17.

469 38 7
                                    

*Brooklyn's POV*


✕W życiu nastaje moment, w którym trzeba przeciwstawić się strachowi i spełniać marzenia. Trzeba zostawić wszystko i zaryzykować. Bo czym jest spełnianie marzeń bez ryzyka? Tak właśnie robię ja. Siedzę właśnie z moim idolem pod dachem przy całkowicie nieznanej mi ulicy i czekam na mojego tate, który zawiezie mnie do domu tylko po to żebym mogła spakować wszystkie potrzebne rzeczy. Wtedy po prostu zostawię wszystko i zacznę na nowo. 

To co stało się w przeciągu jednego dnia przerosło moje wszystkie wyczekiwania. Wyczekiwania na całe życie. To wszystko jest absurdalnie nierealne. 


- Pamiętaj, że niedługo się widzimy. To tylko dwa dni. - powiedział Jack do mojego ucha przytulając mnie mocno. 


- Wtedy wrócisz i zaczniemy wszystko od nowa - dokończyła  jego myśl na co On oderwał się ode mnie i przytaknął. 

Nagle zaczęło padać. Krople spływały po nas, ale nie to wtedy się liczyło. To nie było ważne. Nie wiem ile staliśmy w deszczu, ale zdecydowanie nie krótko, ponieważ byłam cała przemoknięta. Jack tylko podprowadził mnie do auta w, którym siedział już mój tata z Charlie. Ostatni raz przytuliłam chłopaka, z myślą, że nigdy już tego nie zrobię... ale obiecał. 

Wsiadłam do auta i odjechaliśmy bez słowa w stronę domu. Przez tylne okno zobaczyłam po raz ostatni machającego Jacka. Automatycznie po moim policzku spłynęła jedna łza. 


They say I'm too young to love you
I don't know what I need
They think I don't understand
The freedom land of the seventies  



____________________________________________________________________________


Przetarłam oczy i sięgnęłam po telefon leżący na mojej szafce. Była jedenasta. Zauważyłam od razu ikonkę nie otwartej wiadomości. Kliknęłam w ekran telefonu, a moim oczom ukazała się najcudowniejsza rzecz na świecie.


Jack: Wstawaj leniu. Już jutro o tej godzinie będę tam z tobą.

Uśmiechnęłam sie sama do siebie i wtedy wróciły do mnie wspomnienia z poprzedniego dnia. Nie wiem ile leżałam w łóżku jedynie patrząc w sufit. Potrzebowałam spokoju i czasu na to aby wszystko sobie poukładać.


Tego dnia nie chciałam z nikim rozmawiać. Rodzice wiedzieli o moim planie. Wiedzieli jakie mam zamiary. Na początku byli przeciwni, ale jestem pełnoletnia. Wiem co robię i wiem, że to będzie początek czegoś pięknego.


Charlie była smutna. Nie odzywała się do mnie cały dzień i nie otwierała drzwi od swojego pokoju już od śniadania. Ta mała istotka zakochała się po uszy w Samuelu, ale wszyscy dobrze wiemy jak by się to skończyło. Była za młoda na to żeby stworzyć z nim przyszłość. Była za młoda żeby z nim wyjechać. Nie potrafiłam jej tego wytłumaczyć. Miałam jedynie nadzieję, ze Ona to zrozumie. 

Postanowiłam się spakować. Wyciągnęłam dwie duże walizki i zaczęłam upychać tam wszystkie potrzebne mi rzeczy. Na końcu chwyciłam za zdjęcie stojące na szafce na przeciwko łóżka. Pamiętam jak godzinami potrafiłam się w nie wpatrywać przed snem. Pamiętam każdą sytuację, w której to zdjęcie dawało mi siłę. Jest na nim osoba najważniejsza dla mnie. Chyba nie muszę nazywać tej osoby po imieniu. Wszyscy doskonale wiemy o kogo chodzi. 

Dzień dobiegał końca ale ja czułam, że muszę zrobić coś jeszcze. Wybrałam numer w moim telefonie i przyłożyłam go do ucha. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał...


- Halo? - usłyszałam zachrypnięty ale wciąż uroczy głos w słuchawce. 

-Hej Jack - powiedziałam nieśmiało, bojąc się reakcji chłopaka. 

- Hej Brooklyn - odpowiedział i wiedziałam, że w tamtym momencie się uśmiecha. 


Przegryzłam wargę przez niezrecznie długą ciszę, która nastała pomiędzy nami. Baliśmy się mówić? Baliśmy się siebie. Wciąż jesteśmy dla siebie obcymi ludzmi, którzy nie mają ze sobą nic wspólnego. 


- To jutro - odezwał się Jack po dłuższej chwili. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyobraziłam sobie jak teraz będzie wyglądać moje życie. Czy to będzie jak w jednym z fanfictions, w których dziewczyna poznaje idola i tworzą wspólną przyszłość? Wydaje mi się, że to będzie całkiem inne. Nie wiedziałam co robić, co mówić. Postanowiłam się z nim pożegnać. Jak mogłam być tak głupia żeby do niego dzwonić. Niemądre posunięcie. 

-Do jutra Jack. - powiedziałam nagle i wyczekiwałam jego odpowiedzi. 

- Do jutra Brooke - westchnął i czekał aż ja się rozłączę. Wahałam się ale ostatecznie zrobiłam to.

 Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam w myślach pozostawiając Jacka, który już jutro będzie znowu blisko mnie. 




Brooklyn Baby | Jack JohnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz