4

37 3 8
                                    

Co prawda, nie dostaliśmy kolacji, jednak nie przeszkodziło mi to w szukaniu drogi ucieczki. Po całej sytuacji od razu, nie czekając na żadne pozwolenie, pomogłam doczłapać się Adamowi do pokoju. Był taki ciężki...

Podejrzewam, że nawet nie ma tu lekarza, który mógłby go zbadać. Wygląda okropnie z podbitym okiem i rozciętą wargą. Nie widziałam w życiu większej agresji od tej, która wydarzyła się dzisiaj.

Licząc na to, że mój brat niedługo zaśnie – zaczęłam przygotowywać plan. Brama, którą widziałam to najprawdopodobniej wyjście. Tylko jak dostać się do niej niezauważonym?

Po chwili usłyszałam chrapanie.

Okay, Adam. Pokażę ci teraz na co mnie stać.

Po tym, co stało się dzisiaj, moje chęci opuszczenia tego miejsca znacznie wzrosły. Wstałam z łóżka, odgarnęłam włosy z twarzy i rozejrzałam się, by przyzwyczaić oczy do panującej ciemności. Otworzyłam drzwi, które zaskrzypiały, a ja zacisnęłam zęby. Oby nikt tego nie usłyszał. Wyszłam i by nie wzbudzać podejrzeń – zamknęłam je. Odwróciłam się i przebiegłam oczami po dużej sali. Zauważyłam strażnika, stał przy biurku i uzupełniał coś w stosach papieru. Jedna kartka szczególnie przykuła jego uwagę, ponieważ schował ją w kieszeń i odszedł pogwizdując. Korzystając z okazji – chciałam przebiec od razu do drzwi i wydostać się z budynku. Następnym przystankiem byłaby brama do wyjścia z piekła. Gdyby to wszystko było takie łatwe...

W połowie drogi usłyszałam kroki. Nie wiem czyje były, ale nie mogłam dać się złapać. Często oglądałam z mamą filmy kryminalne. Bohaterowie takich ekranizacji działali spontanicznie i zawsze uchodzili z tego cało. Zawsze chciałam przeżyć coś takiego, a teraz miałam okazję. Nie zamierzałam wracać, nie zdążyłabym. Schowałam się więc pod ogromne biurko. Moje serce przyspieszyło. Miałam wrażenie, że słychać jego bicie, co denerwowało mnie jeszcze bardziej. A co, jeśli biło zbyt głośno? Pot spływał mi po twarzy. Przez te parę chwil mogłam się czuć jak przestępca lub główka bohaterka jakiegoś filmu z dużą ilością akcji, zagadek i adrenaliny. Spod lady widziałam tylko wojskowe buty i kawałek męskich bojówek moro. Domyślałam się, że był to jeden z uzbrojonych.

Uspokój się, Ada – pomyślałam, wycierając dłonią pot z czoła. – Mama zawsze powtarzała, że jesteś zaradną dziewczynką. A w zasadzie już kobietą. Dasz radę.

W pierwszej chwili moim pomysłem było odwrócenie jego uwagi. Rozejrzałam się. Nic poza małą ilością kurzu. Żadnego kamyczka, szklanego odłamka... Nic. Chyba naprawdę dbają tu o higienę, zważywszy na to, ile osób dziś się tędy przechadzało.

No cóż, istnieją też inne sposoby poza przyznaniem się do winy.

Wtem usłyszałam kroki drugiej osoby. Tym razem zamiast ciężkich butów, spod lady zauważyłam czarne skarpetki w połączeniu z niebieskimi dresami. Mimo tego, że na ogół było tu zimno; czułam się teraz jak w saunie.

– Alan, przecież każdy już śpi – rzekł. – Nie masz po co tu stać.

– A co z tobą?

– Przyszedłem się tylko odlać – odpowiedział, po czym odszedł.

Po upływie paru minut obydwoje wyszli z dużego pomieszczenia. Lekko wychyliłam głowę i sprawdziłam, czy na pewno nikogo tu nie ma. Byłam zupełnie sama. Wyszłam spod biurka, a następnie powędrowałam w stronę drzwi. Po tym zdarzeniu mogłam już odetchnąć z ulgą. Teraz powinno być już tylko lepiej.

Przebiegłam sprawnie do dużych drzwi i bez zastanowienia je otworzyłam. Nie wydały z siebie żadnego dzwięku. Wyprowadziły mnie na chłodną noc. Niestety, to jeszcze nie koniec. Cały korytarz otoczony murami stał właśnie przede mną. Mój wzrok zatrzymał się na niebie. Było piękne, granatowe i gwieździste. Potrząsnęłam głową na znak "weź się w garść!". Na moje nieszczęście, było już za późno. Za bardzo się rozmarzyłam. To mój pierwszy – i najprawdopodobniej ostatni – błąd popełniony na tej misji. Na misji, na której miałam pokazać Adamowi, że się mylił. Że potrafię nas stąd wydostać.

Poczułam mocne szarpnięcie. Nie takie, jakim wyciągali mnie ostatnio z domu. Ktoś, kto stał za mną, drapał mnie, próbował przewrócić mnie swoim ciałem. Szybko odwróciłam się i spostrzegłam coś na wzór człowieka. Czy ta osoba była tu od początku?

– Co pan robi?! – wykrzyczałam. – Pomocy!

Pod osłoną nocy nie zdołałam zobaczyć nic więcej poza jego charakterystycznym kształcie twarzy. Była inna, zdeformowana.

Jego twarz zbliżała się do mojego ciała. Zaczął kłapać zębami i charczeć. Byłam na tyle przerażona, że odwołałam całą misję. Zaczęłam krzyczeć, błagać o pomoc, zanim to coś mnie zabije. Był coraz bliżej, a ja dokładniej widziałam jego twarz. Jego brak większości zębów, szarą, nienaturalną cerę i dużo zmarszczek. Był ubrudzony czerwoną mazią. Mogła to być krew.

– Pomocy! – zawołałam ponownie. Mam nadzieję, że obudziłam dosłownie wszystkich z tego miejsca, bo nie miałam siły szarpać się z nim dłużej.

ADAM

Obudził mnie znajomy krzyk. Obolały wstałem z łóżka szybciej niż kiedykolwiek i rozejrzałem się po pokoju. Pięć sekund wystarczyło, by połączyć fakty; wrzaski i brak Ady w swoim łóżku.

Czym prędzej wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. W dużej sali stał tłum szeptających ludzi. Starałem się przez nich przecisnąć, ale na darmo. Usłyszałem głośne strzały z zewnątrz. Po chwili w holu z wielkim echem rozbrzmiały krzyki, które wzbudziły w ludziach większą ciekawość. Otworzyli drzwi i zaczęli panikować. Szukali drogi ucieczki. Większość z nich biegła do wielkiej bramy, która i tak była zamknięta. Zrobił się jeden wielki chaos; przewrócili wielki, charakterystyczny dla tego miejsca stół, krzywdzili się, darli kartki i demolowali – niekoniecznie swoje – pokoje.

Starając się uniknąć tego wszystkiego, szybko przybliżyłem się do źródła dźwięku i zobaczyłem dwie leżące postacie. Światło padało prosto na jedną z nich. Druga leżała gdzieś w cieniu. Widziałem sporo krwi. Podszedłem jeszcze bliżej. Wtedy moje serce zaczęło bić szybciej, a moja twarz przybrała kolor czerwony. Miałem ochotę rzucić się na ziemię i pogrążyć w rozpaczy. Pewnie bym to zrobił, gdyby pierwsza z postaci nie podniosła się i zaczęła atakować. Nie chciałem wierzyć własnym oczom. Starszy pan o siwych włosach, nienaturalnym kolorze skóry i w poszarpanych ubraniach wstał z ziemi z dziurą po kuli, która widniała w obrębie serca, po czym wzgryzł się w szyję jednego ze strażników, będącego akurat w piżamie. On po prostu zaczynał go konsumować jak jakąś przystawkę. Polało się jeszcze więcej czerwonej mazi. Stojąc w bezruchu patrzyłem na całą sytuację. Nigdy w życiu się tak nie bałem. Ludzie za mną krzyczeli i zamykali się w swoich pokojach, a kiedy ja w końcu otrząsnąłem się z tego szoku, podbiegłem do drobnej dziewczynki leżącej obok konsumenta. Podniosłem ją i wbiegłem znowu do dużego pomieszczenia.

Chcąc dostać się do swojego pokoju szarpałem za klamkę i waliłem do drzwi. Na darmo. Najwidoczniej ktoś wcześniej się tu zaszył, a teraz je czymś zablokował. Wciąż trzymając moją małą, najprawdopodobniej umierającą siostrzyczkę na rękach próbowałem dostać się do czyjejś kwatery.

W końcu znalazłem schronienie. Pokój jak każdy inny. Szybko położyłem siostrę na drewnianym łóżku, po czym zatrzasnąłem drzwi i zacząłem przesuwać szafę, by je zakneblować. Zajęło mi to zaledwie parę chwil, jednak ze starej komody wypadła bielizna, parę wieszaków i bluzek.

Kiedy już mogłem odetchnąć w spokoju, usłyszałem płacz w kącie. Moje oczy powędrowały do źródła dźwięku, a serce przyspieszyło. Ujrzałem tę samą szatynkę, za którą stanąłem w obronie. Po chwili niedyskretnych spojrzeć uspokoiłem się. Na szczęście to tylko ona.

Dom śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz