Poczułem, jak oblewa mnie zimny pot. Byłem prawie pewien, że Hanna czuje to samo. Moje dłonie automatycznie zaczęły tak drżeć, że jedyne o czym myślałem było utrzymanie Ady w moich ramionach. Ona musiała to przeżyć.
Spojrzałem na Hannę, która z wielkim smutkiem wymalowanym na twarzy powoli unosiła ręce w górę. Naprawdę chciała się poddać, czy miała jakiś plan? Po chwili jej przerażony wzrok napotkał mój.
— Co teraz? — wyszeptała, a jej głos łamał się coraz bardziej z każdą sylabą. — Na to też masz niezawodny pomysł? — Zamknęła oczy, z których już po chwili wypłynęło morze łez, a jej usta zamieniły się w wąską linię.
Postanowiłem pozostawić ją bez odpowiedzi.
Moje oczy wędrowały jak szalone po moim polu widzenia. Zielona trawa, ścieżka, po której szliśmy... Spojrzałem na Adę, której stan był stabilny. Jako jedyna przez całą wędrówkę nie szepnęła nawet słowa. Mimo wszystko wiedziałem, że niedługo poczuje się lepiej; chociażby dlatego, że jej zwierciadła duszy zaczęły normalnie funkcjonować. Jej oczęta już nie wyglądały jak u porcelanowej lalki. Soczewki odzyskały swój kolor i blask, reszta rzęs, które pozostały, wydłużyła się, a co najważniejsze — mrugała. Nie potrzebowała od tego dłuższych przerw w postaci drzemki. Może jednak lekarze świetnie się spisali?
— Odwróćcie się i odłóżcie małą na ziemię — rozkazał dobrze znany mi głos doktora Malinowskiego. To niebywałe, że pojawiał się zawsze i wszędzie, lecz o złej porze.
Chcieliśmy się poddać? Nie. Czy mieliśmy inne wyjście? Odpowiedź brzmi tak samo: nie. Chyba, że będziemy od nich sprytniejsi, czym wykazaliśmy się już niejeden raz.
Spanikowana Hanna nie potrafiła ruszyć się nawet w najmniejszym stopniu, dlatego to ja odwróciłem się pierwszy. Fakt, że wykonuje jego rozkazy mógł być dla Malinowskiego satysfakcjonujący, ale nie ma mowy, że ponownie rozdzielą mnie z siostrą!
Po spojrzeniu na niego wszystko było jasne. Nie stał tam tylko on, lecz cała jego armia. Około dwudziestu żołnierzy z bronią w dłoniach wpatrzonych w trójkę nastolatków. Wszystko wyglądało jak ukartowane. Wiedzieli, że tu będziemy?
— Następnym razem, panie Redyk, choć zapewniam, że takiego nie będzie — zaczął doktor — proszę się upewnić, czy aby na pewno kamery nie monitorują każdego pańskiego ruchu.
Kiedy to powiedział, Hanna wreszcie zdobyła odwagę, by odwrócić się w ich stronę. Spojrzała na mnie zmieszana. Pewnie, tak jak ja, nie wiedziała co myśleć o tej sytuacji.
Szlag! Wiedziałem, że to nie może być takie proste! Wiedziałem, źe coś się nie uda! Ale czy naprawdę daliśmy się złapać przez coś tak banalnego jak monitoring?
Moja towarzyszka zbliżyła się do mnie i schowała za moimi plecami. Z początku myślałem, że jej strach był na tyle duży, że chciała się w jakiś sposób obronić. Uznałbym to za normalne, bo gdyby normy przyjęte przez społeczeństwo nie mówiły, iż mężczyzna musi być męski — zrobiłbym to samo, co ona. Po chwili jednak w dość niezauważalny sposób rzuciła:
— Brama jest otwarta.
Z wielką trudnością nie uległem pokusie, by się odwrócić i sprawdzić to wzrokiem. Nie było to takie proste, bo po prostu nie dowierzałem, że los daje nam kolejną szansę! Gdyby jednak moje spojrzenie powędrowało w tamtą stronę, któryś z nich na pewno by to zauważył. Musiałem jedynie zaufać Hannie, która została za moimi plecami, by nie wzbudzać podejrzeń. Powoli zacząłem układać w głowie plan, jak najszybciej stąd uciec.
CZYTASZ
Dom śmierci
Science FictionZiemia była naszym domem. Nie zawsze i nie wszędzie panował pokój, ale staraliśmy się utrzymywać harmonię. Teraz jest już na to za późno. W czasach, które nastały, każdemu przyda się znajomość sztuki przetrwania. Zastąpiła ona bowiem wszystko - miło...