Rozdział 3 (Noemi)

24 4 0
                                    

Siedziałam w saloniku, gapiąc się bezmyślnie w durną telenowelę. Był już wieczór. Zrobiło się chłodno. Pozamykałam okna i z kubkiem gorącej czekolady usiadłam na sofie, okrywając nogi kocykiem w czerwoną kratę. Odbiornik na ścianie szumiał cicho: przystojny mężczyzna błagał swoją żonę, aby ta wybaczyła mu zdradę, ale ja, choć patrzyłam na ekran, myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Myślałam o czarnym motocyklu i jego kierowcy... Myślałam z głupawym uśmieszkiem na twarzy. Gdy tylko opuszczałam powieki, widziałam jego zielono-brązowo-złote oczy i zadziorną minę. Spotkanie trwało prawie trzy godziny. Myślałam, że pojechał – nie zrobił tego. A jednak... Czekał na mnie. Jako zadośćuczynienie wymusił podanie mu mojego prywatnego numeru telefonu- służbowy znał, bo, tak jak wcześniej Lin, miał dostęp do wszystkich dokumentów. Poza tym służbowy numer niewiele by mu dał: drugą komórkę trzymałam w pracy, w szufladzie biurka. Dzwonili na nią tylko klienci, którym nigdy nie podawałam prywatnego numeru.

Gdy wróciliśmy do biura, ciężko mi było skupić się na pracy. Niko był stanowczo za blisko, będąc jednocześnie dalej niżbym chciała... Ta myśl była jednocześnie szalenie ekscytująca i przerażająca: nie należałam raczej do dziewczyn, które zachowywały się w ten sposób i zawsze mogłam poszczycić się zdrowym rozsądkiem w relacjach damsko-męskich. Ta myśl zupełnie wyprowadzała mnie z równowagi- właściwie go nie znałam. Cholera, przecież nie byłam rozchwianą emocjonalnie nastolatką: w tym roku kończyłam dwadzieścia pięć lat.

Po skończeniu pracy koniecznie chciał mnie odwieść do domu. Stanowczo odmówiłam – musiałam trochę ochłonąć. W końcu zrezygnował, a ja spokojnym spacerkiem wróciłam do siebie.

Mój telefon leżał obok mnie na sztucznej, kremowej skórze kanapy i milczał uparcie... Ciekawe czy dojechał już do domu? Ciekawe co teraz robi? Rany, ja naprawdę zachowywałam się zupełnie jak głupiutka nastolatka... Komórka zadrżała.

„Hej:) Odpoczęłaś już? Miałaś dziś pracowity dzień. Jeśli jesteś zmęczona nie będę Ci przeszkadzać. N.R."

A jednak. Zaśmiałam się. Właściwie byłam niemal pewna, że się odezwie.

„Cześć. Teraz jesteś taki troskliwy? Jeszcze nie tak dawno, chciałeś mnie zamordować przy użyciu swojej, wybitnie niebezpiecznej machiny. A potem, podstępem wydarłeś mój numer."

Niemal natychmiast mój telefon znów zawibrował.

„To wszystko są kłamliwe pomówienia. Ja tylko ratowałem damę z opresji, a teraz ona ma najwyraźniej zamiar mnie gonić, dziarsko wymachując patelnią. Myślę, że patelnia w twoich rękach stanowi wtedy większe zagrożenie dla mnie, niż mój pojazd dla Ciebie."

Parsknęłam śmiechem. Przez chwile śledziłam litery na wyświetlaczu.

„Ja? Z patelnią? Skąd taki pomysł? A może wybrałabym coś bardziej kreatywnego..."

Kolejne, ciche piknięcie.

„Wałek?"

Pokręciłam głową z idiotycznym uśmieszkiem na wargach.

„Wałek? Patelnia? Czy Ty mi delikatnie sugerujesz, że powinnam Ci coś ugotować? Jeśli tak, to wchodzisz w to na własne ryzyko. "

Wcisnęłam „wyślij". Minuta i ekran zamigał.

„Moje ryzyko? Jak mam to rozumieć? Chcesz mnie otruć, czy gonić z niebezpiecznymi przyborami kuchennymi?"

Nieznośny gość.

„A jak wolisz? Obie opcje możliwe."

Chwila ciszy i kolejna wiadomość.

„Ale mi dajesz wybór... Czuję się zastraszony, więc proponuję spotkanie w miejscu publicznym, tak, żebyś nie mogła ani truć, ani używać patelni. Lunch?"

Kiedy nadejdzie burzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz