Kobieta siedziała w małym, oświetlonym jarzeniówkami pokoiku i nerwowo przeglądała notatki. Robiło jej się słabo, kiedy myślała o zgromadzonych na sali tłumach, ale musiała tam iść, musiała przemówić.
- Pani Brown...- Drzwi uchyliły się i do pomieszczenia wślizgnęła się niska kobieta.
Melanie Brown uniosła wzrok znad zapisanych schludnym, ręcznym pismem stronnic i zerknęła, na stojącą przed nią dziewczynę. Niska, szczupła, o szarawych, prostych blond włosach i niebieskich oczach. Ubrana w białą bluzkę, grafitową, ołówkową spódnicę, z twarzą ozdobioną leciutkim makijażem. Nie różniła się niczym od innych, pracujących tu urzędniczek: jedna z tysięcy, niemal jednakowych robotnic w mrowisku, pomyślała z odrobiną wyższości.
- O co chodzi- zerknęła na plakietkę na bielutkiej bluzce– Emily.
- Za piętnaście minut zaczyna pani przemówienie.
- Tak, wiem – rzuciła ignorując dziewczynę. Przeniosła wzrok na swoje notatki.
- Gdyby pani czegoś potrzebowała... Ja miałam sprawdzić... - zająknęła się leciutko, jakby onieśmielona.
- Niech się nie denerwują. Już idę.
Blondynka wyszła, a Melanie przymknęła oczy. To nic takiego – powtarzała sobie. Po prostu wyjdziesz i nie dasz się sprowokować. Nie pozwolisz podważyć swojego autorytetu.
Wstała, strzepnęła nieistniejący pyłek z kołnierzyka drogiej marynarki i wymaszerowała na korytarz.
Nikt nie zwracał na nią uwagi. Mimo głośnego stukotu obcasówbyła dla tychludzi niewidzialna... I o to właśnie chodziło. Uśmiechnęła się leciutko, mijając kolejnego ochroniarza. Krzepki, rudowłosy chłopak w szarym mundurze nie zauważył w niej niczego niezwykłego. Wcale ją to nie zdziwiło. Było tu setki osób, wiele po odpowiednim przeszkoleniu, ale nikt nawet nie zatrzymał na niej wzroku, choć pracowała tu od kilku miesięcy. Uczono ich rozpoznawania podejrzanych zachowań, ale, mimo wiedzy, którą posiadali, nie dopuszczali do siebie myśli, że ktoś z nich faktycznie mógł być szpiegiem. Problemem większości ludzi jest to, że nie widzą obiektywnej prawdy- widzą to, co chcą widzieć. A ona potrafiła tę ludzką słabość doskonale wykorzystać. Uczyniła nawet z tego pewien rodzaj sztuki.
Tłum wlewał się do ogromnej auli konferencyjnej. Kolejny ochroniarz rzucił okiem na jej plakietkę i wpuścił ją do sali. Z przodu gromadzili się przedstawiciele mediów, którzy chcieli być jak najbliżej przemawiającej, nowej członkini Rady. Ona wspięła się po schodach i usiadła w jednym z tylnych rzędów. Patrzyła jak pomieszczenie stopniowo się wypełnia.
- Proszę państwa- męski głos odezwał się z głośnika- proszę o uwagę. Głos zabierze Pani Melanie Brown, członkini Wielkiej Rady, wybrana dnia dwudziestego trzeciego kwietnia bieżącego roku.
Rozległy się brawa. Na podest weszła Pani Brown, w ciemnozielonej garsonce z brązowymi włosami spiętymi w kok.
- Mam zaszczyt powitać was wszystkich... - Głos Melanie wypełnił pomieszczenie.
Emily siedziała prawie nie słuchając przemówienia Melanie Brown... Melanie Ana Brown. Urodzona trzydzieści sześć lat temu w regionie 17B. Córka Henrego i Mary Brownów. Dziadek ze strony matki John David był wpływowym politykiem pierwszego stabilnego okresu rządów Rady...Przez jej pamięć przewinęły się fragmenty życiorysu kobiety. Nikt z jej, niewątpliwie wpływowej rodziny, nie zasiadał w Radzie od ponad 90 lat.
- Zgodnie z prawem w Wielkiej Radzie zasiada od pięćdziesięciu do stu osób, a ich dokładna liczba jest ustalana w zależności od potrzeb, dlatego tym bardziej jestem dumna ze swojej nominacji i wyboru.- Emily skupiła się nad przemową- Jestem teraz do państwa dyspozycji. Jakieś pytania?
CZYTASZ
Kiedy nadejdzie burza
ParanormalJohn. Matt. Noemi. Trzy osoby. Trzy historie. Czasami jedna chwila, jeden błąd, jedno spojrzenie zmieniają wszystko... To, w co do tej pory wierzyłeś traci wartość. To, co wydawało się niedostępnym marzeniami staje się rzeczywistością. Teraz dec...