*Brooklyn's POV*
- Jack? - chciałam zwrócić uwagę chłopaka, który uznał, że ściana przed nim jest bardzo interesującym obiektem do obserwowań. Natychmiast potrząsnął głową jakby chciał pozbyć się swoich myśli i spojrzał na mnie unosząc jedną brew do góry na co krótko się zaśmiałam. Wyglądał bardzo uroczo.
- Przemyślałeś to co robisz? - zapytałam poważnym tonem, ale nie liczyłam na tak samo stonowana odpowiedź.
- Co masz na myśli ? - zapytał - jak sądzę - dobrze wiedząc o co pytam.
- Nie udawaj głupiego. Jestem obcą osobą. Nienormalnych osób na świecie nie brakuje. Jesteś moim idolem, a ja Twoja fanka i nagle podchodzisz do mnie, dajesz swoją bluzę, zabierasz mnie do busa po czym zwyczajnie dajesz mi wejściówkę na Twój koncert. Robisz dzień dobroci dla zwierząt czy po prostu sobie ze mnie zartujesz? - wyrecytowałam swoje myśli w niesamowitym tempie na końcu dodając poirytowane westchnięcie. Jack był zadziwiająco spokojny i opanowany kiedy skończyłam mówić. Popatrzył mi w oczy, praktycznie przeszywając mnie wzrokiem.
- Nie udawał głupiej Brooklyn - chłopak powtórzył moje słowa, puszczając mi oczko i wtedy miałam ochotę uderzyć go w twarz. - Jestem tylko chłopakiem. Jedyne co mnie wyróżnia to to, że znają mnie tysiące osób na calym świecie. Czy to takie nienormalne, że chciałem Cię poznać? - dodał i westchnął dokładnie tak samo jak ja chwile temu.
- Tak. To nienormalne, Jack. - odpowiedziałam próbując ukryć moje rumieńce na policzkach i emocje, które w podświadomości chciały skopać moje ostatnie resztki sił. Jack tylko przysunął się bliżej mnie i wyciągnął ręce przed siebie chcąc żebym się do niego przytuliła. Jakkolwiek bardzo chciałam to zrobić - musiałam się powstrzymać. Prychnęłam, przewracając oczami i odsunęłam się dalej, żeby zniknąć z zasięgu jego ramion.
Jack podniósł oby dwie brwi do góry żeby następnie je zmarszczyć i posłać mi zawiedzione spojrzenie. Wyglądał jak mały kotek, któremu ktoś zabronił wspinać się na dach.- Jak chcesz możesz stąd iść. - powiedział całkiem poważnie, a ja natychmiast wstałam z miejsca i podeszłam w stronę drzwi.
- Pa Jack - burknęłam i już miałam je otworzyć kiedy poczułam jak On obejmuje mnie i podnosi do góry. Zaniósł mnie spowrotem na kanapę, a ja ugryzłam go w międzyczasie w rękę, którą mnie obejmował i próbowałam uciec. Nic mi to nie dało, bo On pociągnął mnie na swoje kolana i uśmiechnął się bezczelnie kiedy popatrzyłam na niego wściekle.
- Czy możesz przestać się ruszać i przez chwilę nie ocierać się o mnie, bo przypominam Ci, że jestem tylko chłopakiem. - podniósł na mnie głos kiedy próbowałam się wyrwać. Usiadłam nieruchomo, a On postanowił zrobić mi wykład.
- Jakim cudem nie rzucasz się na mnie i nie robisz wszystkiego, żebym Cie tu trzymał jak najdłużej tylko uciekasz i zwyczajnie chcesz stad wyjść? Brooklyn jesteś taka skomplikowana. - jęknął poirytowany ale przesunął mnie bliżej siebie żeby następnie mnie przytulić. Nie protestowałam. Dłużej nie mogłam.
- Chcesz spędzić najlepszy dzień swojego życia czy nie? - zapytał retorycznie, a ja pokiwałam głową. - więc się uspokoj i nie rób scen.
W tamtym momencie do pomieszczenia wszedł Sammy z miską popcornu i rozłożył się na drugiej kanapie zawijając się w koc jak w kokon.
- Co tym razem Samuel?
CZYTASZ
Brooklyn Baby | Jack Johnson
Fanfiction,,Myślę, że jesteśmy jak ogień i woda Jesteśmy niczym wiatr i morze Ty płoniesz, ja stygnę Ty straciłeś wzrok, a ja widzę''