Miniony tydzień był dla mnie naprawdę okropny, nie wiedziałem co z sobą robić. Szalałem, na przemian wybuchając okropnym płaczem, lub śmiejąc się do łez jak psychopata. Mojego chłopaka nie było w szkole. Już nie raz się to zdarzało, ale co innego kiedy był chory, a co innego teraz, kiedy wiedziałem, że to z mojej winy. Nie było go przez tak wiele długich, ciężkich dni. Nie wiedziałem co o tym myśleć, w głowie huczały mi jego ostatnie słowa i powoli zaczynałem tracić zmysły. Co, jeśli faktycznie to zrobił? Co, jeśli naprawdę odebrał sobie życie nim zdążyłem mu wszystko wyjaśnić? Co, jeśli straciłem go już bezpowrotnie? Nie spałem praktycznie cały weekend, modląc się by zastać go w klasie w poniedziałek. Do szkoły szedłem mając nogi jak z waty, przez co nie udało mi się dotrzeć na miejsce wcześniej, tak jak to miałem w zwyczaju. Nie spóźniłem się jednak mimo wszystko, nie byłem w stanie pozwolić sobie na takie zachowanie. Wszedłem do sali i zobaczyłem go siedzącego w swojej ławce, momentalnie poczułem się lepiej i miałem ochotę rzucić mu się na szyję ze szczęścia! Jednak tam był, cały zdrowy i żywy! Jednak nie wszystko stracone, Boże jak się martwiłem. Poczułem jak twarz zalewają mi nagle wszystkie kolory tęczy, serce waliło mi jak oszalałe, a ja miałem ochotę skakać i śpiewać z radości na jego widok. Usiadłem jednak grzecznie na swoim miejscu, czekając na przerwę by do niego zagadać. Z zamyśleń nad dokładnym planowaniem rozmowy wyrwał mnie uniesiony głos nauczyciela i łokieć, który Jin wbił w moje żebra. Uniosłem więc wzrok i zobaczyłem Taehyunga klęczącego przed biurkiem profesora, a po chwili dotarły do mnie jego słowa:
"Moje życie legło w gruzach, a ja sam zostałem rozdeptany przez miłość mojego życia i dlatego też chciałbym pana prosić o przeniesienie do innej szkoły, najlepiej w innym mieście. Proszę!" Mój ukochany, co on właśnie powiedział? Zrobiło mi się przed oczami ciemno, Kim Taehyung błagał o przeniesienie do innej szkoły! Do innego miasta! Z daleka...odemnie. Nie wytrzymałem tego, wiedziałem że jeśli mu teraz nie przerwę, mogę go już więcej nie zobaczyć. Nie mogłem tak stracić na zawsze miłości swojego życia, nie patrząc więc na innych i nie przejmując się konsekwencjami, rzuciłem mu się na szyję jak dziecko. Chłopak odepchnął mnie niemal od razu, ale nie zamierzałem się przez to poddać.
-Tae...- odezwałem się, czując że oczy mi pęcznieją -ja cie nie nienawidzę- uderzyłem go delikatnie na znak, że ma wziąć moje słowa na poważnie - ja cię kocham- i wtuliłem się w jego ramiona, chcąc ukryć swoje ogromne zawstydzenie. Tak oto wyznałem mu miłość. Przed całą klasą, przy nauczycielu, ze łzami w oczach. No, ale chyba lepiej tak, niż wcale.
Nagle poczułem ciepło na swoich plecach, to były ręce Tae. Przytulił mnie! Nie odepchnął, nie uciekł, nie wyśmiał, a przytulił mocno do swojego torsu. Byłem tak bardzo szczęśliwy, że ledwo usłyszałem uwagę nauczyciela, który będąc chyba w wiekszym szoku niż cała reszta klasy razem wzięta, nakazał nam wrócić na swoje miejsca. Usiadłem więc, niechętnie odsuwając się od Tae i już do samego końca lekcji nie przestawałem się uśmiechać. Wiedziałem, że wszystko będzie dobrze, czułem się cudownie. Wyczekiwałem przerwy niecierpliwie, chcąc jak najszybciej usłyszeć cudowny, męski głos mojego chłopaka. Wyobrażałem sobie nas trzymających się za ręce, oglądających wspólnie piękne gwiazdy na niebie, dzielących się napojem w kinie... "Jednak wszystko będzie dobrze" pomyślałem, wychodząc z sali na przerwę. Spotkaliśmy się na dachu, mimo że tym razem nie umawialiśmy się. Nie wiedziałem co powiedzieć, bałem się otworzyć usta, by znów czegoś nie palnąć. Liczyłem na to, że Tae zacznie rozmowę, czekałem więc, ale on zamiast się odezwać przysunął mnie bliżej siebie i pocałował mnie prosto w usta. Było mi tak dobrze, niespodziewany ogień przeszedł po moim ciele, zostawiając mnie rozpalonego do granic możliwości. To nie był dla mnie żaden zwykły pocałunek, to był akt miłości z inicjatywy mojego Tae. Mojego. Tym razem już oficjalnie. Poczułem łzy radości, chciałem móc trwać w tym uścisku do końca życia.
"Kocham cię, Kim Taehyung"
YOU ARE READING
Sen *Vkook*
FanfictionOstatnie dwa lata były dla Tae okropnym czasem, pełne smutku i samotności. Tylko sny trzymały go przy życiu, dając sił by przetrwać kolejne dni przy ignorującym go z powodu nienawiści Aniołem.