Gdy zeszłam na dół w drzwiach stał Adrien. Rozmawiał z moją mamą. Jak zwykle był słodki.
- Cześć! Zapraszam na górę!
Skinął głową w moją stronę i poszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na podłodze, nie wiedząc od czego zacząć. W końcu się odezwałam.
- To... Jak myślisz? W jakiej formie może być ten projekt?
- Myślałem o plakacie.
- Super pomysł! Poczekaj, poszukam kartonu.
Wstałam i wyjęłam z pod łóżka duży karton. Na szczęście został mi jeden.
Położyłam go na środku.
- Na górze napiszemy: Wiązania Chemiczne.- zaproponował
- Ok, żeby tytuł był bardziej widoczny namalujemy go farbami. Co o tym myślisz?
- Myślę, że to świetny pomysł.
- To bierzmy się do roboty!
Ołówkiem naszkicowałam napis i poleciłam Adrienowi poszukać w Internecie trochę informacji na temat tych wiązań. Co jakiś czas na niego spoglądałam. Przez co nie mogłam się skupić na tym co robię. Trzęsącą się ręką poprawiłam literę "W" i nie dało to najlepszego efektu. Gdy próbowałam to jakoś naprawić usłyszałam nad sobą jego głos:
- Może ci pomóc?
- Jakbyś mógł...
Razem poprawialiśmy napis, kiedy na nosie poczułam coś lepkiego. Okazało się, że to chłopak pobrudził mnie farbą. Zaśmiał się cicho pod nosem i dalej robił swoje, jakby nic się nie stało. O nie, nie podaruję mu tego! Maznęłam go pędzlem po policzku i też się zaśmiałam. Od tej chwili zaczęła się wojna na farbę. Mazaliśmy się nią jak małe dzieci. Śmiejąc się przy tym. W końcu Adrien podniósł ręce w geście obronnym.
- Dobra, dobra! Dość! Poddaję się!
Zaśmiałam się z niego, bo cały był pomazany farbami. Ja z resztą nie byłam gorsza.
- Ej! Z czego się śmiejesz! Spójrz na siebie!
Po tych słowach wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. Nagle niechcący kopnęłam nogą szafę. PUF! Ze środka wyleciały wszystkie plakaty z Adrienem, jakie miałam. Zapadła cisza. On patrzył się na to wszystko, a ja czułam jak robię się cała czerwona. Dlaczego ja muszę być taką niezdarą! Co ja mu powiem?! Co ja mu powiem?! On mnie wyśmieje! O Boże! To nie dzieje się na prawdę! Muszę coś wymyślić! Myśl Marinette! Myśl! Już wiem!
- Yyyy.... To plakaty mojej.... znajomej, tak i.... przychodzi do niej dzisiaj siostra, nie koleżanka.. I... Ona się wstydzi, że ma... twoje plakaty w pokoju.... Więc poprosiła mnie,....żebym je wyrzuciła... Yyy... to znaczy schowała! Tak, schowała i wrzuciłam je tutaj!
Mam nadzieję, że w to uwierzy. O Boże! Robię z siebie kompletną idiotkę! Spojrzałam na niego niepewnie. Miał minę, jakby nie chciał w to wszystko uwierzyć. Nie dziwię mu się, sama bym w to nie uwierzyła.
- Aha... No dobrze. To chodź, schowamy to z powrotem i dokończymy ten plakat.
Pokiwałam głową i zaczeliśmy sprzątać. Było to poniekąd dziwne, bo Adrien Agreste wkłada do mojej szafy swoje zdjęcia. No przyznacie chyba, że to dość niezręczna sytuacja. Gdy już było posprzątane dokończyliśmy nasz plakat w milczeniu. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Kiedy nasz projekt był gotowy pożegnaliśmy się krótkim "cześć". Wróciłam do pokoju i padłam łóżko załamana.
Przed moją twarzą pojawiła się Tikki.
- No co ty Marinette! Nie było tak źle!
Popatrzyłam na nią z ironią.
- Może poza tym małym incydentem. Ale się wytłumaczyłaś!
- Tkki, ale kto by w to uwierzył!?
Na to już odpowiedzi nie miała.
- Boże! Ale zrobiłam z siebie kretynkę! On się domyśli, że to moje plakaty!
- Uspokój się, Marinette! Dalej możesz upierać się przy swoim. On może myśleć co mu się podoba. Nie wie co jest prawdą a co nie.
To mnie trochę uspokoiło.
- Dzięki, Tikki. Co ja bym bez ciebie zrobiła?
- Dostałabyś ataku histerii.
Zaśmiałyśmy się obie i przytuliłam moją przyjaciółkę. Po jakimś czasie zeszłam na dół na obiad i wieczorem szybko zasnęłam.Adrien:
Wszedłem do swojego pokoju i usiadłem w moim fotelu przed biurkiem. Cały czas myślałem o tym co się stało u Marinette. Moje rozmyślania przerwał jednak Plagg.
- Adrien!
- Co?
- Głodzisz mnie! Potrzebuję sera!
- A, sorki. Jest w mojej torbie, weź sobie.
Schował się w mojej torbie w poszukiwaniu pożywienia. Takie to małe, a takie głodne.
- O czym myślisz?- przyleciał do mnie i usiadł na biurku, przede mną. Dalej jadł ser.
- O Marinette.
- To Biedronka ci już nie wystarcza?
- Nie, nie w taki sposób. Zastanawia mnie jej zachowanie. Jakoś nie chce mi się wierzyć w tę bajkę o znajomej.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie, to myślę, że ona się w tobie zabujała.
- Też tak myślę, jednak nie mogę być niczego pewny.
Spojrzał na mnie z irytacją w oczach.
- Weź sobie chłopie daj siana. Jedna z twoich wielbicielek, jakich wiele. Prawdziwa miłość jest tylko jedna. Weź przykład ze mnie: Kocham Camembert, a on kocha mnie.
Po tych słowach połknął resztkę sera.
Faktycznie mogłem dać sobie z tym spokój. Jednak coś mi podpowiadało, żeby dowiedzieć się prawdy. Wpadłem na pomysł.
- Nie dowiem się prawdy, gdy będę z nią rozmawiał, jednak mogę spróbować jako Czarny Kot.
- To jest myśl. Ja ci jednak dalej radzę, żebyś dał spokój...
Nie dokończył, bo mu przerwałem:
- Plagg! Wysuwaj pazury!
Został wciągnięty przez mój pierścień, a ja po chwili stałem się Czarnym Kotem. Wyskoczyłem przez okno i kierowałam się w stronę piekarni rodziców Marinette.
************************************************************************************
Sorki, że rozdział trochę krótszy, ale jakoś tak wyszło;) Rozdziały postaram się wstawiać co ok. 2 dni. Czyli następny pojawi się we wtorek.:) Jeśli będą jakieś problemy to poinformuję o późniejszym terminie. Do zobaczenia!;D
CZYTASZ
Nasza słodka tajemnica/Miraculum [Zakończone]
FanfictionWydaje się, że Marinette jest zwykłą nastolatką. Jednak to nieprawda w sekrecie przed wszystkimi przemienia się w Biedronkę i razem z Czarnym Kotem ratuje Paryż. Co się jednak stanie, gdy poznają swoje tożsamości? Czy poradzą sobie z Władcą Ciem, kt...