Rozdział 20. Mamo, tato poznajcie mojego chłopaka.

519 28 15
                                    

Obudziłam się wcześnie rano. Od razu dopadły mnie wspomnienia z wczorajszego dnia. Spojrzałam na drugą połowę łóżka i kiedy ujrzałam śpiącego Michaela odetchnęłam z ulgą, że to jednak nie był sen. Nie mogąc oderwać wzroku od jego anielskiej twarzy wzięłam w palce pojedynczego loka i zaczęłam smyrać nim po jego policzkach na co zaczął się kręcić i mruczeć coś pod nosem. Nie wytrzymałam i zaczęłam się cicho śmiać. Przysunęłam się bliżej i delikatnie musnęłam jego usta, a kiedy chciałam się odsunąć poczułam, że przyciąga mnie do siebie pogłębiając pocałunek.

-Co to było?- zapytałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.

-Musiałem sprawdzić czy to mi się nie przyśniło.- uśmiechnął się.

-Też tak myślałeś?- zaśmiałam się.

-Tak.-zaczęliśmy się śmiać. Nagle usłyszałam dźwięk mojej komórki, sięgnęłam ją i odebrałam.

-Halo?

-Victoria powiedz, że ten pajac jest z Tobą.

-Karen o czym Ty mówisz?

-Jackson!- wydarła się do słuchawki.

-Michael Twoja przyjaciółka chyba chce z Tobą rozmawiać.- podałam mu słuchawkę, a po chwili usłyszałam krzyki przez co zaczęłam się śmiać. Biedny Mike dostał chyba ochrzan roku, odsunął aż trochę słuchawkę od ucha krzywiąc się przy tym.

-Ale Karen jest siódma rano więc nie wydzieraj tej jadaczki, bo ja mam tu ciekawsze rzeczy do roboty.- puścił mi oczko, pokręciłam głową- Tak...jestem z Victorią, w jej w domu i w jej w łóżku i właśnie przerwałaś nam ważną czynność...- walnęłam go w ramię, zaśmiał się - Zapomniałem wczoraj zadzwonić, przepraszam...mhm...przekaże jej... na razie małpo.- oddał mi telefon.

-Karen powiedziała, że masz mnie pilnować i serdecznie Cię pozdrawia.- uśmiechnął się.

-Dziękuję, a że pilnować Ciebie trzeba to akurat wiem.

-Ale wy jesteście wredne.- powiedział z udawanym smutkiem, pocałowałam go w policzek.

-Wstajemy i...

-...o tej godzinie?! Ja się z łóżka nie ruszam i Ty też nie.- położył się na mnie przez co uniemożliwił mi jakikolwiek ruch.

-Michael złaź!

-Nie.

-Ale ja muszę wstać.

-Ale ja nie muszę, a jak ja nie muszę to Ty też nie.- wyszczerzył się, westchnęłam.

-Za dwie godziny mam być w firmie, bo mamy ważne spotkanie więc z łaski swojej zejdź ze mnie. Dam Ci buzi w zamian.

-Pfff buzi.- prychnął.

-A co mam Ci dać?

-A co mam Ci dać?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Every Love Lasts As Long As It Deserves... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz