Prawa kieszeń – nic, lewa – to samo. Może tylne? Cholera, nadal nic! Musiał mi gdzieś wypaść. Jestem pewien, że był w przedniej!
Spojrzałem za siebie, pomiędzy nogami, dając stworowi więcej czasu do popisania się, a po scyzoryku ani śladu. Szybciej, szybciej! Prawa strona? Bingo!
Zacząłem czołgać się tak szybko, jak tylko potrafiłem w kierunku ostrego narzędzia, a w międzyczasie kreatura dosłownie rzuciła się na mnie. Chciała mnie podrapać, ugryźć... Była tak blisko, wręcz leżała na mnie.
Czy to przed tym chcieli nas chronić? Dlaczego nam nie powiedzieli? Byłem pewien, że moglibyśmy się dogadać, gdybyśmy wiedzieli, że stawką jest nasze życie. A może to jeden wielki test? Jedną z tych rzeczy, w które nadal nie mogłem uwierzyć było to, że tak dobrze zaopatrzone siły zbrojne dały się tak szybko pokonać.
W odpowiednim momencie złapałem go za ręcę i trzymałem jak najdalej od siebie, przez co nie miałem czym chwycić scyzoryka. Był bliżej, niż nasze twarze, jednak to nadal za daleko, by złapać go zębami. Żadna inna część ciała, którą mógłbym się w tej sytuacji posłużyć nie przychodziła mi do głowy. Więc co mi pozostało? Czekać do mojego wyczerpania i dać mu się pożreć? Nie, nie, jest jeszcze Ada, o którą muszę dbać.
Weź się w garść, do cholery! – pomyślałem, przeklinając siebie samego.
Puściłem jego prawą rękę i szybko sięgnąłem po narzędzie. Gdybym tylko potrafił zatrzymywać czas – wszystko byłoby lepsze. Moje decyzje, moje ruchy... A teraz? Mając w dłoni małe ostrze zupełnie nie wiedziałem jak go użyć. Celować w głowę, w rękę rękę, czy znowu stchórzyć?
Nie jestem spokrewniony z przemocą. To okrutne, co właśnie powinienem zrobić w samoobronie.
Zadziałałem spontanicznie i brutalnie dopiero wtedy, gdy poczułem jego paznokcie na mojej klatce piersiowej. Próbował rozerwać mi koszulkę, był coraz bardziej agresywny; denerwował się. W tymczasie wymierzyłem scyzorykiem jego głowę i uderzyłem w nią. Dotarłem prosto do mózgu, czułem to.
Stwór upadł na mnie, a jego wygląd, który obserwowałem teraz z bardzo bliska przyprawiał mnie o dreszcze. Czując do tego odór, jaki wydzielał – czym prędzej zrzuciłem go z siebie i nadal siedząc zamknąłem drzwi od łazienki.
Zanim dojdę do siebie, wyjdę stąd i spróbuję szukać leków gdzieś indziej może minąć sporo czasu. Martwię się, że nie zdążę i z Adą stanie się coś złego. Dziewczyny też pewnie niepokoją się gdzie jestem... ale mnie nie przechodzi teraz przez myśl nic innego niż pytania: ,,Czy postąpiłem słusznie?" i ,,Czym są te stworzenia?". Nie mogłem uwierzyć w to, co zrobiłem. To stało się tak szybko, a na tak długo zostanie w mojej pamięci. Po prostu nie potrafię przyjąć do siebie wiadomości, że kogoś zabiłem. Kogoś lub coś, ale zrobiłem to. Mam nadzieję, że był to mój pierwszy i ostatni raz.
Nadal siedząc i użalając się nad sobą w zamkniętej toalecie, spojrzałem na sztywnego osobnika. Nie wyglądał normalnie nawet w trzydziestu procentach. Ale odczuwał głód i złość. Nic już nie rozumiem.
Po dłuższym zastanowieniu i dojściu do wniosku, że innego wyjścia i tak nie ma – otworzyłem drzwi.
W duchu modliłem się, by sytuacja sprzed godziny nigdy więcej się nie powtórzyła. Najlepszą opcją dla mnie byłoby wymazanie sobie tego z pamięci. Szkoda, że to niemożliwe. Co więcej, byłem prawie pewien, że tak od dziś będzie wyglądać moje (i nie tylko) życie. Nie wiedziałem nawet do końca, czy chcę opuszczać to miejsce. Czy chcę widzieć „nowy świat”. Niestety, jak już wszyscy wiemy; ,,nowe" nie zawsze oznacza ,,lepsze".
Ściskając scyzoryk w prawej dłoni, wręcz czułem, jak się z nim zaprzyjaźniam. Domyślałem się, że broń stanie się podstawowym przedmiotem, od którego będzie zależeć to, czy jeszcze żyjesz. A ja nie chciałem umierać.
CZYTASZ
Dom śmierci
Science FictionZiemia była naszym domem. Nie zawsze i nie wszędzie panował pokój, ale staraliśmy się utrzymywać harmonię. Teraz jest już na to za późno. W czasach, które nastały, każdemu przyda się znajomość sztuki przetrwania. Zastąpiła ona bowiem wszystko - miło...