Poczułam się trochę lepiej, kiedy chłodne, wieczorne powietrze owiało moją zmęczoną twarz. Głęboko odetchnęłam, rozkoszując się zapachem skąpanego w srebrzystym blasku księżyca lasu. Belz leżał przed werandą Pinesów, uważnie penetrując okolicę. Zwierzę ani przez chwilę nie traciło czujności i jestem pewna, że nie wahałby się długo, kiedy pojawiłoby się jakieś zagrożenie. Drapieżniki mają walkę we krwi.
Czy ja także?
- O czym myślisz?- spytał mnie Bill, kiedy za naszymi plecami zatrzasnęły się drzwi Tajemniczej Chaty. Wbiłam wzrok w upstrzone drobnymi, jasnymi punkcikami nocne niebo.
- O Belzie.- powiedziałam zgodnie z prawdą.- Skąd go wziąłeś?
Cipher zaśmiał się krótko.
- Spotkaliśmy się kiedyś w jednym z wymiarów. Wtedy jeszcze jako wrogowie. Stoczyliśmy dość spektakularną walkę, niszcząc przy tym połowę wymiaru, ale doceniłem jego, hm, umiejętności i zaproponowałem współpracę. Poprzedni właściciel Belza traktował go jak maszynę do tropienia i zabijania, ja natomiast dałem mu wolną rękę. Zatem, tak naprawdę nie należy do mnie, robi, co mu się żywnie podoba, ale pojawia się kiedy potrzebuję jego pomocy. Choć nie ukrywam, że ta bestia jest dla mnie ważna.- odparł blondyn, drapiąc Belza za uchem, na co ten z zadowoleniem przymrużył oczy.
Do domu także wróciliśmy na grzbiecie psiska. Bill nakazał mu pozostanie w okolicy; nie było teraz zbyt bezpiecznie, a Belz z pewnością był nieocenioną pomocą. Cipher pogłaskał zwierzę czule, a ten rozejrzał się ostatni raz, po czym zniknął w leśnej gęstwinie. Zdziwiło mnie, że poruszał się niemal bezgłośnie; jak na takie rozmiary, spodziewałabym się raczej, że będę go słyszeć z daleka.
Uśmiechnęłam się do Billa, kiedy ten otworzył mi drzwi i przepuścił przodem. Z radością opadłam na miekką kanapę w salonie, a za chwilę dołączył do mnie Cipher. Oparłam się o jego klatkę piersiową i włuchiwałam w rytmiczne bicie serca.
Chciałabym, żeby biło tak już zawsze.
- Bill, ile żyją demony?- spytałam, szczerze zaciekawiona. Aż dziwne, że do tej pory o tym nie pomyślałam. W końcu, to dość istotny fakt.
- Cóż, tego nikt do końca nie wie. Nigdy nie spotkałem się z tym, by demon umarł od starości. Nie jesteśmy nieśmiertelni, da się nas zabić, ale czasu nie musisz się obawiać.- odparł, głaszcząc mnie po głowie.
- A jak można zgładzić demona?- dociekałam.
Cipher westchnął i zmarszczył brwi.
- Dlaczego temat śmierci aż tak bardzo cię interesuje? Żyjemy, więc korzystaj z tego, zamiast się zamartwiać.- burknął i siadł wygodniej.
- Hm, może dlatego, że ktoś planuje nas zabić i wolałabym wiedzieć, na co mam uważać?- spytałam ironicznie, po czym machnęłam ręką.- Żarcik, przecież nic nam nie grozi. Chcesz tosta?- dodałam i odsunęłam się od blondyna z zamiarem wstania, ale ten złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Usadowił mnie na swoich kolanach i pogłaskał wierzchem dłoni po policzku. Odwróciłam wzrok, nieco zdenerwowana. Jak on mógł być aż tak wyluzowany?
- Przestań. Po prostu nie chcę przyjąć do siebie myśli, że coś mogłyby się stać, dlatego staram się skupiać na czymś innym, okej? Gadanie o śmierci w niczym nam nie pomoże, będziesz tylko smutna i przestraszona. A strach cię paraliżuje, wiesz o tym dobrze. Zawsze tak było.- odparł smutno i ucałował moje czoło.
Niechętnie kiwnęłam głową. Demon miał całkowita rację. Kiedy się bałam, nie byłam zdolna do racjonalnego myślenia ani podejmowania dobrych decyzji. Moje mięśnie były spięte, kompletnie bezużyteczne. Wiedziałam o tym doskonale, ale starałam się igonorować ten fakt. Mimo to, zdawałam sobię sprawę, że kiedy dojdzie do ostatecznej bitwy, mogę być tylko ciężarem dla moich odważnych przyjaciół. Z zazdrością spojrzałam na Billa.
CZYTASZ
R u mine | Gravity Falls
Fiksi Penggemar-Oh, czyżbym zapomniał się przedstawić? Nazywam się Bill Cipher.- powiedział, wbijając we wzrok, a jego spojrzenie od razu przywiodło mi na myśl tygrysa, wpatrującego się w swoją ofiarę, zanim odbierze jej życie. Przyjęłam pomocną dłoń, a Cipher z d...