Idąc do pracy cały czas myślałam o wczorajszym dniu. Niko mnie trochę przestraszył i zdenerwował. Powinnam być zła... Powinnam, ale jakoś nie mogłam. Czy mu ufałam? Mmm... raczej tak. Co prawda nie mogłam odczytać jego myśli, ale miałam wprawę w obserwowaniu ludzkich reakcji. Zawsze jednak mogłam się mylić... Skrzywiłam się i wyciągnęłam z torby komórkę. Wybrałam numer Lin. Zawahałam się – było jeszcze wcześnie, ale Lin była typem rannego ptaszka, więc może... Wybrałam numer. Pik, pik, pik... Wstrzymałam oddech, wsłuchana w sygnał.
- Halo? – Głos Lin był cichy, ale nie brzmiała jak ktoś wyrwany ze snu.
- Lin, cześć. Nie przeszkadzam ci?
- Noemi. – Zaśmiała się, trochę sztucznie jak na mój gust. – Co tam słychać? Widzę, że odzyskałaś już telefon...
- Taaak... Niko naprawdę do ciebie zadzwonił?
- Tak... Nie jesteś zła, że mu powiedziałam? Przepraszam, byłam trochę rozkojarzona, nie myślałam jasno...
- Nie, nie. Nie jestem zła. – Przyśpieszyłam. – Dobrze, że przywiózł mi telefon – skłamałam. – A jak tam maleństwo.
- Dobrze, ale lekarz nie pozwala mi chodzić. – Wydała z siebie zdławiony chichot. – To już tylko kilka dni.
Prawie zapytałam o matkę Lin, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam – to nie byłoby w porządku. Przez chwilę rozmawialiśmy o różnych błahostkach, ale czułam, że Lin robi to tylko z grzeczności – w jej głosie pobrzmiewało zmęczenie. Bałam się o nią. O nią i o dziecko, ale nic nie mogłam zrobić. Sama Lin była bezsilna. To musiało być okropne uczucie – kochać kogoś i nie móc go chronić...
Pogoda była ładna: słoneczna, ale na błękitnym niebie widać było pojedyncze chmury. Chodniki były tłoczne: wiele osób zrezygnowało dziś z metra i samochodów, żeby cieszyć się lekkim wiatrem i ciepłymi promieniami na skórze. Aż szkoda było siedzieć w dusznym biurze...
Pod budynkiem stał motor Niko. Wdrapałam się po schodach na piętro. Na moim biurku czekał na mnie kubek mocnej, słodkiej kawy... Niko siedział przy stole i nerwowo wyłamywał palce...
- Mmm... Cześć.
- Cześć... - Niko podniósł się z miejsca. – Cały czas jesteś zła?
- Nie bawisz się we wstępy, co? – Pokręciłam głową. – Ogólnie masz irytujący zwyczaj wpychania nosa w nie swoje sprawy i robienia dziwnych, nieprzewidywalnych rzeczy.
- Wiem... - Wlepił wzrok w podłogę. – Mam z tym problem...
- Poważnie? – Upiłam łyk kawy: pyszna. – Bo jakoś tego nie widać. Jeśli wiesz, to może powinieneś się czasami zastanowić co ty właściwie robisz, mmm? – Właściwie, to nie byłam na niego zła, ale chciałam powstrzymać choć w pewnym stopniu jego przyszłe wybryki: byłam prawie pewna, że takowe się zdarzą.
- Rany... - Przeczesał włosy palcami. – Jesteś twardsza niż się wydajesz... - Na jego policzki wypełzł lekki rumieniec.
- Nieprawdopodobne... - Zagwizdałam.
- Co? – Uniósł na mnie wzrok.
- Rumienisz się. – Skrzyżowałam ramiona na piersi. – Nie wiedziałam, że jesteś w stanie.
Przez chwilę patrzył na mnie osłupiały, a czerwień na jego twarzy stała się intensywniejsza. Wyglądał... bardzo chłopięco. Westchnął ciężko.
CZYTASZ
Kiedy nadejdzie burza
ParanormalJohn. Matt. Noemi. Trzy osoby. Trzy historie. Czasami jedna chwila, jeden błąd, jedno spojrzenie zmieniają wszystko... To, w co do tej pory wierzyłeś traci wartość. To, co wydawało się niedostępnym marzeniami staje się rzeczywistością. Teraz dec...