Rozdział 23 Wyjazd

14.3K 750 87
                                    

Nightcore - Don't You Worry Child (Female version)

-Aria-

-To znaczy kochanie, że ani Hope, ani mój ojciec już nie sprawią, że z twoich pięknych oczu będą cieknąć łzy.- Oświadcza, patrząc mi w oczy. 

-Xavier, co zrobiłeś?- Pytam z przerażeniem. Mimo tego, że ich nie lubiłam to boję  się, że Xavier popełnił jakiś straszny błąd. Bo przecież to dalej jest jego ojciec i członek stada. Widzę jak Xavier zaciska  dłonie w pięści, a to oznacza, że coś jest nie tak. Łapie go za rękę. Xavier odwraca się do mnie, tak że widzę jego twarz. Jego oczy są czarne jak kosmos bez gwiazd.

- Od dziś nie mają prawa przebywać w tym domu.- Syczy rozdrażniony. A ja wytrzeszczam oczy. 

-Czy ty ich...- Nie dokańczam, bo Xavier zaczyna się śmiać. Patrze na niego jak na wariata.

- Czy ich wygnałem? Szczerze?- Pyta, a ja kiwam głową.- Powinienem to zrobić, lecz nie zrobiłem tego. Za to wysłałem ich do północnej części i dałem dożywotni zakaz zbliżania się do głównej siedziby.- Powiedział kiedy skończył się śmiać. Analizowałam jego słowa i mówiąc szerze poczułam  wielką ulgę. Nie żebym lubiłam Hope czy Edwarda, lecz ulżyło, mi że Xavier nie zrobił czegoś czego będzie później żałować. Nic nie mówiąc przybliżyłam się do Xaviera i przytuliłam go. On nie czekając ani chwili przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej. Byłam szczęśliwa, lecz równocześnie zaniepokojona. Czułam, że Hope zostawiła mi jaką niespodziankę przed swoim wyjazdem... A znając ją ta niespodzianka wcale mi się nie spodoba... Mam jednak nadzieję, że to tylko głupie przeczucie...

-Kilka godzin przed wyjazdem Hope do północnej części-

-Rafał-

Patrze jak moja piękna Hope pakuje swoje rzeczy do wielkiej czerwono-niebieskiej torby. Nie wierze, że Alfa uwierzył tej suce. (Mam na myśl naszą "Ukochaną" Lunę) Postanawiam coś z tym zrobić. Przecież nie może tak być, że uczciwa dziewczyna zostaje ukarana za nic! Podchodzę do Hope i obejmuje ja od tyłu. Czuje jak przechodzi ją dreszcz. Uśmiecham się widząc jak na nią działam. (Ta.... Hope chyba poczuła obrzydzenie, no ale dobra... Niech ci będzie. Dop-Aut) 

~Nie masz prawa obrażać naszej Luny!- Warknął mój wilk. Przekręciłem oczami na jego zachowanie, lecz nie skomentowałem jego słów.  

-Kochanie...- Szepcze do jej ucha, przy okazji przegryzają jego płatek. Hope wzdycha ciężko i odwraca się do mnie. Patrze w jej piękne oczy, które są w obecnej chwili smutne. Serce mi się kraja na widok smutnej Hope. Całuje ją delikatnie w usta, po czym łapie jej twarz w dłonie.

-Rafał, ja muszę się spakować.- Mówi, a ja zaciskam szczękę. Nie chcę by odjeżdżała!

~Ona się z tobą bawi, bałwanie!- Krzyczy mój wilk, a ja warczę na niego w myślach. 

~Nie prawda! I sam jesteś bałwanem!- Zaprzeczyłem wściekły. Nie wierze, że Hope mogła by się tak nie szanować i spać ze mną tylko po to bym zdobył  dla niej to Wilcze Ziele. Dziewczyna już chciała wrócić do wcześniejszej czynności, lecz złapałem ją za ramię. Hope popatrzyła na mnie szukają odpowiedzi. 

-Hope po co ci było to zielsko?- Zapytałem, a ona się spięła.

-Chciałam je poddać Lunie, by ta dostała zatrucia pokarmowego.- Odpowiedziała niewinnym głosikiem.- A co?- Zapytała. 

~Nie widzisz, że ona kłamie?!- Zapytał mój wilk. Zignorowałem jego słowa. Hope patrzyła na mnie z zainteresowaniem. Westchnąłem nie wierząc, że to powiem. 

-Hope... Uważam, że ta dzida zasługuje co chciałaś zrobić i dla tego.... Zakończę to co zaczęłaś.- Oświadczyłem, a ona zrobiła wielkie oczy. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem i podziwem. Niespodziewanie wbiła się w moje usta 

-Dziękuje!- Pisnęła uradowana,  po czym powróciła do pakowania. Na moje usta wpłynął gigantyczny uśmiech. Byłem szczęśliwy, że dzięki mnie będzie szczęśliwa.

~Debil! Czyż nie widzisz, że właśnie o to jej chodziło?!- Zapytał wściekły, a ja tylko prychnąłem rozdrażniony.

~Nie. A czy ty nie widzisz, że ją kocham, i że dzięki mojemu czynowi będzie szczęśliwa?!- Warknąłem do niego.

~Pff... Rób co chcesz! Lecz jeśli przez to Alfa skaże cię na śmierć, to już nie moja wina!- Krzyknął po czym umilkł. Prychnąłem rozbawiony. Przecież to będzie wyglądało jak zwykłe zatrucie pokarmowe, więc Alfa nie ukaże nikogo, prawda?

CDN

No więc nasza Hope znalazła pomagiera.... Hym.... Ciekawe czy mu się uda? xD No dobrze kochani dziś macie dodatkowy rozdział. Mam nadziej, że się cieszycie? No ale z tym nie koniec z niespodziankami (Może nie którzy już wiedzą.) Wstawiam wam tu prolog, opowieści o naszym bogach olimpijskich. Mam nadzieje, że komuś się spodoba i przeczytacie pierwsze dwa rozdziały, które się już pojawiły!

A oto prolog: (Książka jest pisana osobno i znajdziecie ją już na moim profilu)

Zeus wezwał wszystkich Bogów na Olimp by przedyskutować z nimi sytuacje związaną z opętanymi. Ostatnim czasem bowiem, Opętani odważyli się na dwa ataku w kierunku nie bogów, a ludzi. Bogowie nie wiedzieli jakie są powody tych ataków, lecz byli pewni że muszą bronić ludzi jak i swych potomków. Wszyscy zobowiązali się do pomocy w ochronię swych dzieci, no prawie wszyscy. Hades oświadczył, że nie ma powodów by pomagać w ochronię ludzi, czy tym bardziej młodych bogów. Bogowie wiedzieli, że jeśli Hades nie zechcę im pomóc to może to sprawić, że ataki nasilą się. Zeus i Posejdon przekonali brata mówiąc, że jest możliwość że gdzieś pośród ludzi jest jego przeznaczona. Mimo, że te słowa trafiły do serca Hadesa jego mina pozostał niewzruszona, lecz kiedy wszyscy Bogowie zaczęli błagać go by im pomógł ten zgodził się. Hades i tak by się zgodził, bo od dłuższego czasu czuł, że stanie się coś co odmieni jego życie już na zawsze... Sam nie wiedział nawet co przez swoją zgodę odnajdzie, a właściwie kogo...

W czasie obrad Bogów, młoda dziewczyna o imieniu Persefona przeprowadziła się wraz z adopcyjną matką i siostrą do miasta gdzie znajdowała się szkoła, do której uczęszczali młodzi bogowie. Adopcyjna matka i siostra Persefony były Harpiami, które wiedziały kim tak na prawdę jest Persefona. Wiedziały, że jest przeznaczoną ich pana lecz także wiedziały, że jest za młoda na zostanie żoną Hadesa. Myślały, że Persefona nic nie wie o swej mocy, lecz były w bardzo wielkim błędzie. Nadszedł dzień, w który dziewczyny miały iść do szkoły, lecz ten dzień był też dniem nieobecności Władcy Hadesu i Zeusa w szkole...

Mam nadzieje, że was zainteresowała? No dobra kochane wilczki ja już kończę! To do następnego! (Kolejny jutro)

My DedicatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz