-K...kim taehyung- stanąłem jak wryty, widząc mojego chłopaka obściskującego się na kanapie z moim własnym bratem. No dobra, w rzeczywistości Tae nie był moim chłopakiem, ale w swoich myślach tak go nazywałem. "Witaj kochanie, dobrze cię widzieć, jak zwykle pięknie dziś wyglądasz" myślałem za każdym razem, gdy mijaliśmy się na korytarzu w szkole. "Miłego dnia, kocham cie skarbie" kierowałem do niego swoje myśli na pożegnanie, bo w mojej głowie i w moim sercu tworzyliśmy idealny związek, przez co pogubiłem się już trochę w tym co jest prawdą, a co nie, kiedy Tae był mój, a kiedy nie. Tego wszystkiego było za wiele, mój mózg przestał pracować wystarczająco dobrze, by zorientować się, że to była jednak rzeczywistość, że to był ten moment kiedy powinienem był najzwyczajniej w świecie odejść, gdyż to co robi Kim Taehyung nie było moją sprawą. Zamiast tego zdecydowałem, że to co zobaczyłem, sytuacja w jakiej ich nakryłem dotyczyła mnie w tak dużym stopniu, że z zazdrości i złości i żalu, oraz całej masy innych uczuć wymierzyłem Taehyungowi porządnego liścia w policzek. Uderzyłem go w twarz! Jak mogłem? Nie miałem prawa, dopiero po fakcie to do mnie dotarło, ale wtedy czułem się zdradzony, zazdrosny i porzucony. Na widok mojej reakcji Jimin wyrzucił go za drzwi, samemu będąc w szoku. Przepraszał mnie do samego rana, choć wiedziałem że nie chciał mnie skrzywdzić, chciałem wierzyć, że nie wiedział kim był chłopak, którego przyprowadził do domu. Mimo to było mi bardzo źle, miliony różnych myśli szamotało mną na prawo i lewo, a ja pragnąłem jedynie błagać mojego Taehyunga o wybaczenie. Pomyślałem o tym, jak musiał poczuć się kiedy go uderzyłem i wtedy do mnie dotarło, że powinienem wyznać mu swoje uczucia. Skoro zastałem ich w tak jednoznacznej sytuacji to raczej nie jest żadnym homofobem, nawet jeśli odtrąci moje uczucia to może przynajmniej mi wybaczy. A wtedy wytłumaczę mu dlaczego nie byłem dla niego uprzejmy, wtedy opowiem mu o wszystkim i będę błagał by dał mi szansę.
YOU ARE READING
Sen *Vkook*
Fiksi PenggemarOstatnie dwa lata były dla Tae okropnym czasem, pełne smutku i samotności. Tylko sny trzymały go przy życiu, dając sił by przetrwać kolejne dni przy ignorującym go z powodu nienawiści Aniołem.