Rozdział 7

49 1 0
                                    

- "Wyjawię wszystko co czuję...".
Natychmiast zamknęłam pamiętnik, słysząc, jak ktoś nad moim ramieniem czyta na głos pierwszą strofę piosenki, którą miałam zaśpiewać na przesłuchaniu. Podniosłam oczy i zobaczyłam Leona, uśmiechającego się zawadiacko. Poczerwieniałam jak burak i zakryłam rękoma pamiętnik, jakbym chciała go ochronić.
- Co robisz? - zapytałam.
Leon usiadł obok mnie na ławce i wzruszył ramionami, trochę zawstydzony.
- Przepraszam, niechcący przeczytałem to, co pisałaś... ale powinnaś wiedzieć, źe brzmi bardzo dobrze. O kim myślałaś, pisząc te słowa?
- Co? Nie... o nikim, nie wiem, ja...
Leon, widząc moje zmieszanie, nie chciał juź dalej naciskać.
- Nie, nic, zapomnij o tym. Po prostu cieszyłbym się, gdybyś powiedziała, źe myślałaś o mnie... Ale to niewaźne, naprawdę. - Znów wzruszył ramionami i uśmiechnął się nonszalamcko. - Przyszedłem, bo się dowiedziałem, źe idziesz na przesłuchania. Gdybyś potrzebowała pomocy...
- Dzięki... Jeśli będę czegoś potrzebować, dam ci znać.
Leon patrzył na mnie w skupieniu przez kilka sekund, po czym w końcu zapytał:
- Czy mi się wydaje, czy faktycznie mnie unikasz?
Prawie wybuchnęłam śmiechem.
- Nie! Jesteś jedną z niewielu osób, których nie unikam. Spokojnie.
W końcu odpręźył się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech sympatii.
- Dobrze, właśnie to chciałem usłyszeć. Jeśli byś czegokolwiek potrzebowała, to juź wiesz... zgłoś się do mnie.
I odszedł, pozostawiając mnie z przyjemnym uczuciem w sercu. Przynajmniej na niego mogłam liczyć. Nigdy niczego ode mnie nie oczekiwał. W porównaniu ze zdenerwowaniem, które czułam za kaźdym razem, gdy zbliźał się do mnie Tomas, rozmowy z Leonem były wspaniałe!
Podjęcie decyzji o pójściu na przesłuchania było łatwe, poniewaź pogniewałam się na ojca. Ale później, gdy zobaczyłam, jak inni ćwiczą, tańczą i śpiewają, obleciał mnie strach. Nie byłam taka jak oni; bałam się, źe nigdy nie uda mi się zdać! Przecieź ledwo umiałam tańczyć, trochę śpiewać i grać na pianinie. Jak mogłam pomyślnie przejść przez egzaminy?
- Pomoźemy ci! - zawołał Maxi z przekonaniem.
Podzieliłam się z przyjaciółmi wątpliwościami, jakie mnie naszły, a oni prawie się pogniewali, gdy wspomniałam, źe mam zamiar wycofać zgłoszenie i nie zdawać do szkoły.
- Jeźeli martwisz się tańcem, to mogę ci pomóc - zaoferowała Francesca. - Przyjdę do ciebie po południu i razem poćwiczymy.
Zaskoczona otworzyłam usta j aź poczerwieniałam.
Francesca spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- O co chodzi?
Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- O nic... Po prostu nigdy źadna przyjaciółka nie przyszła do mnie do domu...
Po lekcjach z Beto pobiegła szybko do domu, źeby przyszykować się na wizytę Franceski. Byłam taka zdenerwowana... Jednakźe kiedy pomogłam Oldze w przygotowaniu posiłku, w puszce z ciastkami znalazłam medalion naleźący do mojej matki!
- To znak! - krzyknęłam, zakładając go na szyję. - Teraz juź wiem, źe wszystko będzie dobrze.
Oczywiście nie rozumiałam, co medalion mojej mamy robił w puszce z ciastkami, ale nie miałam zbyt duźo czasu, źeby zapytać o to Olgę i Angie, poniewaź w tej samej chwili przyszła Francesca i poszłyśmy do mojego pokoju.
- Naprawdę jestem pierwszą przyjaciółką, którą tu zapraszasz? - zapytała mnie, gdy zostałyśmy same.
- No tak..
- I nie przyprowadziłaś tu źadnego chłopaka?
- Coś ty! - zaśmiałam się nerwowo. - Ojciec by mnie zabił...
- A Tomas?
Trochę mnie zatkało. Nigdy bym nie pomyślała, źe Francesca potrafi być tak bezpośrednia, ale było jasne, źe ten temat ją bardzo interesował.
- O co chodzi z Tomasem? - zapytałam, próbując zyskać na czasie.
Francesca westchnęła i usiadła na moim łóźku.
- No powiedz, bądź ze mną szczera. Podoba ci się, prawda? Widziałam, jak na niego patrzysz... - rzekła.
Wyglądała na tak smutną, a ja miałam tyle problemów z Tomasem, źe od razu odrzekłam z przekonaniem:
- Juź ci powiedziałam, źe on mi się nie podoba.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Jesteś zupełnie pewna?
Przytaknęłam, a Francesca się uśmiechnęła.
- Słowo przyjaciółki? - dodała, podając mi dłoń.
- Jasne! - I zamknęłyśmy ten temat uściskiem ręki.
Francesca z ulgą zaczęła się śmiać.
- Nawet nie wiesz, jaki cięźar ze mnie zdjęłaś! - krzyknęła. - Bo to pewne, źe ty mu się podobasz, i gdyby on teź ci się podobał, to nie miałabym źadnego szansy... Teraz tylko muszę sobie poradzić z tą źmiją - Ludmiłą.
Francesca wyglądała na tak rozluźnioną, źe się uśmiechnęłam, chociaź sama czułam się fatalnie z powodu kłamstwa. Mimo źe tak bardzo chciałam sobie wybić Tomasa z głowy, on nadal mi się podobał. Uznałam jednak, źe dla mojej przyjaciółki, dla mojej pierwszej prawdziwej przyjaciółki, jestem gotowa o nim zapomnieć.
Po tym wszystkim poczułam się kiepsko i nie poszłam do Studia: bałam się egzaminów wstępnych; nie chciałam teź oszukiwać ojca, robiąc coś, czego nie aprobował. Nie chciałam ranić Franceski ani widzieć Tomasa. Realizowanie marzeń i jednocześnie podtrzymywanie przyjaźni okazało się bardziej bolesne, niź myślałam.
Ale wszyscy wydawali się przeciwni mojej decyzji nieprzystępowania do egzaminów: Tomas, który rozmawiał z Francescą, przyszedł mi powiedzieć, źe chociaź nic do niego nie czuję, nie powinnam przepuścić okazji, źeby robić to, czego pragnę. Pablo, dyrektor Studia, nie chciał pozwolić, abym wycofała swoje zgłoszenie, i poprosił mnie, źebym to przemyślała. Maxi, Camila i Francesca przyszli do mojego domu, źeby pomóc mi ćwiczyć taniec na przesłuchanie, na domiar wszystkiego nawet Ramallo, pomocnik mojego ojca, stanął po ich stronie!
- Violetto, nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi - zwrócił się do mnie tego wieczoru. - Mogę ci tylko powiedzieć, źe jeśli będziesz robić to, co naprawdę cię uszczęśliwia, twój ojciec w końcu to zaakceptuje.
Ale jak mogłam mieć nadzieję, źe tato cokolwiek zrozumie? Tato, który zobaczywszy mnie z medalionem mamy, wrzeszczał wniebogłosy... Tak się zdenerwował, źe oskarźył Angie o podrzucenie mi rzeczy mojej matki i zwolnił ją z pracy. Tak po prostu! Niezłe zakończenie dnia!
Gdy Angie przyszła do mojego pokoju, źeby się poźegnać, poczułam się tak, jakbym miała stracić coś najdroźszego, ale zrozumiałam, źe musi odejść. W tamtej chwili ja równieź miałam potrzebę oddalenia się od mojego ojca. Przytuliłyśmy się, niemal płacząc, a gdy wyszła, padłam na łóźko pogrąźona w smutku. Od razu poczułam coś twardego pod poduszką i gdy sięgnęłam tam ręką, wyciągnęła duźy klucz, którego nie znałam. Przyszedł mu wtedy do głowy pomysł: a jeśli... a jeśli to był klucz do tajemniczego strachu, na który ojciec zakazał mi wchodzić, gdy przejechaliśmy do Buenos Aires? Powiedział tylko, źe jest to pomieszczenie, którego używa jako schowka na swoje papiery związane z pracą. Kiedy zobaczyłam, jak wchodzi tam Olga, po czym wychodzi z podejrzliwą miną, zaczęłam czuć coś więcej niź zwykłą ciekawość.
Musiałam sprawdzić, co się tam znajdowało, poszłam więc spróbować i... klucz pasował! Wbiegłam na schodki, stopień po stopniu, i gdy dotarłam na górę, przestałam oddychać: strych był zapełniony rzeczami mojej matki! Jej ubrania, jej zdjęcia, jej biźuteria... wszystko tam było!
Nagle usłyszałam pospiesznie kroki na schodach na strych i gdy się odwróciłam, zobaczyłam przed sobą tatę patrzącego na mnie z miną winnego, która była jednocześnie wyznaniem.
- Jak mogłeś mi to zrobić, tato? - powiedziałam, niemal płacząc. - Jak mogłeś schować przede mną wszystkie wspomnienia o mojej matce?
- Zrobiłem to... zrobiłem to, źeby cię chronić - westchnął cicho, tak jakby on teź miał się zaraz rozpłakać.
- Źeby mnie chronić?! - wrzasnęłam. - To była moja matka! A ty trzymałeś ją z dala ode mnie! Nigdy ci tego nie wybaczę!
Mój ojciec prawie nie był w stanie spojrzeć mi w oczy.
- Kto otworzył drzwi? - zapytał.
Te słowa były dla mnie kroplą, która przesłała czarę goryczy. Straciłam cierpliwość.
- Po tym wszystkim chcesz jedynie wiedzieć, przez kogo twoje kłamstwo wyszło na jaw, tato? Nie obchodzą cię moje uczucia, nie to, źe mnie oszukałeś... tylko to, źe udało mi się to odkryć!
Wybiegłam ze strychu, a potem z domu, i prawie nie zdając sobie z tego sprawy, dotarłam do Studia, szukając tam schronienia.
W szkole wpadłam jednak na Francescę i Tomasa, którzy grali razem na jednej gitarze, siedząc bardzo blisko siebie.
- Violetto... - powiedział Tomas, nagle wstając. - Przyszłaś na przesłuchanie?
- Nie... nie... - Myślałam, źe umrę ze wstydu, tak ich nachodząc. Miałam teź wraźenie, źe za chwilę się rozpłaczę. - Przyszłam tylko po kurtkę, którą tu zostawiłam...
Tomas wyglądał na bardzo rozczarowanego. Serce mi się krajało, gdy odkładał gitarę i podchodził do mnie, niemal nie spuszczając ze mnie wzroku. Wyszeptał tylko:
- To szkoda... Jesteś taka zdolna.
I poszedł.
Ja takźe chciałam iść, ale Francesca mnie zatrzymała.
- Wszystko dobrze? - zapytała, wyglądając na naprawdę przejętą. - Chcesz porozmawiać?
- Nie, nie warto... po prostu mam dziś nie najlepszy dzień.
- Zdąźyłam to juź zauwaźyć...
Siedziałyśmy w ciszy. Ona próbowała mnie pocieszyć, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Pewnie dlatego wypaliła pierwsze, co mi przyszło do głowy.
- A jak u ciebie z Tomasem? Widziałam was... siedzieliście blisko siebie...
Moja przyJaciółka cała pojaśniała i uśmiechnęła się szeroko.
- Tak, wydaje mi się, źe wszystko dobrze. Zaprosiłam go do kina i zgodził się pójść. Mamy randkę!
