Stałam w łazience i tępo patrzyłam się w wiszące nad umywalką lustro. Bill wciąż spał, a ja potrzebowałam chwili dla siebie. W ciągu kilku dni tak wiele się zmieniło... Nie do końca wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Wodogrzmoty okazały się być całkowitym przeciwieństwem arkadii, której poszukiwałam. Spokojne, bezpieczne miasteczko w górach? Nic z tych rzeczy. W dodatku targały mną sprzeczne uczucia. Wobec mnie Bill był dobry i opiekuńczy, ale nie mogłam wyprzeć z pamięci faktu, że próbował zniszczyć świat. I to dla mnie. Głośno westchnęłam i weszłam pod prysznic. Oparłam się o plecami o chłodną ścianę kabiny i pozwoliłam, by chłodna woda spływała po moim ciele. Uniosłam przed siebie rękę i przyjrzałam się tatuażom. Wszystko było takie skomplikowane. Chciałam wierzyć, że Cipher się zmienił, bałam się jednak tego, że może mnie oszukiwać. Że jestem tylko marionetką, potrzebną do zrealizownia jakiegoś chorego planu. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk skrzypiących drzwi. Czyżbym zapomniała je zamknąć?
Blondyn jak gdyby nigdy nic wparował do łazienki, zrzucił bokserki i wszedł do kabiny, mając kompletnie gdzieś, że jestem naga. Spłonęłam rumieńcem i zasłoniłam dłonią piersi.
- Co ty wyprawiasz?!- krzyknęłam, odsuwając się od niego najdalej, jak tylko się dało.
- Biorę prysznic.- odparł Bill, nieco zdziwiony moją reakcją. Wbiłam w niego wściekłe spojrzenie, usilnie starając się nie patrzeć w dół. Wzrok jednak sam powoli zsuwał się z jego twarzy na umięśnioną klatkę piersiową, podbrzusze z wyrobioną literą V... Zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć nic więcej.
- Nie widzisz, że jest zajęte?- warknęłam odwracając się od niego tyłem. Kurczowo zacisnęłam oczy, a serce zaczęło mi bić szybciej. Cholera, czy on musi być taki pociągający?
Poczułam, jak coś gęstego spływa mi po głowie. Odwróciłam się nieco i zobaczyłam, jak Cipher stoi z szamponem w ręce i delikatnie wmasowuje go w moje długie włosy.
- Pomogę ci...- wymruczał, a mną wstrząsnął dreszcz. Gęsia skórka wywołana bliskością mężczyzny pojawiła się na moich ramionach i udach. Przygryzłam wargę, kiedy Bill sięgnął po mydło w płynie i zaczął rozprowadzać je po moich plecach, wodząc dłonią po nagiej skórze i tworząc na niej niewidzialne wzory.
- Odwróć się.- szepnął, a ja przecząco pokręciłam głową.- Ley, musisz być mi posłuszna, pamiętasz?
Głośno wciągnęłam powietrze, kiedy poczułam ręce demona na swoim brzuchu. Nigdy nie byłam tak blisko z żadnym chłopakiem, ale wiedziałam, do czego prowadzą takie pieszczoty. Nie miałam na to ochoty, ale z drugiej strony nie mogłam się oprzeć kojącemu dotykowi przystojnego blondyna. Powoli odwróciłam się w jego stronę, starając się nie utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego. Bill złapał za moje ręce i starał się je odciągnąć od piersi, napotykając jednak mój opór chwycił mnie za brodę i lekko ją uniósł.
- Jesteś piękna, nie masz się czego wstydzić...- mruknął, składając delikatny pocałunek na mojej szyi. Cicho jęknęłam i posłusznie opuściłam ręce, obnażając się całkowicie przed demonem. Piersi niemal od razu znalazły schronienie w dłoniach Ciphera; mężczyzna delikatnie rozprowadzał na nich mydło, uciskał je lekko, ale kiedy zahaczył palcem o moje sutki zrobiło mi się ciemno przed oczami. Mocno je zacisnęłam, co nie uszło uwadze blondyna.
- Patrz na mnie.- rozkazał i utrzymując ze mną kontakt wzrokowy, powoli opadł na kolana i zaczął wmasowywać w moje nogi gęsty płyn. Robił to z zadziwiającą lekkością, mimo to każdy jego ruch wywoływał u mnie kolejne fale podniecenia. Starałam się z całych sił myśleć o nim jako okrutnym demonie, ale w tamtej chwili ciało i pożądanie wzięło górę nad rozsądkiem. Ponownie jęknęłam, gdy dłonie Billa zaczęły sunąć w górę, zbliżając się niebezpiecznie do mojego łona.
CZYTASZ
R u mine | Gravity Falls
Fanfiction-Oh, czyżbym zapomniał się przedstawić? Nazywam się Bill Cipher.- powiedział, wbijając we wzrok, a jego spojrzenie od razu przywiodło mi na myśl tygrysa, wpatrującego się w swoją ofiarę, zanim odbierze jej życie. Przyjęłam pomocną dłoń, a Cipher z d...