainteresowania w szkarłatnych oczach. Czarnowłosy uśmiechnął się wesoło, puszczając mu przy tym oczko.

– Koniec pracy. Idziemy na miasto. Mam ochotę na jakieś miejskie żarcie – powiedział, rozpinając marynarkę. Zdjął ją z ramion i rzucił na stojącą w kącie skórzaną kanapę. To samo uczynił z krawatem, a jasnofioletową koszulę wyciągnął trochę, żeby nadać jej niechlujny wygląd.

Prezes przyjrzał mu się uważnie, ale nie odpowiedział. Choć plan wieczoru miał już dokładnie ułożony w głowie, nie miał dziś ochoty spierać się ze swoim współpracownikiem. Skinął tylko głową na zgodę i wstał z fotela.

Opuścili firmę w akompaniamencie głosu Mibuchiego, który jak nakręcony opowiadał szefowi o dzisiejszym dniu w pracy, co nawet nie zaskoczyło Seijuuro. Mibuchi zawsze tak robił. Przychodził, żeby wyciągnąć go z pracy, ciągnął go na miasto i opowiadał o wszystkim co przeżył, nawet jeśli opowiedział o tym dzień wcześniej. Tak samo było dziś. Kiedy Seijuuro szedł, nawet nie rozglądając się na boki, Reo spowiadał się z wczorajszego wieczoru.

– Mógłbym przysiąc, że nie dotknąłem tej kobiety. Ale oczywiście nikt mi nie uwierzył – westchnął, udając rozczarowanie. „Sei-chan" pokiwał ze zrozumieniem głową. Rozejrzał się dookoła.

– Reo, mógłbym wiedzieć dokąd mnie ciągniesz? – zapytał zauważając, że znajdują się w dość spokojnej i odległej części miasta. Czarnowłosy uśmiechnął się do niego.

– Do kawiarni. Znalazłem ją ostatnio jak byłem na randce. Mają obłędną kawę i słodycze dostarczane z cukierni Murasakibary – wyjaśnił, kierując się do budynku, na którym wisiał szyld z wielkim, ciemnobrązowym napisem "Lwia Łapka". Akashi uniósł brew widząc tę nazwę oraz towarzyszący jej wizerunek wyszczerzonego, bajkowego lwa, ale nie skomentował tego, tylko wszedł do środka za przyjacielem.

Wnętrze było ciche. Wbrew tej ciszy Akashi zauważył, że jest tu mnóstwo ludzi siedzących przy oddzielonych od siebie parawanami stolikach. Na ścianach wisiało sporo zdjęć z krajobrazami miasta, a jasnozielony odcień farby nadawały spokoju pomieszczeniu. Czerwonowłosy poczuł się zaskoczony, widząc za ladą baru znajomą twarz, jednak jego uwagę odwrócił Reo.

– Sei-chan! Tutaj jest wolny stolik – Mibuchi usiadł na wygodnym beżowym fotelu. Akashi odwrócił wzrok od stojącego tyłem do niego kelnera i usiadł naprzeciwko przyjaciela.

– Polecam latte. Ostatnio piłem. Pyszna! – zawył czarnowłosy, przeglądając kartę. Seijuuro pokiwał głową, łapiąc w dłoń menu.

– Dzień dobry. Mogę przyjąć zamówie-e-e-nie? – Akashi podniósł wzrok na kelnera i wbrew sobie uśmiechnął się do niego lekko, jakby starał się ocieplić swój wizerunek.

Dni pełne miłości ||| BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz