Rozdział 4 cz 2.

47 2 2
                                    

Następnego dnia przyjechał po mnie Ramallo i powiedział, źe zabierze mnie do Studia. Okazało się, źe ojciec wyraził zgodę, abym wybrała sobie nauczyciela pianina. Niemal padłam z wraźenia! Niezła robota, Jade! To spowodowało, źe prawie zaczęłam ją trochę lubić... chociaź było to bardzo, bardzo małe trochę.
Gdy dotarliśmy z Ramallem do szkoły, przy drzwiach spotkaliśmy chłopaka, który uratował mnie przed zgrają na rolkach.
- Cześć Leonie! - przywitał go swobodnie Ramallo. - Nie mów, że chodzisz tu do szkoły! Spójrz, Violetto, to jest Leon, syn znajomego twojego ojca. Leonie, to jest Violetta, córka Germana Castilla.
- Miło cię poznać, Violetto - powiedział chłopak z czarującym uśmiechem. - Przyszłaś się zapisać do szkoły?
- Nie, chcę się tylko dowiedzieć, czy mogłabym chodzić na lekcje pianina.
- Ach, w takim razie musisz porozmawiać z profesorem Robertem Benvenutem. Nazywamy go Beto. Jest trochę roztargniony, ale bardzo dobry w swojej dziedzinie. Chodźcie, to tutaj...
Leon zaprowadził nas aź do sali muzycznej, miejsca zawalonego różnymi instrumentami. Wewnątrz tego całego chaosu spotkaliśmy profesora Beto, roztrzeganego gościa, który właśnie wyjmował swój posiłek z torebek i ciągle potykał się o wszystko. Niestety od razu powiedział nam, źe nie udziela prywatnych lekcji, poniewaź przepisy szkoły na to nie pozwalają. Wyszłam z tego spotkania trochę rozczarowana, ale Ramallo zapewnił mnie, źe zadzwoni w kilka miejsc, źeby sprawdzić, czy dałoby się to jakoś załatwić. Podczas gdy rozmawiał przez telefon, ja oglądałam teren szkoły. Pełno tam było interesujących chłopców i dziewcząt, którzy śpiewali, tańczyli i się śmiali. Gdybym tylko mogła być taka jak oni...!
- Czy mogę wrócić do domu na piechotę? - zapytałam Ramalla, gdy w końcu odkleił się od telefonu. - Muszę rozprostować nogi.
- Dobrze - zgodził się, poniewaź miał do mnie słabość. - Ale pójdziesz prosto do domu, zgoda?
Biedny Ramallo! Gdy tylko odjechał, natychmiast pobiegłam do restauracji poszukać Tomasa. Chciałam z nim porozmawiać, przebywać w jego towarzystwie...
Tomas właśnie wychodził z zamówieniami i zaproponował mi, źeby mu towarzyszyła. Jak mogłam odmówić? To było prawie, jakbyśmy szli razem na randkę: spacerowaliśmy po całej okolicy, a Tomas przy okazji dostarczał zamówienia. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, źartowaliśmy... tylko on nadal nazywał mnie Olgą. Musiałam wyjaśnić wreszcie to nieporozumienie. Kiedy w końcu usiedliśmy na ławce, tuź przed ostatnią dostawą, próbowałam wyjaśnić mu prawdę, ale Tomas jak zwykle prawie nie dopuszczał mnie do głosu.
- Masz chłopaka? - zapytał wprost.
- Nie...
- Dlaczego? Nie spotkałeś swojego księcia z bajki?
- A ty? - zrobiłam unik. - Spotkałeś swoją księźniczkę?
- Ja nie szukam księźniczki, tylko szczerej, zabawnej, dobrej dziewczyny... zupełnie takiej jak ty.
Pogłaskał mnie po twarzy. Spłoszyłam się tak bardzo, źe przesunęłam się do tyłu... i spadłam z ławki na torbę z ostatnim zamówieniem! Całkowicie je zgniotłam. Zaoferowałam, źe za nie zapłacę. Tomas to jednak zbagatelizował i powiedział, źe jego szef na pewno nie zrobi z tego problemu.
--------------------------------------------
Hejka!
Oto kolejna część.
Zapraszam do czytania.
Miłego dnia!
Bye! 😘

Violetta - W moim świecie (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz