5

582 54 3
                                    

*Jack's POV*

Patrzyłem na każdą z dziewczyn po kolei po czym One dostawały palipitacji serca. Niektóre z nich były naprawdę ładne ale nie potrafiłem spojrzeć na nie inaczej niż na zwykłe fanki. Rozejrzałem się dalej, tak naprawdę ignorując to, ze jestem ciągnięty za bluzę przez jakąś zdesperowaną dziewczynę i mój wzrok zatrzymał się na pięknej brunetce siedzącej na chodniku kilka metrów dalej od tłumu. Była pogrążona w swoich myślach i co chwila pocierała ręce z zimna. Jej wzrok spoczywał na ulicy i nie zwracała uwagi na nic co dzieje się dookoła. W tamtym momencie naszła mnie naprawdę spontaniczna myśl.

-Muszę tam przejść - powiedziałem do ochroniarza kiwając głową w stronę nieznajomej dziewczyny. On natychmiast zaczął odganiać resztę dziewczyn żeby następnie przesunąć bramki tak, żebym mógł przejść - nie będąc zaatakowanym. To śmieszne kiedy ochroniarze robią wszystko co im powiemy w mgnieniu oka. Wiem, że to ich praca ale jest to cholernie zabawne widząc zakłopotanie w ich oczach kiedy prosimy o coś absurdalnego.

Podszedłem niepewnie, nie wiedząc nawet czy ta dziewczyna ma pojęcie o tym kim jestem i czy nie siedzi tu przez przypadek ale kto nie ryzykuje ten nie zyskuje. 

Stanąłem na przeciwko dziewczyny a Ona po kilku sekundach podniosła głowę i popatrzyła na mnie z wielkim zdezorientowaniem.

-------------------------------------------------------------

*Brooklyn's POV* 

Od paru minut siedziałam bezczynnie słuchając piosenki Lany na moich ledwo działających słuchawkach. Chciałam żeby Jack już stamtąd poszedł. Z każdą sekundą to bolało jeszcze bardziej i bardziej, że pomimo tak małego dystansu nie mogę być blisko niego. Pieprzyć wszystko. 

Nagle poczułam kogoś obecność. Krzyki ucichły, a ja zaciekawiona tym wszystkim wyjęłam jedną słuchawkę i spojrzałam przed siebie podnosząc głowę do góry. 

Moja głowa nagle wypełniła się pustką. Ręce zaczęły się pocić i nagle z cholernego zimna zaczęło mi być gorąco. Nie miałam siły płakać, krzyczeć czy robić inne niezbyt zrównoważone rzeczy. Po prostu patrzyłam na postać przede mną nie mogąc uwierzyć że to dzieje się naprawdę. 

Pieprzony Jack Johnson stał przede mną i najprawdopodobniej chciał czegoś  ale bałam się odezwać chociażby słowem. Jego oczy błysnęły po czym uśmiechnął się najpiękniej jak potrafił. 

- Hej. Jestem Jack - powiedział obojętnie ale wciąż uroczo sie uśmiechając, tak jakby spotkał mnie na ulicy i nie byłby nikim szczególnym, a fakt, że otaczają nas setki dziewczyn, które najprawdopodobniej teraz mają ochotę rozerwać mnie na kawałki sprawił, że zaczęłam się trząść. 

- T-tak wiem. - zająknęłam się odpowiadając cicho na jego wypowiedz. 

Jack Johnson stoi przede mną i mi się przedstawia. Czy to brzmi realnie? Ludzie! To brzmi absurdalnie śmiesznie.

- Nie wiem jak masz na imię ani czy w ogóle wiesz kim jestem ale chyba jest ci zimno więc...- powiedział rumieniąc się kiedy ja osłupiałam i patrzyłam jak ściąga swoją szarą bluzę i podaje mi ją. Nie złapałam jej w ręce, gdyż cała byłam jak z waty i wszystkie moje kończyny odmawiały posłuszeństwa więc On zwyczajnie położył bluzę na moich kolanach czekając na jakąkolwiek reakcję.

- Dziękuję - wyszeptałam ledwo słyszalnie i podniosłam miękki materiał, a następnie założyłam ją na siebie czując na sobie wzrok setek osób. To było bardziej niezręcznie uczucie niż recytowanie wiersza przed całą szkołą na festynie wiosennym albo sytuacja w, której stojąc na środku klasy słyszysz ,,sto lat'' śpiewane przez wszystkich i nie masz pojęcia co wtedy ze sobą zrobić. Zdecydowanie, bardziej niezręczne. 

Od razu zaciągnęłam się jej zapachem. Pachniała męskimi perfumami zmieszanymi z vanillią i ledwo wyczuwalnym zapachem tytoniu. Pachniała nim. Od razu pokochałam JEGO zapach i nie mogłam przestać oddychać ciężej niż zazwyczaj żeby czuć ten zapach jeszcze intensywniej.

- Jak masz na imię? - zapytał mnie nagle siadając pół metra ode mnie na krawężniku. 

- Brooklyn - odpowiedziałam uśmiechając się i biorąc to sytuację za śmieszny żart. To nie mogło być realne żeby Jack Johnson zwyczajnie podszedł do mnie, dając mi bluzę i pytając o moje imię. Życie postanowiło zrobić sobie śmieszny żart, a ja zostałam jego ofiarą. Cóż... cudownie. 

-And my jazz collection's rare... I can play most anything... I'm a Brooklyn baby - zaczął podśpiewywać pod nosem słowa piosenki, która męczy mnie od jakiegoś czasu. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. 

- I'm a Brooklyn baby ...- dokończyłam wers, który On zaczął i poczułam dziwne uczucie w okolicach brzucha. Moje najsmielsze i najbardziej absurdalne marzenia spełniły się w przeciągu kilku minut. 

Brooklyn Baby | Jack JohnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz