8.

1.7K 129 2
                                    

Marinette:
- Marinette? Co ty tam robisz?
Wyjęłam głowę z pod stołu. Czułam jak robię się cała czerwona.
- N-nic, proszę pani.
- Proszę cię bardzo, słuchaj na lekcjach.
- Dobrze, pani profesor.
Nauczycielka wróciła do mazania kredą po tablicy, a ja znowu się schyliłam. Tkki ciągnęła mnie za nogawkę spodni.
- Tikki! Co ty robisz?
- Mistrz nas wzywa! Musimy iść!
- Ale jak to? Teraz?
- Tak!
- Ale sobie wybrał moment... Słuchaj, nie mogę sobie tak po prostu wyjść z klasy.
- Zaraz coś wymyślę...

Adrien:
Poczułem jak ktoś ciągnie mnie za nogawkę spodni. Schyliłem się pod biurko, żeby zobaczyć czy nie robi tego czasem Nino. Jak się okazało, Plagg próbował mi coś powiedzieć.
Schyliłem się niżej.
- Adrien! Mistrz wzywa!
- Ale teraz?
- Tak! Chodź, musimy iść!
- Ej, Plagg! Nie mogę tak po prostu wyjść z klasy.
- Powiedz, że chcesz do toalety.
Zastanowiłem się chwilę.
- Nie wiem czy to wypali, ale dobra.

Marinette:
Podniosłam się z pod ławki i usiadłam normalnie. Myślałam nad tym, pod jakim pretekstem wyjść z klasy. Nagle poczułam na kostce mocne ugryzienie. Syknęłam i spojrzałam pod ławkę. Siedziała tam Tikki z dwoma kciukami do góry. Nie wierzę! Ona mnie ugryzła! Kwami tak potrafią?
Nie ważne, muszę wykorzystać moją szansę.
Wstałam szurając krzesełkiem. Adrien zrobił to samo przede mną.
- Mogę iść do higienistki?
- Mogę do toalety?
Powiedzieliśmy w tym samym momencie.
Nauczycielka popatrzyła na nas zdezorientowana.
- Ty Adrien, możesz iść do toalety. A co tobie się stało, Marinette?
Chłopak bez słowa wyszedł z klasy.
Pokazałam jej kostkę, z którego delikatnie kapała krew. Takie to małe, a taką krzywdę może wyrządzić.
- Wczoraj pies mnie ugryzł i teraz sobie to dodatkową przetarłam.
Popatrzyła na moją ranę i powiedziała:
- Dobrze, możesz iść.
Spakowałam plecak i wyszłam z nim z klasy. Na korytarzu nikogo nie było, więc Tkki wyleciała z mojej torebki.
- Przepraszam, Marinette! Tylko taki pomysł przyszedł mi do głowy.
Wyciągnęłam chusteczkę i przyłożyłam do małej ranki.
- Do wesela się zagoi. PowIedz mi, od kiedy biedronki mają zęby?
Wzruszyła ramionami, po czym wybiegłyśmy ze szkoły i ukryłyśmy się za pobliskim budynkiem.
- Tikki, kropkuj! Tak!
Mała Kwami zniknęła mi z oczu, za to na moim ciele pojawił się strój biedronki.
Za pomocą swojego Jo-Jo zaczęłam się kierować do niedużego budynku. Weszłam do środka i wbiegłam po schodach. Stanęłam przed wybranymi drzwiami  i bez pukania weszłam do środka. Siedział tam Mistrz Fu i Czarny Kot. Czekali na mnie.
Gdy tylko weszłam do środka Chat od razu się na mnie rzucił.
- Biedronka! Nic ci nie jest! Wiesz jak się o ciebie martwiłem?
Byłam nieco tym zdziwiona, ale poklepałam go pocieszająco po ramieniu.
- Nic mi nie jest. A, i dziękuje, że mnie przyniosłeś wczoraj.
Puścił mnie, a na jego twarz wrócił ten jego pewny siebie uśmiech.
- Nie mógłbym cię zostawić, księżniczko.
Wziął moją dłoń, żeby ją pocałować. Zabrałam ją i trochę poirytowana, powiedziałam:
- Nie nazywaj mnie tak. - po czym zwracając się do staruszka- Mistrzu? Po co nas wezwałeś?
- Usiądźcie, proszę.
Zrobiliśmy co nam  kazał. Nalał nam herbaty do filiżanek, której i tak nie miałam zamiaru wypić.
- Wezwałem was tutaj, bo, jak już wiecie, Władca Ciem stał się silniejszy. Zdobył nowe Miraculum. W związku z tym, niedługo nadejdzie dzień, kiedy będziecie musieli mu stawić czoło.
Pokiwaliśmy głowami. To już nie był czas na żarty. Mistrz Fu kontynuował:
- Od tej chwili musicie codziennie chodzić na patrole, aby zobaczyć czy nie dzieje się nic podejrzanego. Może zaatakować w każdej chwili. Musicie być przygotowani.
- Nie będziemy niczego lekceważyć. - powiedziałam.
- Po pokonaniu WC musicie mi od razu przynieść wszystkie miracula.
- Oczywiście- powiedział Czarny Kot.
Pierwszy raz widziałam go tak poważnego.
- Co do waszych miraculów, nie wiem jeszcze co z nimi zrobić. Nie wiemy też na pewno czy Władca Ciem zostanie pokonany. On jest nieprzewidywalny.
Na myśl o tym, że mogłabym stracić Tikki na zawsze przeszedł mnie dreszcz.
- Czy to znaczy, że jak zabierzesz nam Miraculum, to będziemy normalnymi nastolatkami?
Pokiwał głową. Zapadła cisza, którą po niedługim czasie przerwał staruszek:
- Myślę, że to już wszystko. Możecie wrócić do swoich zajęć. Pamiętajcie tylko:oczy i uszy szeroko otwarte.
Poraz drugi pokiwaliśmy głowami i wyszliśmy na zewnątrz.
Gdy chciałam już wracać do szkoły Chat złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do niego zaskoczona.
- Zanim pójdziesz, chciałem cię zapytać czy nie chciałabyś, żebyśmy ujawnili już swoich tożsamości...
Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Nigdy o to nie pytał, choć widziałam, że miał na to ochotę.
- Kocie...ja nie myślę, aby to był dobry pomysł...
- Ale czy nie byłoby nam łatwiej? Tyle czasu zachodziłem w głowie kim jesteś.
Jeśli mam walczyć, to chcę wiedzieć z kim.
Potrząsnęłam głową.
- Nie możemy. Musimy utrzymać naszą anonimowość.
Widać, że wyraźnie posmutniał.
- A jak to wszystko już się skończy? Czy będę mógł się dowiedzieć kim jest moja My Lady?
Patrzyłam na jego smutne oczy. Gdzieś w środku tliła się iskierka nadziei.
- Nie mogę ci tego obiecać. Nic nie mogę ci obiecać...
Po tych słowach zarzuciłam swoim Jo-Jo, by wspiąć się na najbliższy budynek. Już mnie nie zatrzymywał.


 

Przepraszam was bardzo za taki krótki rozdział! Tak jakoś wyszło. Nie mam usprawiedliwienia:'(

Niestety mam też złą wiadomość, ale o tym już w następnym poście.


 

Nasza słodka tajemnica/Miraculum [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz