Myślałem, że każdy krok jaki słyszałem to krok do tych drzwi. Coraz bliżej i bliżej. Zacząłem panikować, choć póki co nie stało się nic złego.
Stałem przy drzwiach, starając się je przytrzymać w razie potrzeby, a Hanna chodziła zaniepokojona po pokoju. W końcu podeszła do okna i otworzyła je.
– Co planujesz zrobić? – zapytałem zaniepokojony.
– Jeszcze nie wiem – spojrzała na mnie i przygryzła wargę. Cholera, chyba nigdy nie widziałem jej tak zdenerwowanej.
Bardzo chciałem, by ten koszmar się skończył. Wciąż nie mogłem uwierzyć, iż to było prawdziwe. Nie potrafiłem odpędzić od siebie myśli, że to wszystko to jakiś test.
Gdybyśmy byli w filmie przygodowym, wyskoczylibyśmy z okna bez żadnego złamania i uciekli stąd... ale zaraz, była tu jeszcze moja młodsza siostra, którą musieliśmy mieć na uwadze. Bez niej, martwej czy żywej, nie opuszczę tego miejsca!
– Sądzę, że powinniśmy zaryzykować – powiedziała Hanna po dłuższym namyśle, wręcz wlepiając swój wzrok w drzwi, przy których stałem. Niestety, nie myliła się; powinniśmy jakoś zadziałać.
W odpowiedzi skinąłem jedynie głową. Kolejna nieprzemyślana decyzja. Naprawdę odważymy się wyjść z tego pomieszczenia? Szlag, to takie ciężkie! Od razu zrobiłem się lekko czerwony, nie potrafiłem nad tym zapanować. Mój Boże, to była dla mnie nowość. Stresował mnie fakt, iż wystarczył jeden mały błąd, który mógłby doprowadzić do śmierci któregokolwiek z nas.
Oboje stanęliśmy jeszcze bliżej drzwi. To, co znajdowało się za nimi, było nam zupełnie obce i właśnie to było przerażające. Ludzie boją się tego, co nieznane. Kto wie, czy znajdziemy tam rząd żołnierzy, czy zupełnie pusty korytarz? Modliłem się o jeszcze jedną szansę od losu.
Po chwili delikatnie nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi, nie wychylając się. Gdyby naprawdę stał tam jeden z uzbrojonych, to oczywiste, że po naszym ruchu zostałbym potraktowany kulką w głowę. Czułem się jak w ogromnej rozgrywce szachów. Zero odzewu, czy to czas na nasz kolejny ruch? Nie byłem tego pewien. Spojrzałem więc na Hannę, by oznajmiła co mam robić. To nie tak, że sam nie potrafiłem podjąć decyzji. Po prostu czułem, że odkąd jesteśmy skazanymi na siebie towarzyszami, powinienem konsultować z nią takie rzeczy. Ponadto cholernie się stresowałem, a w takich sytuacjach myślę najgorzej.
Dziewczyna również spojrzała w moje oczy i po paru sekundach kiwnęła głową. W tej sytuacji nie mogliśmy nawet szeptać.
Lekko popchnąłem drzwi, by móc wychylić się zza nich, a to, co zobaczyłem, było najmilszą niespodzianką jak do tej pory. Jeden żołnierz, wyjątkowo nieuzbrojony, rozmawiał z pewną kobietą. Nie potrafiłem odkryć jej tożsamości, jednak byłem pewny, że nie jest ona kimś znajomym dla mnie. Równało się to z tym, że nie potrzebowałem znajomości jej imienia.
Nie byłem w stanie usłyszeć o czym rozmawiali, więc po prostu poczekaliśmy chwilę, aż oddalili się na tyle daleko, że mogliśmy bezpiecznie wyjść z pomieszczenia. Świetnie, kolejne zwycięstwo! Tylko co teraz?
Wychodząc, zamknęliśmy za sobą drzwi i rozejrzeliśmy się. Nic stąd nie było nam znajome. Nie wiedzieliśmy jaka uliczka prowadzi do wyjścia, jaka do stołówki, a jaka do Ady.
Zestresowany wchodziłem w każdą możliwą uliczkę, aż ujrzałem poszlakę. Czułem się jak jebany detektyw! Zupełnie jak Sherlock Holmes!
Podbiegłem do srebrnego, dość małego klucza. Pomyślałem, że doktor Malinowski musiał go upuścić w pośpiechu, ale do czego był mu potrzebny?
CZYTASZ
Dom śmierci
Science FictionZiemia była naszym domem. Nie zawsze i nie wszędzie panował pokój, ale staraliśmy się utrzymywać harmonię. Teraz jest już na to za późno. W czasach, które nastały, każdemu przyda się znajomość sztuki przetrwania. Zastąpiła ona bowiem wszystko - miło...