Kilka dni później, Adrien:
Dokładnie o 7:00 zadzwonił mój budzik. Z ociąganiem otworzyłem oczy i wyłączyłem piekielne urządzenie. Mam dość jego dźwięku. Raz na jakiś czas mógłby mnie obudzić Plagg. Ale na niego nie mam co liczyć. To ja zawsze go wyrywam ze snu.
I chyba nigdy się to nie zmieni.
Po krótkiej chwili wytyczania jeszcze paru wad mojego Kwami wstałem wreszcie z łóżka. Wykonałem poranną toaletę i pakując torbę zawołałem:
- Plagg!
Cisza.
- Plagg!!
Z szuflady mojej szafki nocnej dobiegało ciche mruczenie. Podszedłem tam i ją otworzyłem. W środku siedziało moje Kwami z w połowie zjedzonym kawałkiem sera.
- Plagg!! Wyłaź, musimy już wychodzić!
Wreszcie raczył na mnie spojrzeć.
- Nie widzisz, że jem?!
- Zjesz sobie po drodze, wchodź do torby.
Zrobił co powiedziałem ani razu nie przerywając posiłku.
Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół do jadalni. Przy wielkim stole na dwanaście osób jedno miejsce było zastawione. Dla mnie. Usiadłam na miejscu i spojrzałem na jajecznicę z krewetkami. Zabrałem się do jedzenia. Gdy skończyłem miałem już wstać, kiedy do pomieszczenia weszła Natalie, asystentka mojego ojca.
- Zmienił ci się plan zajęć pozaszkolnych. Twój ojciec kazał mi...
Przerwał jej dzwonek komórki. Wyjęła telefon z kieszeni i spojrzała ma wyświetlacz.
- Adrien... Prosiłabym cię, abyś wziął sobie plan z gabinetu twojego ojca. Leży na wierzchu, na biurku. Ja muszę odebrać pilny telefon. Dasz sobie radę?
- Tak, jasne...
I już jej nie było.
Nie pozostało mi nic innego, jak pójść po ten plan. Wstałem od stołu i ruszyłem do gabinetu ojca. Zapukałem, lecz ku mojemu zdziwieniu nikt nie odpowiadał. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Gabinet był pusty. Na biurku, jak powiedziała Natalie, leżała kartka z moim nowym planem. Przechodziłem właśnie obok szafki, kiedy moją uwagę zwróciła mała fotografia na półce. Przedstawiała ładną blond kobietę o zielonych oczach. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest bardzo podobna do mnie. A jeśli to moja...
Chwila, to jest moja mama! Patrzyłem na zdjęcie zszokowany. W końcu obok mnie pojawił się Plagg.
- Chłopie, co ty robisz? Bierz to, po co tu przyszedłeś i idziemy.
- Plagg, zobacz, to moja mama!
Mały stworek spojrzał na zdjęcie.
- Jesteś pewien?
- Absolutnie! Zastanawia mnie tylko jej broszka, którą ma na sobie. Nigdy takiej nie widziałem...
- Jaka broszka?
- No ta tutaj.
Pokazałem palcem broszkę w kształcie pawia w niebieskich kolorach.
Plagg zrobił wielkie oczy i po chwili spojrzał na mnie.
- Ta broszka to miraculum pawia.
Teraz ja z kolej patrzyłem na niego zszokowany.
- Jak to? To moja mama...
- Była Panią Paw, czyli super bohaterką.
Spojrzałem na zdjęcie i nie mogłem oderwać od jego wzroku. W pewnej chwili usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Gwałtownie się odwróciłem i napotkałem wzrok Natalie.
- Adrien! Co ty tu robisz? Miałeś wziąć plan i udać się do szkoły. Lekcje już dawno się zaczęły.
- Co?!
Podbiegłem do biurka złapałem kartkę i już mnie nie było. Plagg jakimś cudem zdążył się schować w mojej koszuli. Teraz akurat wyszedł. Ja natomiast zbiegałem po dwa schodki, by jak najszybciej dotrzeć do szkoły.
- Czy ty to rozumiesz?! Twoja matka była super bohaterką tak jak ty!
- Cieszę się Plagg, ale teraz nie pora na to.
Wybiegłem przed budynek i pognałem chodnikiem w stronę szkoły. Limuzyny nie było, Natalie mnie ostrzegła, że dzisiaj będę musiał iść na pieszo.
- Jest jeszcze coś...
- Co?
- Jestem głodny!!
Wywróciłem oczami, na co on naburmuszony schował się w mojej torbie.Marinette:
Jeszcze tylko piętnaście minut. Tylko tyle i dzwonek. Dzisiaj jest czwartek, od mojego upadku byłam pierwszy raz w szkole. Akurat wypadło na to, że pierwszą lekcją była chemia.
Ziewnęłam i moja ręka podtrzymująca głowę się osunęła. Opadłam na blat z cichym hukiem. Nauczycielka odwróciła się do mnie, a ja szybko się podniosłam i oblałam rumieńcem.
- Marinette, proszę cię nie przysypiaj na moich lekcjach.
- Dobrze, pani profesor...
W tej właśnie chwili do klasy wpadł zdyszany Adrien. Jego blond czupryna była rozwichrzona przez wiatr i ułożyła się w "artystyczny nieład". Jednym słowem wyglądał jak zwykle ślicznie. Oddychając jeszcze ciężko powiedział:
- Przepraszam... za spóźnienie.
Po czym usiadł na miejscu.
- Wpisałam ci już nieobecność. Będziesz musiał się tłumaczyć wychowawczyni.
- Dobrze, pani profesor.
Nauczycielka odwróciła się do tablicy, a chłopaka zaatakował Nino.
- Co się stało?
- Nic... Po prostu zaspałem.
Alya spojrzała na mnie zdziwiona, a ja bezradnie wzruszyłam ramionami. Adrienowi bardzo rzadko się zdarzało, że się spóźniał. Zazwyczaj miał rano jakąś sesję.
Po tych upragnionych piętnastu minutach zadzwonił wreszcie dzwonek. Wszyscy wybiegli z klasy jak poparzeni. Zanim jednak zdążyłam zrobić krok za rękę złapała mnie przyjaciółka.
- Chodź! Zapomniałam ci pokazać ten filmik z biedrobloga! Musisz go zobaczyć!
Pociągnęła mnie za rękę i wybiegłyśmy na boisko szkolne. Włączyła mi filmik, a ja z zaciekawieniem oglądałam. Ale jestem niezdarą! Dwa razy się potknęłam. Na końcu był pokazany atak WC w mojej głowie. Ale Chat był spanikowany. Naprawdę przejął się moim stanem.
Kiedy filmik ledwo się skończył usłyszałyśmy krzyki spanikowanych ludzi.20 minut wcześniej:
Na placu przed Wieżą Eiffela ( przepraszam, jeśli źle napisałam;)) stał mężczyzna z paletą i pędzlem w rękach.
Z wielkim skupieniem malował na płótnie stojącym przed nim. Wyglądało na to, że chciał na nim uwiecznić słynną, paryską wieżę.
Jednak co jakiś czas na jego twarzy pojawiał się grymas złości i niezadowolenia. Jego ruch stały się coraz bardziej niecierpliwe. W końcu ze złością spojrzał na policjanta, który przechadzał się na tym samym placu. Widząc, że nie zamierza on tak szybko z tąd odejść krzyknął:
- Przeszkadzasz mi w pracy! Nie mogę malować, kiedy co chwila tędy przechodzisz!
Oficer spojrzał na niego obojętnie.
- Patroluję, nie mogę sobie odejść. Niech pan maluje gdzie indziej.
Malarz spojrzał na niego ze złością, ale pozostał tam gdzie był. Została mu tylko połowa więc może da radę. Po chwili jednak usłyszał piskliwy głos kobiety przechodzącej obok.
- Książe! Gdzie jesteś?! Choć do pani!
Podszedł do niej policjant.
- Co się stało?
- Mój Książe zaginął! Nie mogę go odnaleźć. To taki mały pudelek. Nie poradzi sobie beze mnie! Co jeśli coś mu się stało?!
- Spokojnie, znajdziemy pani pieska.
Po tych słowach zaczęli spacerować po placu w poszukiwaniu zaginionego. Malarz już rozwścieczony do granic możliwości rzucił wszystko na ziemię i dzierżąc w ręku tylko pędzel krzyknął:
- Żadnego szacunku dla artystów! Jestem wybitnym malarzem, a wy śmiecie przeszkadzać mi w pracy!
Zaraz po tym podleciał do niego ciemny motyl i wniknął w jego narzędzie pracy. Przed jego twarzy pojawił się kontur maski.
- Witaj Malarzu, jestem Władca Ciem. Mogę sprawić, że wszyscy zaczną cię szanować i nie przeszkadzać ci w tak ważnej pracy. W zamian oczekuję tylko drobnej przysługi...
- Niedługo wszyscy oślepną przez mój artystyczny blask!
Zaśmiał się chytrze, a jego ciało pokrył czarno-fioletowy strój. Na głowie miał beret, a w ręku trzymał fioletowy już pędzel. Strzelił nim do policjanta i kobiety Oboje zostali przytwierdzeni do podłoża przez kolorową maź przypominającą farbę. Wszyscy ludzie dookoła zaczęli krzyczeć.
Mamy następny rozdział! W końcu znowu pojawił się WC;) Trzynasty rozdział.... w piątek! Nie spodziewaliście się, co? XD Mam dzisiaj jakiś dobry humor...;D
No nic... Do zobaczenia! :)
CZYTASZ
Nasza słodka tajemnica/Miraculum [Zakończone]
FanfictionWydaje się, że Marinette jest zwykłą nastolatką. Jednak to nieprawda w sekrecie przed wszystkimi przemienia się w Biedronkę i razem z Czarnym Kotem ratuje Paryż. Co się jednak stanie, gdy poznają swoje tożsamości? Czy poradzą sobie z Władcą Ciem, kt...