16.

429 44 5
                                    

*Brooklyn's POV*


Nastała godzina koncertu. Musieliśmy wszyscy wejść do klubu i zająć miejsca na backstage'u. Chłopaki powiedzieli, że najlepiej będzie jeżeli nie będziemy się wychylać. Jack razem ze swoim imiennikiem robią na scenie to co kochają. Szok, który przeżyłam podczas koncertu nie daje mi możliwości opisania tego słowami. Co chwile Johnson zerkał w naszą stronę uśmiechając się przy tym. 

-Crazy how two people fall in love with each other, just to turn around and hurt one another  - wykrzyczał tłum dziewczyn, a mnie przeszły dreszcze. Jack stał praktycznie obok mnie i jedynie puścił mi oczko na co otworzyłam usta z zdziwienia i stałam jak słup nie kontaktując z realiami. Zdecydowanie ten koncert zostanie w moim sercu do końca moich pieprzonych dni...

- To było niesamowite. - powiedziałam od razu rzucając się w ramiona uśmiechniętego Jacka, który stał zdecydowanie blisko mnie. On od razu objął mnie w talii i pocałował w czoło. Zaczął nami kołysać i nucić melodię dobrze znanej mi piosenki. Czułam się tak, jakby nic i nikt nie mogło mi w tamtym momencie zrobić krzywdy. Czułam jak motyle wiercą dziurę w moim brzuchu. Czułam wszystko coraz intensywniej. Każdy dotyk, każdy dzwięk. Czułam się jak nigdy dotąd i jedynie tak umiem to idealnie określić. Tak jak nigdy dotąd...

Jack był wyższy ode mnie ale nie na tyle, żebym nie mogła spojrzeć mu w oczy. Jego wzrok mówił jedno. Wszystko jakby zatrzymały się w miejscu, a ja cała drżałam. Blondyn przybliżał się do mnie z lekkim uśmiechem i już miały spełnić się moje największe marzenia aż nagle...


- Hej! - krzyknął Sammy wchodząc do pokoju i zrobił zdezorientowaną minę. Stanął w miejscu i zamrugał parę razy z niedowierzaniem. 

-Hej - warknął Jack i odsunął się ode mnie, od razu siadając na łóżku. Nie spuszczał wzroku z Sammy'ego na, którego patrzył zabójczym wzrokiem, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. 

-Kontynuujcie- parsknął Sam i wystawił nam język. Przewróciłam oczami i powstrzymałam się od bezczelnego komentarza. Jack wstał i podszedł do Wilkinsona, który nie spodziewał się tego, że Jack wypchnie go za drzwi. Trzask rozniósł się po całym pokoju, na co podskoczyłam. Blondyn ponowie usiadł na łóżku i popatrzył na mnie prosząco. Usiadłam obok niego, a On złapał moją rękę. 


-Musimy coś ustalić - powiedział stanowczo. 

Spojrzałam na niego pytająco, a On jedynie dodał jedno zdanie, które zaważyło nad tym co stało się pózniej z moim życiem. 


- Jedziesz z nami. -


__________________________________________________________


Ten rozdział był dla mnie trudny, dlatego jest tez taki krótki. Przepraszam i wyczekujcie next. Komentarze mile widziane. Im ich wiecej - tym wieksza motywacja. 


Brooklyn Baby | Jack JohnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz