Rozdział.7.

13.7K 452 118
                                        


Obudziłam się przez czyjeś pocałunki na ramieniu, przewróciłam się na plecy. To był mój błąd. Krzyknęłam z bólu i z powrotem przeturlałam się na brzuch, załkałam cicho w poduszkę. Tyłek wciąż mnie boli.

- Cichutko.- czyjaś dłoni przesunęła się na moje pośladki na co zapłakałam jeszcze głośniej- Nie płacz.- starałam się zapanować nad sobą ale ból i strach przed nim mi to uniemożliwiały- Malutka, spójrz na mnie.- podniosła minimalnie głowę do góry, mężczyzna starł delikatnie mojej łzy z policzka- Przepraszam.- szepnął i przygarnął mnie do siebie- Nie chciałem ciebie krzywdzić ale ty bardzo mnie zdenerwowałaś.

- W-wypuść m-mnie.- wyszlochałam, jego oczy gwałtownie pociemniały

- Nie!- krzyknął- Jesteś moja i zostaniesz tu na zawsze.- stuliłam się w kulkę, naprawdę się go bałam- Boisz się mnie?- spytał po chwili

- T-tak.- wychlipałam

- Posłuchaj jeżeli będziesz się mnie słuchać i wykonywać moje polecenie będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie ale jeżeli będziesz się stawiać i próbować uciekać wtedy twoje życie zmieni się w piekło. Rozumiesz?

- Tak.- wolałam się na razie nie kłócić

- Dobrze.- uśmiechnął się do mnie- Idziemy na dół.- to nie było pytanie tylko stwierdzenie

- Nie ja tam nie idę.- bałam się tego kundla

- Clair.- powiedział patrząc na mnie surowym wzrokiem

- No dobrze.- wstałam powoli- Mogę się ubrać?

- Nie będziesz chodzić nago i ja również.- no jakże by inaczej

- Ale...

- Do cholery jasnej przestań się mi sprzeciwiać!- krzyknął na mnie- A teraz wstań i idziemy.

Mężczyzna wpisał kod i przepuścił mnie przodem. Wyszłam pierwsza. Szłam cicho aby nie zwrócić na siebie uwagi. Gdzieś po tym domu biega szatan w psiej skórze. Kiedy dotarliśmy do kuchni. Mężczyzna stanął przy lodówce. Jestem tu od kilku a nie znam nawet jego imienia.

- Jak masz na imię?- spytałam niepewnie

- Derek.- powiedział i odwrócił się w moją stronę, chciałam coś odpowiedzieć ale coś zaczęło na mnie warczeć , odwróciłam głowę i dostrzegałam tego diabła. Pitbul zaczął biec w moją stronę obnażając kły, krzyknęłam i w przypływie chwili podbiegłam i wskoczyłam na plecy Dereka.

- Zabierz go.- wtuliłam się mocniej w jego plecy

- Dave odejdź.- jedno polecenie Dereka a pies grzecznie wyszedł z kuchni- Możesz już zejść.- niepewnie ześlizgnęłam się z jego pleców i stanęłam przy wyspie kuchennej.

- Dlaczego nie usiądziesz?- spytał wyraźnie zainteresowany

- Boli mnie tyłek.- odparłam zażenowana

- Przepraszam.- powiedział chyba ze skruchą


***********************

Hejo!

Boże tak bardzo was przepraszam za taką obsuwę ale byłam cały dzień na zakupach i nie miałam czasu na pisanie. Postaram się jeszcze dzisiaj wstawić rozdział.

Pozdrawiam Daga <3

StalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz