12. Wybacz [Aomine&Kise]

1K 92 7
                                    

 Cześć Kise

Wybacz, że odzywam się dopiero teraz, ale wcześniej nie miałem odwagi. Jak to głupio brzmi. Skończony tchórz ze mnie, nie ma co kłamać. Bałem się, że nie odpowiesz i w sumie nadal się boję, ale w końcu musiałem się odezwać.

Słyszałem o Tobie w telewizji. Zawsze wierzyłem, że zdobędziesz sławę, ale nie spodziewałem się, że aż taką. Wyglądasz kretyńsko w reklamie pasty do zębów.

Kise parsknął śmiechem, czytając tę wiadomość. Aomine miał rację. On sam też nie lubił tej reklamy, ale kontrakt to kontrakt. Położył na chwilę kartkę na stole, słysząc pstryknięcie czajnika i wstał, zalać herbatę. Wrócił wolno do stołu, stawiając na nim kubek i ponownie chwycił kartkę, zahaczając wzrokiem o bawiące się na dworze dzieci.

Nie wiem czy Tetsu wspominał Ci, że niedawno się spotkaliśmy. Mam nadzieję, że nie pomyślałeś sobie czegoś głupiego, jak to że z nim się zobaczyłem, a z Tobą nie, bo to nie tak.

Ryouta faktycznie tak pomyślał, kiedy Kuroko opowiedział mu o spotkaniu z byłym asem Teiko. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że taka myśl zrodziła się w jego chorej wyobraźni.

Chciałem się z Tobą spotkać. Bardzo chciałem. Ale wiesz, nie umiem na Ciebie patrzeć tak jak wcześniej. Nie mogę nawet już być taki jak wcześniej. Wiesz co mam na myśli?

Wiedział doskonale. Wiedział jak ciężko było Aomine po wypadku. Widział jak reagował na własne odbicie w lustrze, jak reagowali ludzie, którzy mijali go na ulicy. Podążali za nim wzrokiem, szeptali między sobą, pokazywali palcem, nie wiedząc dlaczego wygląda jak wygląda.

Nie mogłem tego znieść. Nigdy nie wkurzało mnie to, że czepiali się nas, bo jesteśmy facetami. Nie miało to dla mnie znaczenia, dopóki miałem Ciebie. Ale po tym wszystkim... Jesteś idealny. A ja czułem się jakbym ujmował Twojej doskonałości, samą swoją obecnością przy Tobie.

– Głupi Aominecchi... – westchnął cicho, z czułością wpatrując się w list. Daiki przez tak długi czas udawał, że wszystko jest w porządku. Uśmiechał się, zachowywał jakby wszystko było jak dawniej. Jakby wypadek, w którym brał udział on i Momoi nigdy się nie wydarzył. Kise często przyłapywał Satsuki, na tym jak wpatrywała się w Aomine pełnym poczucia winy spojrzeniem i wiedział, że sam Daiki też to widzi, tylko udaje, że wszystko jest dobrze.

Nie powinienem był zniknąć tak nagle. Teraz to wiem. Teraz wiem znacznie więcej. Chciałbym wszystko naprawić, ale nawet nie liczę na przebaczenie. Tetsu już zdążył mi przyłożyć za moje zachowanie, ale musiałem skontaktować się z Tobą. Po prostu musiałem. Chciałem.

Chciałbym się z Tobą spotkać. Nie wiem czy Ty też chcesz, ale jeśli tak to będę czekał na odpowiedź. Jeszcze dziś pewnie wrócę do miasta.

Aomine Daiki

Blondyn wypuścił wolno powietrze. Przesunął wzrokiem po tekście jeszcze kilka razy. Jak na Aomine list zawierał całkiem sporo uczuć. Złożył powoli papier w pół i położył go przed sobą na stole, by zaraz chwycić za telefon. Odszukał stary numer Aomine i nacisnął zieloną słuchawkę w nadziei, że Daiki wrócił do tego numeru. Słysząc sygnał poczuł jak jego serce podskakuje do gardła. Czekał chwilę, aż w końcu usłyszał jak ktoś odbiera.

– Tak? – głos Aomine był zachrypnięty, jakby dopiero się obudził.

– Tu Kise – powiedział blondyn i miał ochotę się zaśmiać, słysząc jak Daiki głośno wciąga powietrze.

– Ryouta. Ja... – Aomine urwał najwyraźniej nie wiedząc, co ma właściwie powiedzieć. Czy przeprosić, czy błagać o wybaczenie, a może się rozłączyć.

– Wiem. Jesteś już w mieście? – złotooki spojrzał spokojnie za okno. Jego serce wesoło latało po klatce piersiowej, słysząc znajomy głos.

– Umm, tak. Niedawno przyjechałem – powiedział cicho. Kise uśmiechnął się wesoło.

– Wpadnij do mnie za godzinę. Mam dziś trochę czasu. Możemy pogadać – rzucił od razu radośnie. Przez chwilę jego rozmówca milczał, przez co blondyn pomyślał, że może trochę za szybko chciał go przyciągnąć.

– Dobrze. Będę za godzinę. Pa – rzuciła Daiki i rozłączył się. Ryouta odłożył słuchawkę i uśmiechnął się do siebie.

Kise w ciągu tej godziny ogarnął z grubsza dom i przygotował kolację. Kiedy siedział w salonie, usłyszał dzwonek do drzwi, a jego serce podskoczyło do gardła. Wstał powoli, starając się zachować spokój i otworzył. Postać przed nim miała na sobie jak zawsze czarną bluzę i naciągnięty na głowę kaptur.

– Cześć, Aominecchi – przywitał się. Daiki skinął wolno głową, starając się jej nie podnosić – Wejdź proszę.

Kise wpuścił go do środka i zamknął drzwi przyglądając się jak Aomine zdejmuje buty i zsuwa bluzę z ramion. Podszedł do niego. Daiki odwrócił się zakłopotany, zasłaniając swoją "gorszą" połowę.

– Nie wstydź się Aominecchi! Już to widziałem. Chodź, herbata czeka w salonie – powiedział Ryouta, nie zwracając większej uwagi na ciągnącą się na całej lewej stronie ciała Daikiego bliznę po poparzeniu.

Cisza panująca w mieszkaniu sprawiła, że Aomine miał ochotę uciec. Znowu. Już raz to zrobił, bo nie radził sobie po wypadku. Kilka razy nawet myślał, że lepiej by było żeby tam zdechł, ale przecież tak nie można. Wtedy liczyło się uratowanie Satsuki. Straż miała być najwcześniej za piętnaście minut, a w tym czasie Momoi mogła już zginąć, więc nie potrafił stać i patrzeć. Musiał pobiec do tego budynku. Musiał jej pomóc i otrzymał za to nagrodę. Bliznę. Całą poparzoną lewą stronę ciała.

– Więc? – zapytał Kise, siadając wygodnie na kanapie. Aomine rozejrzał się i w końcu zdecydował się usiąść w fotelu naprzeciwko niego. Przez kilka sekund zastanawiał się nad czymś intensywnie.

– W sumie jedyne co przychodzi mi teraz do głowy to "przepraszam" – mruknął. Ryouta zaśmiał się, zwracając tym jego uwagę.

– To już wiem. Ale nie o to mi chodziło. Jak się czujesz? Dobrze ci się mieszkało? Zdrowo się odżywiałeś? – spytał wesoło. Daiki rozchylił usta, nie wiedząc co powiedzieć. Wpatrywał się oniemiały w złote, radosne oczy faceta, którego kochał całym sercem i którego opuścił przez własne głupie myślenie. Który nawet teraz, gdy przychodził po paru miesiącach bez odzewu, myślał tylko o tym czy Aomine zdrowo się odżywiał.

– Tak. Wszystko było inne, ale brakowało czegoś, a raczej kogoś – rzekł w końcu, powstrzymując cisnące się do oczu łzy.

Dni pełne miłości ||| BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz