Widząc, że nie jest ze mną najlepiej, a już szczególnie nie po tym, jak Tae opuścił szkołę po naszej kłótni na dachu, Jin postanowił zaciągnąć mnie po lekcjach siłą na kawę i moje ulubione ciastko
-Ja stawiam- dorzucił, zwalając mnie z nóg swoim radosnym i beztroskim uśmiechem. Jak więc mógłbym odmówić? Chwilę później siedzieliśmy już w kawiarni, czekając aż kelner przyniesie nasze zamówienie. Przez cały ten czas patrzyłem tępo w ścianę starając się nie myśleć o niczym, coby nie wybuchnąć nagle płaczem na środku kawiarni.
-Kookie- zaczepił mnie Jin swoim łagodnym głosem, wzdychając przy tym i kładąc swoją dłoń na tej mojej -powiedz mi co cię trapi, wyglądasz ostatnio jak byś zobaczył całe stado duchów.
Nie odpowiedziałem, jedynie spojrzałem na niego przelotnie, przygryzając lekko dolną wargę, by zaraz powrócić do oczyszczania umysłu
-Kook- powtórzył mój przyjaciel, nie dając za wygraną. Taki właśnie był, kiedy się uparł nikt nie miał z nim szans. Zawsze stawiał na swoim i dostawał to, czego chciał -jesteśmy tu przecież sami, nikt nas nie usłyszy, możesz mi więc powiedzieć. Jeśli będziesz to tak w sobie dusił, to nigdy nie dasz rady iść dalej, twoje myśli wiecznie będą wszystko rujnować powrotem do przykrych wspomnień i nie wyjasnionych spraw.
Miał rację, wiedziałem o tym, ale czy byłem gotów na tę rozmowę? Cóż, chyba nie zaszkodzi spróbować
-Hyung- zacząłem więc niepewnie, a mój głos odrazu załamał się pod ciężarem słów, które nadchodziły -bo ja...ja go straciłem- oczy zaczęły mnie piec od nadchodzących łez, miałem wrażenie że nagle zrobiło się dookoła nas jakoś tak dziwnie cicho. Spuściłem głowę, ale nie zamierzałem przestawać:
-Chciałem powiedzieć mu prawdę, chciałem by wiedział ile dla mnie znaczy, ale zamiast tego powiedziałem coś, przez co Tae myśli, że go nienawidzę- wstrzymałem oddech na krótką chwilę i zacząłem nerwowo bawić się łyżeczką z kawy - wiesz, co on na to powiedział?-podniosłem swój śmiertelnie poważny wzrok prosto na twarz mojego milczącego przyjaciela, nie oczekując odpowiedzi -powiedział, ze przez moją nienawiść do niego chciałby umrzeć!
Oczy Jina powiększyły się na moje słowa i patrzył tak na mnie przez chwilę, wyraźnie analizując moją wypowiedź, po czym uśmiechnął się szaleńczo
-Hej, Kookie! A może on cie lubi?-popatrzyłem na niego zmieszany, bo co tak nagle jakieś "lubi", które nijak mi do tej układanki pasowało?
-No pomyśl tylko, czy gdyby cie nie lubił to reagował by tak ostro? Kiedy ja kogoś nie lubię to po prostu go ignoruję, a on? Jungkook, Taehyung latał za tobą jak głupi przez bardzo długi czas, starając się o twoją uwagę, kiedy każdy normalny człowiek już dawno by się poddał! Do tego te słowa, myśli że go nienawidzisz przez co jest mu źle. Jest mu z tym tak bardzo źle, że wolał by nie istnieć, przecież to mówi samo za siebie! Mówię ci, spróbuj jeszcze raz i tym razem zwróć większą uwagę na jego uczucia.
Słowa Jina sprawiły, że poczułem się jak by mi ktoś zrzucił wielki głaz na głowę. Nigdy wcześniej nie myślałem o jego uczuciach, nigdy nie zastanawiałem się co kryje się w sercu Tae, bo nie śmiał bym ani przez chwilę pomyśleć, że może mnie lubić. Nawet jeśli było by to tylko czysto koleżenskie uczucie. Ciężko mi było wziąć taką możliwość pod uwagę, ale napewno chciałem tę teorię sprawdzić. Na moim ramieniu wylądowała nagle ręką Jina, który uwielbiał pocieszać mnie w ten sposób, wiedziałem już, że daje mi tym pozwolenie, bym wtulił twarz w jego ramiona i wypłakał się porządnie. Czasem nawet zdarzało się, że zasnąłem przy tym, co wcale nie przeszkadzało mojemu przyjacielowi. Był jak mój Anioł stróż, czym ja sobie na niego zasłużyłem?
YOU ARE READING
Sen *Vkook*
FanfictionOstatnie dwa lata były dla Tae okropnym czasem, pełne smutku i samotności. Tylko sny trzymały go przy życiu, dając sił by przetrwać kolejne dni przy ignorującym go z powodu nienawiści Aniołem.