Rozdział 3 cz 4

39 1 0
                                    

Tego wieczoru poszłam z Angie na koncert. No dobrze, z Angie albo z kobietą przebierańcem, bo ona pozasłaniała się aź po czubek głowy. Powiedziała mi, źe jest chora, i prawie cały koncert spędziła w łazience. Zresztą gdy się skończył, jej nadal nie było, wyszłam więc z sali... a tam stał Tomas w towarzystwie Ludmiły, która głaskała go po twarzy!
- No ładnie! - krzyknęłam, nie mogąc się powstrzymać. - Rzeczywiście nie masz dziewczyny.
Tomas odwrócił się zaskoczony i szybko do mnie podszedł.
- Nie. Pozwól, źe ci wytłumaczę...
Ale było juź za późno. Po tym, co zobaczyłam, miałam zdecydowanie dość. Odkąd przyjechałam do Buenos Aires, wszystko układało się fatalnie!
- Nie patrz na mnie w ten sposób - powiedziałam do niego. - Okłamałeł mnie!
- Proszę, pozwól mi to wyjaśnić - nalegał. - Przyszedłem tutaj z zamówieniem i to ona do mnie podeszła i...
Wtem jasnowłosa panna zbliźyła się do nas krokiem modelki.
- Hej, Tom! Kim jest ta dziewczyna? - zawołała trochę afektowanym głosem. - Nie przedstawia mnie? Chyba będę zazdrosna...
- Ale... Nie, nie... - wymamrotał Tomas. Wyglądał, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić.
Spojrzałam na niego z odrazą.
- Jesteś... jesteś...
Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam. Nie miałam źadnego doświadczenia z chłopakami, ale to wszystko nie wydawało mi się normalne. Dopiero co prosił mnie, bym się z nim spotkała, a teraz gruchał z tą blondynką. Byłam tak rozgniewana, że przechodząc przez park znajdującej się obok szkoły, nie rozejrzałam się i omal nie zostałam rozjechana przez chłopaków na rolkach. Na szczęście jakiś wysoki i silny młodzieniec o kasztanowych włosach i jasnych oczach złapał mnie na czas, dzięki czemu nie upadłam jak długa.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską.
- Tak... - bąknęłam.
- To dlaczego masz taką minę? - Jego głos był miły i delikatny.
- Wszystko gra.
Chłopak westchnął i się uśmiechnął.
- Taka piękna dziewczyna jak ty nie powinna być smutna.
Zmusiłam się do uśmiechu. Był taki miły... i przystojny! A po tej katastrofie z Tomasem przyjemnie było zobaczyć ciepły uśmiech.
- Naprawdę, wszystko w porządku.
- OK, ale uwaźaj na siebie - powiedział juź bardziej rozluźniony i, oddalając się, dodał z szelmowskim uśmieszkiem. - Masz u mnie dług.
Po powrocie do domu szybko schowała się w moim pokoju. Potrzebowałam być sama, żeby zebrać myśli. Nagle otworzyły się drzwi i do środka wpadł Tomas.
- Przepraszam, źe cię tak nachodze - tłumaczył się, podczas gdy ja usiłowałam opanować nerwy, bo tym wtargnięciem trochę mnie przestraszył. - Przyszedłem wyjaśnić ci to, co się wydarzyło w Complejo del Sol.
- Nic mi nie musisz wyjaśniać - prychnęłam, krzyźując ręce. - Nie jestem przecieź twoją dziewczyną.
- Tamta, którą widziałaś, teź nią nie jest! - wykrzyknął Tomas. - Nigdy nie mógłbym się spotykać z dziewczyną tak...
- Tak idealną? Tak piękną? Tak jasnowłosą? - wyrecytowałam.
- Tak inną ode mnie przerwał mi Tomas. - Słuchaj, Olgo, ja i ona nigdy się nie zrozumiemy. Ale wiem, źe ty i ja mówimy tym samym językiem.
Poczułam gulę w gardle. On mówił o szczerości, ale nadal myślał, źe jestem Olgą, pomocą domową!
- Tomas, ja nie jestem...
Lecz jak to zwykle bywa w naszym domu wariatów, dokładnie w tym momencie otworzyły się drzwi i bez pukania wtargnęła do pokoju Olga.
- Co tu robi ten dostawca? - krzyknęła zaskoczona.
- Zgubił się, ale juź wychodzi! - prawie warknęłam, wypychając Tomasa z pokoju.
- Proszę jej nie strofować! - mówił Tomas, podczas gdy ja zamykałam mu drzwi przed nosem. - To moja wina!
Oparła sił o drzwi. Jak to moźliwe, źe po tylu wypadkach nadal tak bardzo mi się podobał?
Nie mogłam porozmawiač o tym z Olgą, bo potraktowałaby mnie jak dziecko, a tym bardziej z ojcem, który na pewno zabiłby Tomasa, gdyby tylko się dowiedział o jego wizycie. Na szczęście miałam Angie.
- Czy ukryłabyś prawdę przed kimś, źeby go nie stracić? - zapytałam ją później, gdy przyszła do mojego pokoju. - Jeździ kogoś kochasz, nie moźesz go oszukiwać, prawda?
Angie zbladła i spojrzała na mnie tak, jakby miała się rozpłakać.
- Och, Violu... Wszystko zaleźy od sytuacji.
- Więc kłamstwo jest w porządku?
- To naprawdę bardziej skomplikowana sprawa - westchnęła Angie. - Wyobraźmy sobie na przykład, źe ty uznajesz za prawdę coś o mnie, ale to jest kłamstwem, a ja wiem, źe gdybym ci powiedziała prawdę, bardzo byś się rozgniewała i straciłam cię. W takim przypadku... uwaźam, źe lepiej jest nie mówić prawdy.
- Ale gdybym dowiedziała się o tym później, tobym cię znienawidziła, a więc... czy nie lepiej być zawsze szczerym?
Angie wstała i się wyprostowała. Wyglądała, jakby właśnie podjęła jakąś niezwykle waźną decyzję.
- Masz rację, Violu, nie naleźy nigdy okłamywać osoby, którą się kocha.
Złapała mnie za ręce, spojrzała na mnie błyszczącymi oczyma i zaczęła:
- Violu, ja jestem...
Ale ja równieź podjęłam w tej chwili decyzję i przytuliłam Angie z całej siły.
- Bardzo ci dziękuję, źe mnie wysłuchałaś, Angie! Teraz juź nareszcie wiem, co muszę zrobić!
Wybiegłam z domu z postanowieniem, źeby wszystko wyjaśnić Tomasowi. Dotarłam do restauracji, ale go nie zastałam. Dowiedziałam się jednak, źe miał zanieść zamówienie do Studia, i pospieszyłam tam. Myślałam, źe złapie dwie sroki za ogon. Zobaczę Tomasa i jednocześnie znów rzucę okiem na to fantastyczne miejsce!
Gdy dotarłam do Studia, dobiegły mnie dźwięki bardzo chwytliwej piosenki. Poszłam w kierunku muzyki aż do sali w której grupka młodych ludzi ćwiczyłam swój występ. Wśród nich znajdowała się owa imponująca blondyna - Ludmiła. Ta dziewczyna była prawdziwą gwiazdą na scenie! Obok niej spostrzegłam chłopaka, który pomógł mi pod szkołą, oraz pięć innych osób. Dałabym wszystko, źeby ich poznać i robić to, co oni... Chyba źe musiałabym porozmawiać z Ludmiłą, aby to osiągnąć!
- Co tutaj robisz? - zapytał Tomas za moimi plecami.
Odwróciłam się i uśmiechnęłam na jego widok: miał ze sobą torbę dostarczą i był ubrany w marynarkę z logo Resto Baru. - Tomasie, co za zbieg okoliczności, właśnie cię szukałam! - zawołałam.
- Przyszłaś się umówić na piknik, Olgo?
- Nie! Przeciwnie, przyszłam ci wyjaśnić, źe nie jestem...
- Tutaj jesteś!
Serce mało mi nie wyskoczyło z piersi na widok ojca wchodzącego do szkoły. Ale jak on mnie znalazł?
- Pan nie ma prawa tak na nią krzyczeć! - wtrącił się Tomas, rycerski jak zawsze.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić? - Ojcu aź para buchała z uszu.
- Nie, nie, dość tego! - Weszłam między nich i lekko odepchnęłam Tomasa. - Idź juź proszę, ja to załatwię.
Niechętnie na to przystał. Gdy juź się oddalił, zwróciłam się do ojca.
- Dlaczego mi to robisz?
- Co ja ci robię? - zaczął gniewnie. - Dalej, idziemy do domu. Natychmiast!
Myślałam, źe umrę ze wstydu, ale postanowiłam się nie opierać i pozwoliłam ojcu zaprowadzić się do domu. Gdy dotarliśmy na miejsce, chciałam iść do siebie w poszukiwaniu spokoju. Ale w takim domu jak mój jest to niemoźliwe, zwłaszcza gdy przebywa w nim Jade.
- Moja kochaniutka! - krzyknęła, zobaczywszy mnie. - Dlaczego masz taką minkę?
- Nie teraz, Jade - ucięłam stanowczo. Chciałam być sama.
- W takim razie kiedy, córciu? Źycie nam ucieka!
- Córciu? - zapytałam podejrzliwie.
- Mówię to jako wyraz czułości, moźe... - Jade zmarszczyła nos. - Dlaczego nie pozwalasz mi się zbliźyć do siebie?
- Bo wylewane na siebie za duźo perfum? - zasugerowałam.
- Violetto, chcę, źebyś wiedziała, źe mimo iź źle mnie traktujesz, nie przestanę cię dążyć moją miłością - Jade uśmiechnęła się wesoło i dodała: - W końcu ja i twój ojciec się pobieramy!
--------------------------------------------
Siemanko.
Znów opóźnienie z częścią. Wiem, miała być wczoraj.
Ale czasu nie miałam.
Teraz nie wiem kiedy będzie cz 1 4 rozdziału.
Daję datę nieokreśloną.
Więc wyczekujcie.
Miłego czytania :)
Bye!

Violetta - W moim świecie (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz