15. Ostatni dzień [Akashi&Murasakibara]

970 62 7
                                    

Murasakibara

Jak dziś pamiętał ten dzień. Obudził go wtedy szelest pościeli i ruch obok niego. Uchylił lekko powieki, krzywiąc się przy tym i zerknął na jego wątłe plecy.

– Aka-chin? – burknął, lekko niezadowolony, że go obudził. Odwrócił się z uśmiechem na ustach. Przydługa, czerwona grzywka, którą miał dzień wcześniej ściąć, ale zapomniał, opadała mu na oczy.

– Śpij kochanie, idę robić śniadanie – powiedział cicho. Cmoknął go lekko w czoło i zostawił samego, wpatrującego się w drzwi.

Zmarszczył brwi, podnosząc się wolno. Czy dziś jest jakieś święto? Dziwne zachowanie jak na niego. Oczywiście zdanie "idę robić śniadanie" było jego rutyną, ale sam fakt nazwania go "kochaniem" był podejrzany.

Przetarł oczy wierzchem dłoni, wstając z łóżka. Poprawił koszulkę, którą miała na sobie, i którą zawsze zakładał do spania, po czym wyszedł wolno na korytarz. Uderzył w niego zapach kawy. Uwielbiał jego kawę.

– Żaden problem... Tak, racja... Spotkamy się wieczorem? Nie, w porządku. Też dzisiaj pracuję. Na razie – stał w drzwiach, słuchając jak mówił do telefonu. Przygryzł wargę, czując irracjonalną zazdrość względem jego rozmówcy.

– Coś się stało? – zapytał, siadając przy stole. Odwrócił się z uśmieszkiem na ustach i postawił przed nim kubek z kawą.

– Nie. Z pracy – odpowiedział. Zmarszczył brwi. Doprawdy? Pracował dziś do dziewiętnastej, doskonale to wiedział. Więc po co miał się spotykać jeszcze wieczorem z kimś z pracy?

Wzruszył ramionami. Pociągnął solidny łyk z kubka, wpatrując się w jego łopatki. Jak codziennie, krzątał się po kuchni przygotowując śniadanie. Dopiero po kilku minutach zauważył, że pakował już swój posiłek do pracy.

– Wychodzisz wcześniej? – zapytał niby od niechcenia, biorąc do ręki widelec. Z zadowoleniem wbił go w porcję sałatki.

– Ta, muszę skoczyć jeszcze załatwić parę spraw – odparł, siadając naprzeciwko niego.

Resztę poranka spędzili w ciszy. Dokładnie o siódmej trzydzieści, w pełni ubrany w garnitur i przygotowany do wyjścia, po raz kolejny tego dnia pocałował go mocno w usta, stając na palcach. Gdy drzwi zamknęły się za nim cicho, Atsushi spojrzał przez okno. Nigdy nie całował go w ten sposób. Auto szybko zniknęło z podjazdu. Co można załatwić o tak wczesnej porze?

Zanim się ubrał, zmył naczynia i sprzątnął po śniadaniu jak każdego dnia. Dopiero wtedy wrócił do sypialni. Jak zawsze przez kilka minut wgapiał się bezmyślnie w szafę i jak zawsze, gdy miał dzień wolny wcisnął się w końcu w swoje dresowe spodnie i bluzkę na ramiączkach. Pościelił łóżko. Na szafce nocnej ze strony Akashiego leżała wizytówka. Reo Mibuchi. I numer telefonu. Nic więcej. Chyba mnie nie zdradzasz, prawda? Odłożył ją na miejsce.

Sprzątał mieszkanie aż do południa. Po tygodniu w pracy miał w końcu czas, żeby wszystko ogarnąć. Gdy skończył usiadła w salonie i włączył telewizor. Akurat leciały wiadomości.

– Około godziny jedenastej trzydzieści w pobliżu budynku firmy Akashi miała miejsce strzelanina. Sprawcy zostali złapani. Kilkoro cywilów zostało rannych, w tym dwóch funkcjonariuszy policji. Więcej o sprawie w wiadomościach wieczornych – powiedziała kobieta na ekranie. Jego ciało zesztywniało. Przez chwilę zerkał na zegarek. Jeszcze pięć minut. Dokładnie o dwunastej trzydzieści pięć dzwonił do niego każdego dnia, by sprawdzić czy jest w porządku.

Odebrał po dwóch sygnałach.

– Tak, kochanie? – słysząc jego głos poczuł jak napięcie spowodowane wiadomościami spadło. Jednak znowu nazwał go w ten sposób.

Dni pełne miłości ||| BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz