Rozdział 28 Przywódca zbuntowanych

13.8K 690 54
                                    

Ewa Farna - Na Ostrzu

Postanowiłam potrzymać was trochę w niepewności i...

.

.

.

.

.

.

.

I na ciąg dalszy z tego co się dzieję z naszą Arią, poczekacie do czwartku! (Wiem wredna jestem :P) A teraz zapraszam na rozdział! ^^

----

-Tomasz- (Przywódca zbuntowanych)

Od czasu kiedy złamaliśmy Traktat z Alfą Watahy Dzikich Wilków, moi ludzie są niespokojni. Ja sam czuje niepokój. Przecież te dwa stada nas zmiażdżą! Dwa bardzo silne stada, a ich głównym przywódcą jest mój odwieczny wróg! Gorzej chyba nie może być?! Ale jest coś co daje mi przewagę. Widać Alfo Xavierze, że zraniłeś kogoś mocniej niż zamierzałeś! Popijam bursztynowy płyn z szklanki nie zwracając w ogóle uwagi na blondynkę, która siedzi na moim nogach i próbuje mnie uwieść. Z tego co pamiętam ma na imię.... Ech... Nie ważne!

-Kotek...- Mruczy, po czym całuje mnie zachłannie w usta. Oddaje pocałunek, po czym karcę ją srogim wzrokiem.

-Nie jestem kotem!- Warczę, a on drży. Uśmiecham się na ten widok.

-Przepraszam....- Szepcze, udając nieśmiałą. Widzę jak przegryza pomalowaną mocno czerwoną szminką wargę. Lustruje ją wzrokiem. Dziewczyna ubrana jest w różową miniówkę i krwistoczerwoną bluzkę do pępka. W chwili kiedy chcę mnie pocałować do pomieszczenia wchodzi mój przyjaciel- Krystian. Kiedy tylko go zauważam zrzucam blondynkę z swoich kolan, a on upada na podłogę z nie małym hukiem. Podnosi się masują swój tyłek. Patrzy na mnie z oskarżycielsko, a ja mrużę tylko oczy.

-Wyjdź!- Rozkazuje.

-Ale...- No kurwa! Ona ma jeszcze jakieś ale?!

-Powiedziałem wyjdź!- Ponawiam rozkaz, a blondynka wybiega z pomieszczenia z łzami w oczach. No trudno się mówi. Głupia, tępa suka. Myślała, że cokolwiek dla mnie znaczy? Jeśli tak to była w bardzo dużym błędzie. Krystian wzdycha tylko, po czym siada na fotelu obok.

-Co chciałeś?- Pytam.

-Chciałem ci tylko przekazać, że Xavier wysłał swojego ojca i jakąś dziewczynę do północnej części.- Oznajmia, a ja natychmiastowo się prostuje. Xavier? Wysłał swojego ojca, na to pustkowie? On chyba nie mówi o tym samym Xavierze!

-Chyba sobie jaja robisz!- Krzyczę.

-Nie, nie robię sobie żadnych jaj. Alfa Xavier wydał taki rozkaz. A my złapaliśmy tylko dziewczynę.- Ostanie zdanie wypowiedział niemal szeptem.

-ŻE CO, KURWA?! MOGLIŚMY MIEĆ XAVIERA W GARŚCI, A TY ZŁAPAŁEŚ NIC NIE WARTĄ DZIEWUCHĘ ZAMIAST JEGO OJCA?!- Syczę wściekły, a on kiwa potwierdzająco głową. Masuje swoje czoło dłonią.

-Mam ją przyprowadzić?- Pyta, a ja warczę na niego. Mam jeszcze rozmawiać z tym ścierwem?! On chyba oszalał!

~Zgódź się! Może się czegoś dowiemy.- Oświadczył mój wilk. Przemyślałem jego słowa i doszedłem do wniosku, że ma racje.

-Dobra, przyprowadź ją.- Mówię, a on wychodzi z pomieszczenia. Ciekawe kim jest ta dziewczyna? Chwilę później do pomieszczenia wchodzi dwóch mężczyzn trzymających za ramiona jakąś dziewczynę. Mężczyźni zmuszają ją by ta klękła. Dziewczyna przez chwile szarpie się, lecz po chwili ulega. Lustruję dziewczynę wzrokiem. Jest to szatynka z perfekcyjnym ciałem. No mówię wam! Ona jest idealna. Nagle głowa szatynki podnosi się do góry, a nasze spojrzenia się spotykają. Czuje pieczenie oczu i błogość rozlewającą się po moim całym cielę. Widzę jak oczy dziewczyny zmieniają kolor na czerwony. Już wiem co to oznacza.

~Nasza Mate!- Krzyczy mój wilk. Jeden mężczyzna, który trzyma moją Mate widząc, że patrzy na mnie uderza ją w policzek. Warczę na niego wstając.

-JAKIM PRAWEM UDERZYŁEŚ MOJĄ MATE!!!!!- Ryczę, a chłopak cofa się o krok do tyłu.

-Ja nie wiedziałem, że ona....- Mówi przestraszony, a ja warczę na niego, po czym uderzam go z pięści w twarz.

-WYJŚĆ!!!- Rozkazuje, a mężczyźnie pośpiesznie wykonują moje polecenie. Podchodzę do drżącej z strachu dziewczyny i biorę ją na ręce.

~Zrób coś!- Rozkazuje mój wilk, a ja nic nie odpowiadając niosę dziewczynę w kierunku swojego pokoju. Otwieram drzwi kopniakiem, po czym siadam z dziewczyną na swoim łóżku.

-Jak masz na imię księżniczko?- Pytam wtulając głowę w jej piękne włosy.

-H-Hope...- Szepta przestraszona.

-Ej! Nie bój się! Ze mną jesteś bezpieczna.- Oświadczam, łapiąc jej twarz w swoje dłonie. Dziewczyna patrzy na mnie, a ja na nią.

-A ty jak się nazywasz?- Pyta, a ja całuje ją w czubek głowy.

-Tomasz, księżniczko.- Odpowiadam.

-Ty jesteś moim Mate?- Pyta z niedowierzaniem, a ja śmieję się.

-Tak.- Przyznaję, po czym nie czekając na jej odpowiedź wpijam się w jej usta. Mrrr..Dziewczyna oddaje pocałunek równie zachłannie co ja, a ja mogę oświadczyć całemu światu, że jestem w niebie. Jej usta smakują pomarańczą, a ja kocham pomarańcze! Nawet nie zauważam kiedy kładę dziewczynę na materacu i zawisam na nią. Jutro dowiem się za co została tam wysłana, bo teraz.... Teraz mam coś do zrobienia...

-Edward- Kilka chwil przed spotkaniem z zbuntowanymi-

Jechałem wraz z Hope do Północnej Części, a w samochodzie panowała grobowa cisza. Byłem wściekły na swojego syna. Jak on mógł, wysłać własnego ojca na to przeklęte pustkowie?! No pytam się jak?! Nagle coś uderzyło w bok samochodu, przez co Hope pisnęła. Zamknij się suko, bo zaraz utnę ci ten twój język. Wyszedłem z samochodu, trzaskając drzwiami. Rozejrzałem się wokół i nic nie zauważyłem, miałem już wrócić do samochodu gdy nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu. Myślałem, że to Hope więc warknąłem.

-Zabierz tą rękę suko!- Krzyknąłem obracając się w kierunku tej osoby. Ale ku mojemu zdziwieniu nie była to Hope tylko jakiś rudowłosy wilkołak. O cholera! On jest jednym z zbuntowanych! Szybko odskoczyłem od niego, a on zaśmiał się złośliwie.

-Co były Alfa Watahy Śmierci robi tu sam? Bez ochrony? Hym?- Pyta z złośliwym uśmieszkiem. Szybko przyjmuje dumną pozycje i patrze na tego śmiecia z wyższością

- Ja? Spaceruje matole!- Krzyczę rzucając się do ucieczki.

-Alfo! Alfo! Pomóż mi!- Krzyczy trzymana przez dwóch mężczyzn Hope. Prycham pod nosem i biegnę dalej. Słyszę, że ktoś biegnie za mną, lecz ja przemieniam się w czarnego wilka i biegnę dalej. Mam zamiar wrócić do domu syna i wszystko mu opowiedzieć! A Hope? Mogą ją zabić i tak nikt za nią nie zapłacze! A i moje zachowanie nie było aktem tchórzostwa! To był akt łaski! Nikt chyba nie wie jak wielką łaskę im okazałem! Przecież ich nie zabiłem!

CDN

No i mamy kolejny rozdział? Co o nim uważacie? Mam też nadzieję, że nie zabijecie mnie za nie opisanie co się dzieję z Arią? (Oczka kota z Shreka) Pozdrawiam i do czwartku! <3

My DedicatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz