Kiedy moje ciało poczuło się wystarczająco zregenerowane, postanowiłem ruszyć się z domu. Wziąłem długi prysznic, nigdzie się przecież nie spieszyłem, ubrałem się starannie w najlepsze ciuchy i podkreśliłem oczy. Nie zapominając o wyjściowych perfumach i kapeluszu, założyłem buty i wyszedłem. Słuchając muzyki dałem się ponieść nogom gdzie chcą, dziwiąc się po chwili, że jest już trochę ciemno. W końcu zatrzymałem się przy jakimś klubie, "czemu nie " pomyślałem i wszedłem do środka, siadając przy barze. Na przeciwko mnie stanął niewysoki, dobrze zbudowany blondyn o szerokim uśmiechu.
-Co lać?- zakrzyczał radośnie, a ja oszołomiony jego aurą wymruczałem z uśmiechem "co polecisz, byle kopło"
-Zalewamy smuty?-ciągnął, lejąc mi jakąś ciecz do kieliszka, nie pytając nawet o mój dowód.
-Można tak powiedzieć, moje serce zostało złamane jeszcze zanim zdążyło się dobrze rozruszać i tak oto tkwię w tym bagnie już prawie dwa lata- zacząłem, powoli opowiadając mu historię swojej niespełnionej miłości, z każdym kolejnym drinkiem dodając więcej szczegółów.
-Jimin- odezwał się barman, wyciągając dłoń w moją stronę -za pół godziny kończę pracę, miał byś może ochotę poczekać?- zapytał radośnie, puszczając mi przy tym oczko.
Czy on ze mną flirtuje? Czy to tylko nadmiar alkoholu w moim organizmie?
Czterdzieści pięć minut później szliśmy już ramię w ramię przez park, mroźne powietrze orzeźwiło mnie trochę dzięki czemu byłem w stanie prowadzić jako taką rozmowę. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a nim się zorientowałem byliśmy pod jego, jak się okazało, domem.
-Może wejdziesz na kawę?- zaproponował z uśmiechem, przerywając ciszę.
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał, że za 5 godzin miałem być w szkole. Kiedy ten czas tak zleciał? W towarzystwie blondyna czułem się dobrze, a gdybym wrócił teraz do domu i poszedł spać, to pewnie znów opuścił bym szkołę. Zgodziłem się więc, postanawiając przetrwać jakoś dzień bez snu. Weszliśmy do mieszkania, Jimin nie mieszkał sam, ale szybko wyjaśnił, że jego rodziców nie ma, a brat już śpi bo ma jutro szkołę. Pokiwałem głową w zrozumieniu i obiecałem nie hałasować, po czym rozsiadłem się wygodnie na kanapie w salonie i czekałem, aż Jimin wróci z obiecaną kawą.
-Nie mówiłeś, że masz brata- rzuciłem, chcąc jakoś zacząć znów luźną rozmowę.
-Ah tak, ciasteczko- westchnął, opadając na kanapę obok mnie- cudowny chłopak, oczko w głowie całej rodziny -usmiechnął się- szkoda, że śpi bo powinieneś go poznać.
-Nie widzę takiej potrzeby-usmiechnąłem się lagodnie, biorąc łyka kawy. Skrzywiłem się, na co Jimin zaśmiał się histerycznie
-PARZY!- krzyknąłem, niemal rzucając kubkiem o stolik. Popatrzyłem na płaczącego ze śmiechu chłopaka i nagle zechciałem go przytulić, było w nim coś, co przypominało mi mojego Anioła, nie wiedziałem jednak co. Poczułem jak na twarzy rozlewa mi się rumieniec, po czym spuściłem głowę w dół, by to ukryć. Widząc to chłopak przesunął się do mnie i zmusił mnie, bym na niego spojrzał. Zrobiło mi się gorąco, on był tak bardzo blisko, a ja tak dawno z nikim nie byłem... wziąłem głęboki oddech i zamknąłem oczy, czekając na przebieg wydarzeń, bo dobrze wiedziałem co chłopak planował. Pozwoliłem mu przybliżyć się i złożyć na moich ustach długi, namiętny pocaunek. Szybko się tą czułością nakręciłem, przez co pozwoliłem sobie na uniesienie. Usiadłem chlopakowi okrakiem na kolanach i zacząłem obsypywać jego szyję mokrymi całusami. Nie znałem go, nic o nim tak naprawdę nie wiedziałem, ale było mi z nim po prostu dobrze. Bylem gotowy pójść na całość, zacząłem więc ściągać jego koszulkę, obdarzając go przy tym roznamiętnionym spojrzeniem. Skoro zaszliśmy już tak daleko, to czemu miał bym odmówić sobie przyjemności?
YOU ARE READING
Sen *Vkook*
FanficOstatnie dwa lata były dla Tae okropnym czasem, pełne smutku i samotności. Tylko sny trzymały go przy życiu, dając sił by przetrwać kolejne dni przy ignorującym go z powodu nienawiści Aniołem.