Rozdział 41 Nick

11K 643 32
                                    

One Direction - Perfect (Official Video)

-Xavier-

Jest druga w nocy, a ja zamiast spać wpatruję się w moją małą królową. Bardzo się ucieszyłem kiedy Aria sama z siebie przytuliła się do mnie. Kiedy poczułem jej ciepłe ciało przy swoim chciałem zawyć z szczęścia. Przez tydzień moja mała Mate płakała i zadręczała się.  Chciałem coś zrobić, lecz nie podtrawiłem. Byłem bezradny w walce z jej łzami i smutkiem. Ja najpotężniejszy Alfa na ziemi nie mogłem nic zrobić. Ta bezradności dobijała mnie, a na dodatek dowiedziałem, się że ta suka- Hope jest w ciąży. Spodziewa się dziecka mojego największego wroga. Przyciągnąłem śpiącą Arie mocniej do swojego ciała. Wczorajszego wieczoru, moje słoneczko oznajmiło, że jest gotowa by mieć ze mną dziecko. Ta wiadomość sprawiła, że i mój zły humor rozmył się. Jedna rzecz mnie tylko zamartwia. Przysięga, którą jej złożyłem... Obiecałem, jej że zrobię wszystko by nasze dzieci były bezpieczne nawet jeśli będzie to oznaczało jej śmierć. Kłamałem. Zrobię wszystko, lecz nie skaże swojej kruszynki na śmierć. Wolałbym już nigdy nie mieć dzieci, niż by miał jej cokolwiek zrobić. Mimo to jednak nie pozwolę by jej jak i naszemu nienarodzonemu dziecku stała się krzywda. Pocałowałem ją w czubek głowy.

-Nie martw się kochanie nie pozwolę by cokolwiek ci się stało...-Wychrypiałem do jej ucha, a ona zmarszczyła uroczo swój nosek. Kocham ją tak bardzo i nie wyobrażam sobie by stała się jakakolwiek krzywda. Albo bym ją stracił. Jest moim życiem, moim powietrzem i sercem. Bez niej nie będzie mnie, nie będzie stada. Westchnąłem. Co ty ze mną robisz kochanie? Wtuliłem się w ciało swojej przeznaczonej i ułożyłem głowę na poduszczę, próbując zasnąć. Udało mi się to dopiero po jakiś dwudziestu pięciu minutach. 

Stałem nad jeziorem, a w okół mnie trwała wojna. Moi ludzie walczyli z zbuntowanymi i wygrywali. Zabijałem każdego zbuntowanego, który się do mnie zbliżył. Nagle przed oczami pojawia się mój brat- Nick. Jego rude włosy zdobi krew. Mój brat podchodzi do mnie, a ja zauważam na jego rękach krew. Krew o zapachu lasu i truskawek. To przecież krew Arii! Posyłam w stronę brata niezrozumiałe spojrzenie. Co to wszystko znaczy?!

-Nick?!- Rudowłosy bucha śmiechem, a jego oczy czarnieją.

-Ach... Bracie nie wiesz nawet jaka to ulga zabić kolejną Lunę...- Jego twarz przybiera minę szaleńca, a oczy zaczynają wariować. Czekaj! Co on powiedział?! Kolejną Lunę?!

-To ty zabiłeś naszą matkę?!- Syczę, a moje oczy zmieniając kolor. Nick śmieję się, po czym potakuje.

-Tak to ja... Nie wiesz nawet jak było mi przyjemnie kiedy krzyczała i błagała bym przestał... Ach... Ale za to ta twoja suka nie chciała krzyczeć!- Z każdym jego kolejnym słowem jego pięści spotykały się z drzewem.- Nie chciała krzyczeć! Nie chciała! Rozumiesz?!-  Krzyczał, spoglądając na mnie z wyrzutem. Zacisnąłem dłonie w pięści i przywaliłem bratu w twarz. Z jego złamanego -zapewne- nosa leci krew, lecz ten się tylko śmieje.

-Kłamiesz!- Moje słowa sprawiają, że mój brat tylko klepie mnie przyjacielsko po ramieniu.

-Nie. Braciszku musisz mi podziękować. Uwolniłem cię. Dałem ci wolność.- Szepcze przyjaźnie, a ja mam ochotę go wypatroszyć.  Odskoczyłem od niego i posłałem mu zimne spojrzenie.

-Gdzie ona kurwa jest?!- Warknąłem, a Nick złapał mnie za rękę. Biegliśmy w tylko mu znanym kierunku. Po minucie biegu dotarliśmy pod stray dąb. Dokładnie w tym miejscu znaleziono ciało mamy... Podbiegam do drzewa i zamieram. Na ziemi leży rozszarpane ciało mojej ukochanej. Z mojego gardła wyrywa się ryk. Mój wilk chce wyjść na zewnątrz i rozszarpać tego popaprańca. Nagle dociera do mnie jedna bardzo ważna sprawa. Mojej ukochanej już nie ma. Odebrał mi ją! Odwracam się w kierunku brata i posyłam w jego stronę warknięcie. Rzucam się na niego i zaczynam go drapać i gryźć.

-Możesz mnie zabić, lecz to i tak nie da. Ona nie żyje!- Jego słowa sprawiają, że wgryzam mu się w tętnice i rozszarpuje ją. To jednak nic nie daje, bo on dalej żyje. Ostatnie co słyszę to radosny śmiech Tomasza w mojej głowie.

-Wygrałem!-  W lesie rozbrzmiewa jego radosny głos. Słychać w nim nutę wyższości i zwycięstwa.

-NIE!!!!!!- Wrzeszczę, a wszelka zwierzyna z okolicy pięciu kilometrów ucieka. Moja krew wrze, a ja jestem gotów zabić każdego.

Otwieram gwałtownie oczy. Jestem cały spocony, a mój oddech jest bardzo szybki. Rozglądam się nerwowo po pomieszczeniu, a kiedy zauważam obok siebie ciało Arii dociera do mnie, że to tylko sen. Bardzo zły sen. Wtulam się w swoją przeznaczoną i wdycham jej zapach. Zapach lasu i truskawek. Całuje ją w czoło.Ten sen był straszny. Moja wyobraźnia lubi robić ze mnie frajera. Nagle czuje jak moje kochanie zaczyna się wiercić. Po chwili jej piękne oczka spoglądają w moje. 

-X-Xavier?- Pyta zachrypniętym głosikiem. Przyciągam ją jeszcze mocniej i całuje w czubek nosa.

-Tak, kochanie to ja.- Na twarz mojego małego słoneczka wpływa uśmiech. Yen sen był potworny. I jeszcze Nick... Tak dawno nie widziałem swojego brata, może czas go zaprosić? Ale chciałbym poznać opinie mojego skarba. Teraz nawet na chwilę nie spuszczę z jej oka. Nie po tym śnie.

-Moja królowo, chciałabyś poznać mojego brata?- Pytam, a moje kochanie chichoczę słysząc swoje nowe przezwisko. Kładzie się na mojej klatce piersiowej i robi zamyśloną minę.

-Oczywiście, mój królu...- Szepcze do mojego ucha, a ja czuje jak robię się twardy. Kiedy zamieniam się z moją kochaną miejscem tak, że to ona jest teraz pode mną chichoczę. Mam zamiar spędzić z nią miło czas, lecz w moich sercu dalej pozostaje obawa. A co jeśli ten sen stanie się rzeczywistością?

CDN

No i kolejny rozdział już jest!

My DedicatedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz