Wpadłam z piskiem go pokaźnego konteneru z brudną pościelą. Zapadłam się w setki poszewek oraz zbyt brudnych i cuchnących kołder i poduszek, żeby mogły posłużyć kolejnym gościom bez uprzedniego wyprania i wyparzenia. Leżałam tak przez chwilę, zastanawiając się, czy umarłam, czy jeszcze żyję. Gorączkowo myślałam, na którym piętrze jestem. Na parterze była recepcja.... Wyżej restauracja, bar, sauna i gabinet odnowy, siłownia, basen i salon gier, biura zarządu... Szóste?
- Ja to mam szczęście – mruknęłam, wygrzebując się z brudnych prześcieradeł. Wolałam nie znać ich historii. – Auć. – Pomasowałam obolałe żebra. Upadek przyjęłam lepiej niż się spodziewałam, ale najwyraźniej nie obeszło się bez stłuczeń i zwichnięć.
Wybiegłam z pomieszczenia, taranując zaskoczoną pokojówkę. Nie miałam czasu zawracać sobie nią głowy. Dopadłam do pierwszego okna i wyjrzałam przez nie. Wychodziło na nieodgrodzone tyły hotelu. To była moja ostania szansa. Rzuciłam się po schodach w dół i wypadłam przez tylne drzwi dla obsługi. Musiałam zniknąć w sąsiedniej alejce, wbiec pomiędzy budynki, dostać się za miasto i...
Skuliłam się i odskoczyłam w bok, przywierając plecami do muru i osłaniając głowę rękami. Strzelali do mnie! Psia mać! Wskoczyłam do zacienionej bramy i pobiegłam do krat. Na moje szczęście ktoś zostawił furtkę otwartą. Zanim przez nią wybiegłam drogę zastąpił mi wysoki mężczyzna w cywilu, z pistoletem wymierzonym w moją twarz.
- Stój, Hoover – powiedział chłodno. – Jesteś oskarżona o morderstwa. Zachowaj resztki godności, nie rób scen i poddaj się.
- Warwik – wysyczałam i zatrzęsłam się ze złości.
- Mogliśmy to załatwić inaczej, Hoover. A tak... Szkoda i...
Fontanna krwi trysnęła z czoła agenta, znacząc moją skórę. Odskoczyłam zaskoczona i złapałam się za żebra, łapiąc oddech. Przede mną stał nieoznakowany wóz policyjny.
- Pośpiesz się!
Nie myślałam, co robię. Zaskoczona automatycznie wykonałam ponaglający rozkaz. Kiedy tylko wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, ruszyliśmy z piskiem opon i głośnym dźwiękiem syreny policyjnej. Prześlizgnęłam się na przednie siedzenie. Zanim przejechaliśmy dwie przecznice, naszym śladem ruszyły trzy policyjne auta.
- Jak ty tu?! – to jedyne, co byłam w stanie wydusić. – Ty pieprzony popaprańcu! – ryknęłam. Gdyby nie atak kaszlu, rzuciłabym się na Toma z pięściami.
- Ciesz się, że ratuję ci tyłek!
Skręciliśmy ostro, prawie rozjeżdżając ludzi stojących na rogu i cudem unikając czołowego zderzenia z innym samochodem. Pędziliśmy ulicami, ignorując światła
- Sam mnie w to wplątałeś! – wrzasnęłam wściekła. - Będziemy musieli poważnie pogadać! I to cholernie szczerze!
- Śliczna jesteś, kiedy się wściekasz.
Pędziliśmy ulicami, ignorując światła
- Dobra. Zapnij pas i trzymaj się, bo zjeżdżamy na autostradę. A nie mam zamiaru dać się złapać. Nie po tylu latach – dodał, a ja spojrzałam na niego pytająco. – No to gazu!
- Zabiję cię... Najpierw wszystko mi wyjaśnisz, a potem cię zabiję... Jak psa...
- Nie dałaś rady wcześniej, teraz też nie dasz. Ale możesz próbować, nie mam nic przeciwko zapasom.
CZYTASZ
Creepypasta: Strzaskane Wspomnienia ✔
FanfictionLizbett Moreen, młoda kobieta cierpiąca na zaniki pamięci, od niemalże roku przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Trafiła tam po wydarzeniach, które rozegrały się pewnej czerwcowej nocy. Wydarzeniach, które obudziły w niej to, co przez lata starano s...