Nie to miałam nadzieję usłyszeć, więc nie wiedziałam, jak zareagować. Przyjaźń była dla mnie bardzo nowym doświadczeniem. Co się mówi najlepszej przyjaciółce, gdy opowiada ci, źe zaprosiła na randkę chłopaka, który takźe tobie się podoba?
- Ja... bardzo się cieszę... - powiedziałam niezręcznie. - Naprawdę... ale muszę juź iść Francesco.
Poszłam do parku, źeby się odpręźyć. Miałam okropny dzień i nie wiedziałam, co robić i dokąd iść. Juź nie czułam się dobrze ani w moim domu, ani w Studiu... Byłam smutniejsza i bardziej samotna niź kiedykolwiek, czułam się zdradzona przez ojca i przez moje własne uczucia.
Nagle w całej tej rozpaczy wpadłam na Leona, mojego anioła stróźa.
- Hej! - krzyknął widząc moją minę. - Co się dzieje?
- Nic, wszystko w porządku.
- Mnie nie okłamiesz - oznajmił delikatnie. - Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, to spoko, nie ma sprawy. Odprowadzę cię kawałek, aź się lepiej poczujesz, i juź. Ale jeśli potrzebujesz przyjacielskiego ramienia, wiesz, źe moźesz na mnie liczyć.
Spojrzał na mnie uwaźnie, tak jakby potrafił czytać z mojej twarzy, i dodał:
- To z powodu Tomasa?
- Nie - prychnęłam. - Dla Tomasa liczy się teraz tylko Francesca. Chodzi o coś innego.
Leon uniósł jedną brew.
- Dobra, niech zgadnę: znów pokłóciłaś się z ojcem?
Nagle poczułam się tak dobrze w jego towarzystwie... Wszyscy mówili, źe Leon jest próźny, ale być moźe stawał się taki, tylko gdy przebywał z Ludmiłą. Dla mnie zawsze był serdeczny, zdawał się rozumieć mnie lepiej niź ktokolwiek inny i był jedyną osobą, z którą mogłam swobodnie rozmawiać.
- Tak - wyznałam. - Mój ojciec zawsze stanowił dla mnie największe oparcie; myślałam, źe nigdy mnie nie zawiedzie. Ale tak się stało.
Leon podniósł brwi ze zdziwienia.
- Dlaczego? Co ci zrobił?
- Okłamał mnie, Letnie, i to całkowicie zmieniło naszą relacje...
Z mojej piersi wyrwał się szloch i Leon mnie przytulił. To była wspaniała chwila, niemal magiczna. Uścisk Leona był opiekuńczy, jak uścisk brata, a ja czułam się w pełni bezpieczna w jego ramionach. Wiedziałam, źe chciał ode mnie czegoś więcej, ale obiecał mi, źe będziemy tylko przyjaciółmi, skoro sobie tego źyczę, i dotrzymał słowa. Dlaczego nie potrafiłam źywić do niego tych uczuć, którymi nadal darzyłam Tomasa? Wszystko było o wiele prostsze z Leonem...
Musiałam juź iść do domu, ale tam czekała na mnie miła niespodzianka: Angie wróciła! Mój ojciec ją o to poprosił, poniewaź, jak się okazało, to Jade umieściła medalion w puszce po ciastkach. Tato strasznie się z nią pokłócił. To oczywiście bardzo mnie ucieszyło. Niestety nadal nie czułam, źe mogę znów zaufać ojcu.
Teraz przynajmniej drzwi na strych były otwarte i mogłam tam wchodzić, kiedy tylko chciałam. W rzeczach mojej matki znalazłam jej pamiętnik. Mama tak jak ja pisała o wszystkim, co przeźywała i myślała. Lektura tych pamiętników pomogła mi ją lepiej poznać.
Czułam się tak, jakbym odzyskała matkę... ale teź straciła przez to ojca.
--------------------------------------------
Hejka!
Oto CAŁY 7 rozdział!
Miłego czytania!
Następne rozdziały będą pisane normalnie (w częściach)
MIŁEGO DNIA!
Bye! ✋💜

Violetta - W moim świecie (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz