"Sen" Kim Taehyung cz.6

275 35 5
                                    

-Tae- z zamyślenia wyrwał mnie łagodny głos mojego Anioła. Spojrzałem na niego, mrugając haotycznie z zaskoczenia. Przecież on na mnie nawet nie patrzy, dlaczego nagle odzywa się do mnie? Do tego po imieniu, jak byśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Zrobiło mi się przykro kiedy zobaczyłem jego twarz, był blady, jakoś tak dziwnie spuchnięty a wargi miał wygięte w dość dziwnym grymasie. Wyprostowałem się błyskawicznie, chciałem go przytulić, chciałem zapytać co mu się stało...ale nie mogłem. Patrzyłem tylko w jego piękne, brązowe oczy i czekałem, aż dokończy. W klasie nastała cisza, wszyscy na nas patrzyli i dobrze wiedziałem dlaczego . Bałem się tego, co Jungkook chce powiedzieć, w głębi duszy modliłem się, by nie wyjawił całej klasie mojej orientacji seksualnej.
-P...pprzyniosłem ci rzeczy, które wczoraj zostawiłeś- zająkał się, po czym wręczył mi siatkę i uciekł do swojej ławki, nie dając mi szansy na odpowiedź.
Po klasie rozeszły się liczne szepty, słyszałem co mówili, ale postanowiłem ich ignorować. Skupiałem się tylko na Jungkooku, zastanawiając się co też mu po tej jego cudnej główce chodziło? Nie rozumiałem niczego, a ponieważ nie chciałem dojść do żadnych głupich wniosków postanowiłem pomyśleć o czymś innym. Zajrzałem więc do reklamówki, którą wręczył mi przed chwilą chłopak i zauważyłem w niej kawałek papieru, który nie należał do mnie. Wyjąłem kartkę i przeczytałem "Lunch na dachu. Kookie". Serce stanęło mi w gardle, czułem jak twarz zalewa mi się rumieńcem, zrobiło mi się gorąco. Nie wiedziałem co z sobą zrobić, tak nagle zmieniło się w moim życiu wszystko. Zamknąłem krótki list w mocnym uścisku swojej dłoni, uśmiechając się szeroko. Oto trzymałem w dłoni ręczne pismo mojego ukochanego Anioła. Tak, na tym się skupiłem by wytrwać do przerwy na obiad. Moje małe szczęście, Jeon Jungkook do mnie napisał. Do mnie!
Gdy usłyszałem dzwonek oznajmiający przerwę na lunch poczułem, jak kurczy mi się żołądek, nie było mowy żebym coś zjadł, ale wstałem i pilnując równowagi poszedłem na spotkanie z moim obiektem westchnięć. Nie mogłem w to uwierzyć, oto szedłem, ja Kim Taehyung! na spotkanie z Jungkookiem, żeby porozmawiać. POROZMAWIAM Z MOIM UKOCHANYM! Po raz pierwszy od prawie dwóch lat! Byłem zdenerwowany, jasne. Mógłbym rwać włosy z głowy! Z drugiej strony jednak uśmiech sam malował się na moich ustach, cieszyłem się jak dziecko albowiem ledwo kilka metrów dzieliło mnie od Jeona, a mieliśmy przecież rozmawiać, co oznaczało że przez tę nadchodzącą chwilę będę mógł patrzeć na niego bez wyrzutów sumienia, będę mógł słuchać jego słów skierowanych bezpośrednio do mnie, będę w centrum jego uwagi! Niemalże w podskokach podszedłem do niego, stał na dachu w samym rogu, opierając się o ogrodzenie. Obok siebie miał rozłożoną na ziemi marynarkę, a na niej swój obiad. Trzymał dłonie w kieszeniach spodni i rozglądał się, wyglądając na zdenerwowanego.
-Hej- przywitałem się, stając jakieś dwa metry od niego. Zmierzył mnie wzrokiem i przygryzając dolną wargę wskazał, bym usiadł na jego prowizorycznym kocu pinikowym. Jak nakazał, tak zrobiłem i po chwili znajdowaliśmy się na tym samym poziomie, niebezpiecznie blisko siebie, patrząc sobie w oczy i milcząc.

Sen *Vkook* Where stories live. Discover now