Merinette:
Gdy wróciłam do domu było około 18:30. Po drodze zdążyłam kupić jeszcze ten fioletowy materiał. Mam nadzieję, że końcowy efekt będzie wart poświęcenia. Od razu, gdy przekroczyłam próg piekarni przybiegła do mnie mama.
- Boże, dziecko! Gdzie ty się podziewałaś tyle czasu?! Martwiliśmy się o ciebie!
- Po drodze... wpadłam na kolegę i się zagadaliśmy...
- Po tobie można było się tego spodziewać... No już dobrze. A chcesz obiad?
- Chętnie zjem. Zaraz sobie nałożę.
Położyłam moje rzeczy na podłodze i udałam się do kuchni. Widziałam jak mama poszła z powrotem do salonu, więc mogłam spokojnie porozmawiać z Tikki.
- Co to znaczy, że Władca Ciem jest teraz silniejszy?
- To znaczy, że zdobył teraz nowe miraculum do swojej kolekcji. Dało mu większą moc, więc się z tobą kontaktuje. Skutkiem tego, niestety, jest okropny ból i utrata energii.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Nałożyłam sobie na talerz jedzenie i poszłyśmy na górę.
- Jak często będzie się ze mną tak kontaktował?
Mała Kwami wzruszyła bezradnie ramionkami.
- Nie mam pojęcia, ale nie sądze, że będzie robił to często. To poniekąd dla niego też niemały wysiłek.
Tkki ma rację. Jak dobrze mieć przy sobie kogoś tak mądrego.
- Później jeszcze o tym pogadamy. Pomożesz mi uszyć tą bluzkę?
- No pewnie!
Obie z zapałem zabrałyśmy się do pracy. Tkki podawała mi wszystkie narzędzia i podpowiadała jak ciąć. Na koniec zszyłam wszystkie kawałki i ta dam! Prawie gotowe! Tylko muszę jeszcze wykończyć dół. Potrzebna mi igła... Tylko gdzie ona jest?
- Tkki podasz mi igłę?
Gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi podniosłam głowę, by się za nią rozejrzeć. Nie było jej, chyba się schowała. Tylko dlaczego?
- Tkki?
I nagle za oknem zobaczyłam ciemną postać o błyszczących, zielonych oczach. Czarny Kot. Mam nadzieję, że nie usłyszał moich nawoływań.
Szybko podeszłam do okna i je otworzyłam. Wskoczył do środka i ukłonił się przede mną.
- Witaj, My Lady.
- Chat, co ty tu robisz?
- Przecież mówiłem, że jeszcze się zobaczymy.
Nagle zwrócił uwagę na tunikę, którą właśnie miałam skończyć.
- Sama to uszyłaś?
Zawstydzona, lekko kiwnęłam głową.
- Masz naprawdę duży talent.
- Dzięki, napijesz się czegoś?
- Jak masz sok, to poproszę.
Żeby rozluźnić trochę atmosferę, zażartowałam:
- Sok? Myślałam, że koty piją mleko.
Uśmiechnął się do mnie.
- Uwierz mi, od czasu do czasu mają ochotę wypić coś innego.
Zaśmiałam się i zeszłam na dół.Adrien(Czarny Kot):
Po tym jak Marinette zniknęła usiadłem na jej łóżku. Zauważyłem, że na ścianach w jej pokoju wisiały plakaty, które wczoraj wypadły z jej szafy. Czyli miałem rację, one należą do niej. Zakochała się we mnie. Podobam się wielu dziewczynom, ale ona, co mnie właśnie cieszy, nie zachowuje się wobec mnie tak jak one. Nie prosi o autografy, zdjęcie czy nie piszczy mi nad uchem jaki to jestem wspaniały.
Podczas gdy tak rozmyślałem do pokoju weszła Marinette z dwiema szklankami soku. Usiadła koło mnie i przyglądała mi się.
-O czym myślisz?
- Kim jest ten chłopak na twojej ścianie?
Zrobiła się cała czerwona, ale odpowiedziała:
- To Adrien Agreste. Kolega z mojej klasy, o którym ci opowiadałam.
Uroczo się rumieni. Ciekawe, jak by zareagowała gdyby dowiedziała się, że przed nią siedzę.
Kiwnąłem głową i spojrzałem na nią. Miała piękne fiołkowe oczy i granatowe włosy, zupełnie jak Biedronka. Jej kolczyki były uderzająco podobne do tych, które posiadała moja księżniczka. Gdy teraz jej się przyglądałem mogłem śmiało stwierdzić, że były jak dwie krople wody.
A jeśli Marinette to...
Nie, to nie możliwe! Mają zupełnie inny charakter. Ale ja też zyskuję pewność siebie jako Czarny Kot. Co jeśli ona też tak ma? Ale żeby aż tak? Marinette normalnie wysłowić się nie umie jak się zawstydzi. Później nad tym pomyślę. Gdy się ocknąłem zorientowałem się, że coś do mnie mówi.
- Co?
Westchnęła z rezygnacją.
- Mówię, że jesteś jakiś bardzo zamyślony. Coś się stało?
Nie będę jej mówił na razie o swoich podejrzeniach.
- Nic wielkiego. Będę się już zbierał. Chyba przeszkodziłem ci w pracy.
- Nic nie szkodzi. I tak miałam sobie zrobić przerwę. Miło, że wpadłeś.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Ukłoniłem się i wyskoczyłem przez okno. Za pomocą mojego kociegokija przemierzałem ulice Paryża.Marinette:
Ze snu wybudził mnie mój niezastąpiony budzik- Tikki. Jak zawsze niezawodna. Po chwili już się szykowałam do wyjścia. Nie zaspałam, więc mogłam spokojnie zjeść śniadanie. Na dzisiaj założyłam moją nową tunikę, czarne spodnie i baleriny. Wzięłam plecak i żegnając się z rodzicami ruszyłam spacerkiem do szkoły. Pod budynkiem nagle z mojej torebki wyleciała mała Kwami.
- Marinette! Plakatu zapomniałaś!
No tak! Został pod łóżkiem w moim pokoju!
- O nie! Tikki! Co ja mam zrobić?! Adrien mnie znienawidzi! Już nigdy nie będę miała szansy na zaproszenie go do kina! Umrę na starość z rozpaczy ze starym kotem na kolanach!!
- Uspokój się, dziewczyno! Musisz wrócić do domu po ten plakat.
- Ale nie zdążę na lekcję!
- Przecież masz mnie.
- Racja. Tikki, kropkuj! Tak!
Jako biedronka w mgnieniu oka dotarłam do domu zwinęłam plakat i wróciłam przed szkołę. Jakby nigdy nic weszłam do budynku, gdzie od razu napadła mnie Alya.
- Marinette! Cześć! Świetnie wyglądasz! Sama to uszyłaś?
- Dzięki i tak, sama ją zrobiłam. Jak myślisz, spodoba się Adrienowi?
- Zaraz sama się przekonasz. Właśnie tu idzie.
- Co?!
Jak na zawołanie odwróciłam się w kierunku, który pokazywała.
Po chwili koło nas pojawił się blondyn. Ja oczywiście szczerzyłam się do niego jak głupi do sera.
- Cześć!
- Hej!
Nie odezwałam się, więc moja przyjaciółka dała mi kuksańca w bok.
- Yyy... Cześć!
- Wzięłaś nasz plakat?
- T-tak, mam go tutaj!
Pokazałam mu zwinięty karton.
- To dobrze. Ładnie wyglądasz.
- Dz-dzięki...
Uśmiechnął się i poszedł do Nino. Gdy był daleko rzuciłam się na szyję przyjaciółce.
- Słyszałaś to?! Słyszałaś to?! Adrien powiedział, że ładnie wyglądam!
- Jak mogłam nie słyszeć, jak stałam tuż obok ciebie? Gdyby nie ja, nawet byś się z nim nie przywitała.
Uśmiechnęłam się do niej.
W tej właśnie chwili zadzwonił dzwonek na lekcje. Gdy wchodziłam do klasy obok mnie przeszła Chloe. Widząc mój strój prychnęła kpiąco i przepchnęła się przede mnie. Co za wredna jędza! Gdy wszyscy zajeli swoje miejsca nauczycielka angielskiego zaczęła czytać listę obecności. W między czasie Alya się do mnie pochyliła i zapytała szeptem:
- Widziałaś nowy filmik, który wstawiłam na biedrobloga?
To pewnie z ostatniej walki z fryzjerką.
- Nie, a ciekawy?
- Jeszcze jak! Po pojedynku z nową przestępczynią Biedronka jakoś dziwnie się zachowywała. Miała jakiś ogromny ból głowy. Jak myślisz, co to może znaczyć?
Nie odpowiedziałam, bo usłyszałyśmy głos nauczycielki:
- Alya! Czwarty raz się pytam czy jesteś! Jak już widzę nie jesteś do końca obecna. Tak samo jak Marinette.
- Przepraszamy, pani profesor.
Już więcej nic nie mówiłyśmy. Połowa lekcji minęła spokojnie. Nagle poczułam jak moja torebka się otwiera. Spojrzałam do środka i zauważyłam, że Tikki usiłuje mi coś powiedzieć. Schyliłam się więc pod ławkę i pozornie szukałam czegoś w plecaku.
- Marinette! Mistrz wzywa!
Z zaskoczenia rąbnęłam głową w blat.
Hej!
Staram się pisać dłuższe rozdziały:) Myślę, że jest całkiem nieźle;) Z 800 słów do pomad 1000;)
Do zobaczenia w środę!;D
Jestem optymistycznie nastawiona na wszelkie komentarze!;*
CZYTASZ
Nasza słodka tajemnica/Miraculum [Zakończone]
FanfictionWydaje się, że Marinette jest zwykłą nastolatką. Jednak to nieprawda w sekrecie przed wszystkimi przemienia się w Biedronkę i razem z Czarnym Kotem ratuje Paryż. Co się jednak stanie, gdy poznają swoje tożsamości? Czy poradzą sobie z Władcą Ciem, kt...