Oczami Marinette:
Gdy już wróciłam do normalnej postaci byłam pod szkołą. Postanowiłam jeszcze pobiec na górę do higienistki po plaster. Po tym jak Tikki mnie uchlała rana cały czas lekko krwawiła. Pielęgniarka była zdziwiona, że mam takie małe ugryzienie psa. Stwierdziła, że musiał być bardzo mały. Odpowiedziałam tylko coś pod nosem i pobiegłam w kierunku klasy.
Zeskakiwałam ze schodów po dwa stopnie, przez co nie zauważyłam osoby idącej przede mną. Na moje nieszczęście był to Adrien. Wpadłam prosto na niego. On się utrzymał na nogach, ja niestety nie miałam tyle szczęścia. Upadłam na pupę.
- Auć! A-adrien...
- Nic ci nie jest?
Schylił się i pomógł mi wstać. Zaczęłam się cała czerwienić.
- N-nie, chyba...
Uśmiechnął się do mnie, a ja o dziwo odwzajemniłam uśmiech! Co prawda niepewnie, ale zawsze coś.
- Jak tam twoja kostka?
- Co?
- Pytałem co z twoją kostką.
- A, tak, już lepiej... To tylko małe zatarcie, nic wielkiego.
A jednak umiem się przy nim nie jąkać! Sukces!
- To dobrze. Lepiej wracajmy do klasy, bo zaraz pomyślą, że nas porwali.
Zaśmiałam się i oboje schodziliśmy teraz po schodach. Z moich policzków nie schodził rumieniec. Niestety, jak to ja, musiałam to zepsuć. W pewnej chwili potknęłam się (najprawdopodobniej o powietrze) i runęłam w dół po twardych schodach.
- Marinette!
Usłyszałam jego krzyk i na końcu wylądowałam na zimnej podłodze. Na szczęście nie byliśmy wysoko, więc nic mi się wielkiego nie stało. Chyba...
Zaraz przy mnie pojawił się Adrien.
- Marinette! Nic ci nie jest?!
- Nie, chyba nie...
Próbowałam wstać, jednak szybko się przekonałam, że nie był to dobry pomysł. Przez moją lewą kostkę przeszedł potwory ból. Jęknęłam i już miałam z powrotem upaść, kiedy złapał mnie blondyn.
- Nie wstawaj! Prawdopodobnie skręciłaś kostkę. Czekaj...
- Co ty...
Nie dokończyłam, bo wziął mnie na ręce jakbym ważyła tyle co piórko. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się. Zmieszana zwiesiłam głowę i powiedziałam cicho:
- N-nie trzeba, dałabym s-sobie radę...
- Nie ma mowy. Zaniosę cię do higienistki.
Wszedł ze mną po schodach i podszedł do drzwi z których niedawno wyszłam. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Kobieta podniosła wzrok znad papierów i spojrzała na mas ze zdziwieniem.
- A panna Marinette znowu u mnie? Co tym razem się stało?
Nie zdążyłam się odezwać, bo zrobił to za mnie Adrien:
- Koleżanka spadła ze schodów i chyba skręciła kostkę.
- Dobrze, połóż ją tutaj.- powiedziała pokazując leżankę obok jej biurka.
Chłopak delikatnie położył mnie na wyznaczonym miejscu. Pielęgniarka zniknęła w innym pokoju. Spojrzałam w oczy blondynowi.
- Nie musisz tu ze mną siedzieć. Możesz iść na lekcję...
W tej właśnie chwili usłyszeliśmy dzwonek zwiastujący przerwę.
- ...albo na przerwę. W każdym bądź razie, dużo już dla mnie zrobiłeś... Przepraszam cię w ogóle za tą całą sytuację i zrozumiem, gdy...
- Zrobisz coś dla mnie?
Ze zdumieniem pokiwałam głową.
- Nic już nie mów.
Cały mój rumieniec wrócił. Z zaciekawieniem zaczęłam się przyglądać moim balerinom. Do pokoju znowu weszła higienistka. Tym razem na rękach miała rękawiczki.
- Już jestem. Pokaż mi tą nogę.
Kucnęła przede mną i zaczęła dokładnie oglądać skutek mojej niezdarności. Chłopak natomiast ciągle siedział koło mnie i trzymał za rękę. Kiedy syknęłam z bólu ścisnął ją delikatnie. On jest cudny!
Kobieta podniosła się i powiedziała:
- Nie sądzę, aby była skręcona. Ścięgno jest jedynie naciągnięte. Szybko z tego wyjdziesz jak będziesz okładać kostkę lodem. Zaraz przyniosę ci jeden woreczek.
Po czym znowu wyszła. Cały czas unikałam wzroku Adriena. Jednak on wziął moją brodę w dłoń i zmusił bym na niego spojrzała. W jego oczach można było zobaczyć troskę. Mogłabym się w nich zatopić. Miały kolor lasu po deszczu lśniącego w słońcu. Patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę. Oboje się otrząsnęliśmy gdy znowu pojawiła się higienistka. Podała mi lód i usiadła przy biurku. Pisała coś, lecz po chwili się odezwała:
- Masz chyba dzisiaj pecha, co?
Znowu zrobiłam się czerwona i cicho odpowiedziałam:
- Tak jakoś wyszło...
- Zadzwoń do rodziców. Muszą po ciebie przyjechać. Dzisiaj już sobie nie pochodzisz.
Wyjmowałam właśnie telefon, kiedy coś sobie przypomniałam. Odwróciłam głowę do chłopaka.
- Projekt! No tak! Przecież musimy go pokazać! Ja nie...
- Spokojnie, Marinette. Dam sobie radę.
- Na pewno?
- Będzie dobrze.
Skinęłam głową i wybrałam numer do mamy.
- Cześć, mamuś! Mogłabyś przyjechać po mnie do szkoły?
- ...
- Nic się wielkiego nie stało. Spadłam tylko ze schodów i ...
- ...
- Na pewno nic mi nie jest. Tylko musisz po mnie przyjechać.
- ....
- Dzięki, pa!
Włożyłam telefon do kieszeni, kiedy akurat zadzwonił dzwonek na lekcję.
Pielęgniarka spojrzała na mnie znad okularów.
- Przyjdą po ciebie rodzice?
- Tak, zaraz będą.
- To dobrze- zwróciła się teraz do Adriena- A ty chłopcze, możesz już iść na lekcje.
Kiwnął głową i puszczając moją rękę wstał. Gdy był już przy drzwiach zawołałam:
- Adrien, czekaj...
Odwróciła się do mnie przez co wróciła do mnie nieśmiałość.
- Dziękuję... za wszystko...
Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Nie ma sprawy, My Lady.
Po czym wyszedł zostawiając mnie w zupełnym szoku.
Powróciłam! Przepraszam was za tak krótki rozdział:( Postaram się pisać dłuższe.Chciałam was także powiadomić, że następną książka, po tej będzie MariChat! Mam nawet już na nią pomysł...
Następny rozdział w sobotę!
Do zobaczenia! ;*
Chciałabym znać wasze wrażenia do tej pory. Piszcie w komentarzach! :)
CZYTASZ
Nasza słodka tajemnica/Miraculum [Zakończone]
FanfictionWydaje się, że Marinette jest zwykłą nastolatką. Jednak to nieprawda w sekrecie przed wszystkimi przemienia się w Biedronkę i razem z Czarnym Kotem ratuje Paryż. Co się jednak stanie, gdy poznają swoje tożsamości? Czy poradzą sobie z Władcą Ciem, kt...