*Jack's POV*
Co robić w sytuacji kiedy poznajesz nieznajomą dziewczynę siedzącą na chodniku i najprawdopodobniej zamarzającą przez tą kurewską pogodę, a setki dziewczyn przyglądają się tobie?
Powiedzcie mi, bo ja za cholerę nie wiem co zrobić.
Nie zostawię jej tutaj i nie wrócę do busa, bo byłbym ostatnim dupkiem gdybym to zrobił. Z drugiej strony gdybym zabrał ją ze sobą najprawdopodobniej Jack zacząłby na mnie krzyczeć, że przyprowadzam obce osoby do busa i, że On sobie tego nie życzy.
Tak samo było z małym kotkiem, którego znalazłem w Londynie przed koncertem. Nazwałem go Oreo i Jack kazał zostawić mi go w moim rodzinnym domu, żeby moja mama się nim zaopiekowała. Powiedziałem mu, ze go nienawidzę ale nie sądzę żeby teraz też tak było. W końcu Brooklyn nie jest kotem i nie ma na imię Oreo.
- Chodz. - wstałem i pociągnąłem dziewczynę za rękę zeby zrobiła to co ja. Zdezorientowana poszła za mną, a ja wciąż nie puszczałem jej ręki. Była taka zimna.
Otworzyłem szybko drzwi do busa a dziewczyna potykając się o własne nogi weszła tam za mną. Nie mam pojęcia czy to było mądre posunięcie ale raz się żyje.
-------------------------------------------------------------
*Brooklyn's POV*
-Chcesz herbaty czy coś? Usiadz sobie tutaj. Możesz się nawet położyć. - Jack zaczał się jąkać sprawiajac, że cicho się zaśmiałam, a On posłał mi najpiękniejszy uśmiech świata. Usiadłam na kanapie próbując nie dopuszczać do siebie tej myśli co własnie się dzieje i być ,,normalną i zrównoważoną''. Jack po 2 minutach przyniósł mi herbatę, kiedy nagle w drzwiach stanął Gilinsky. To dla mnie za dużo.
____________________________________
*Jack's POV*
- Kto to jest? - spytał Gilinsky poważnym głosem. Zdecydowanie nie był zadowolony tym faktem, że w naszym busie jest obca dziewczyna.
- To jest Brooke - odpowiedziałem mu, pomijając fakt, że lekko zapiszczałem mówiąc to zdanie. Chrząknąłem na co usłyszałem słodki śmiech Brooklyn, która siedziała za mną i wciągała powoli na siebie koc.
- Tak szybko sobie znalazłeś dziewczynę? - spytał Sammy wchodząc do salonu. - Nie doceniłem Cię chłopie. Może w końcu przestaniesz być prawiczkiem. - zaśmiał się robiąc sobie kanapki na blacie kuchennym.
Rzuciłem w niego jednym z pluszaków od fanów, a On udał zranionego. Brooklyn znowu się zaśmiała. Dlaczego jest aż tak kurewsko urocza?
- Poznałem ją przed chwilą. Zamarzała i siedziała na chodniku pod klubem. Wziąłem ją ze sobą - wzruszyłem ramionami i oznajmiłem takim tonem jakbym zamiawiał jedzenie w KFC. Obojętnie.
Gilinsky chyba był zażenowany moimi słowami, bo strzelił sobie dłonią w czoło, a Sammy zaczął się śmiać. Brooklyn z resztą też.
-Porozmawiamy pozniej Johnson - krzyknął Gilinsky wchodząc do sypialni.
-No i masz po dziewczynie- zasmiał się Sammy również wychodząc z salonu.
CZYTASZ
Brooklyn Baby | Jack Johnson
Fiksi Penggemar,,Myślę, że jesteśmy jak ogień i woda Jesteśmy niczym wiatr i morze Ty płoniesz, ja stygnę Ty straciłeś wzrok, a ja widzę''