3

605 51 27
                                    

*Jack's POV*

Obudziło mnie szturchanie w ramię, które od dłuższego czasu nie ustawało. Postanowiłem otworzyć oczy i zobaczyć kto próbuje przerwać mój sen i na jakiej podstawie to robi. Był to zawsze ten przystojniejszy i zdolniejszy z nas zwany również Jackiem Gilinskym.

- Co? - burknąłem do niego próbując być nie miły ale natychmiast wyrzuty sumienia mnie poruszyły i podniosłem się do pozycji siedzącej patrząc na niego z przepraszającym wzrokiem. Przecież nic mi nie zrobił. To zwyczajnie moja wina, że nie jestem, i nigdy nie będę lepszy od niego. Nie powinienem go winić.

W uszach wciąż miałem słuchawki w, których wciąż leciała ta sama piosenka, która najprawdopodobniej leciała już po raz setny i nie opuści moich myśli do końca dnia.

,, I'm talking about my generation
Talking about that newer nation...''

- Jaaaaack! - poczułem jak Gilinsky wyciąga moją słuchawkę z ucha i zaczyna swój plan pt. ,,zwróć na mnie uwagę''. Jęknąłem będąc zdecydowanie niezadowolony tym co On wyprawia więc wstałem bez słowa i postanowiłem pójść wziąć prysznic.

-------------------------------------------------------------

Po niecałej godzinie wróciłem do pomieszczenia w, którym zazwyczaj przesiadują wszyscy więc traktujemy to jak salon. Traktuję ten bus jak mój dom więc zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że mieszkam w czymś co porusza się do całym świecie.
Na kanapach siedzieli Jack razem z Madison i Sammy z Deliah więc byłem skazany na siedzenie na osobnej kanapie. Możliwe, że to lepiej dla mnie.

Przez ponad pół godziny przysłuchiwałem się ich nudnym rozmowom na temat ich związków, tego jak bardzo się kochają i innych naprawdę wkurwiających rzeczy. Co chwilę Madison i Jack się połykali nawzajem, a kiedy skończyli - Sammy i Deliah zajęli ich miejsce. Są obrzydliwi.

- Jack. Dlaczego się nie odzywasz? A ty masz już jakąś dziewczynę? - zapytała Deliah z wyrazną ironią w głosie. Nie dość, że jej nie lubiłem to jeszcze zawsze musiała zadawać mi najbardziej irytujące pytania na całym wszechświecie.

- Nie. - odpowiedziałem krótko w myślach modląc się żeby nikt z nich nie rozwinął tematu. Ale czego ja się spodziewałem? W tamtym momencie znienawidziłem wszystkie czynniki wpływające na to, że musiałem odpowiedzieć ,,nie''. W myślach przeklinałem swój wzrost, niezbyt ładną twarz, niekoniecznie wysportowane ciało i nieciekawy charakter.

- Znajdzmy mu kogoś! - krzyknęła z fascynacją Madison, a ja jedyne co potrafiłem z siebie wykrztusić w tamtym momencie to ledwo zrozumiałe ,,kurwa''.

- Myślę to samo. Powinien kogoś mieć. Jest zbyt samotny, a jedyna rzecz z, którą chodzi na randki to pizza. - zaśmiał sie Sammy, a ja posłałem mu poirytowane spojrzenie.

- Nie wierzę w to, że Johnson znajdzie sobie dziewczynę, która go zrozumie, nie będzie miała 12 lat i nie będzie dostawać padaczki na każde jego słowo - powiedział Jack i nagle wszyscy zaczęli się śmiać.

Wtedy postanowiłem. Zakocham się za wszelką cenę.

Brooklyn Baby | Jack JohnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz