16.

4.3K 276 128
                                    

Kilka kolejnych dni było tak gorących, że nie wiedziałam w jakiej pozycji leżeć, żeby się nie roztopić. Jedyne co byłam w stanie robić to pocić się w swoim pokoju, albo siedzieć przy otwartym zamrażalniku, w czym z radością towarzyszył mi Lucas. Może było to głupie, ale ja faktycznie spodziewałam się stu piętnastu stopni na minusie w tej pierdzielonej Kanadzie, a nie wyrzygiwania sobie flaków z gorąca.

Dlatego, kiedy pewnego dnia pod moimi drzwiami zjawiła się Cecily z grupką ludzi i zaproponowała mi z Lucasem wycieczkę nad jezioro, prawie popłakałam się ze szczęścia. Momentalnie odzyskałam energię, w trzy sekundy przebrałam się w strój kąpielowy i jak młoda gazela wskoczyłam do kabrioleta dziewczyny. Nasz konwój składał się z trzech samochodów, więc Lucas wsiadł do tego, w którym było najwięcej chłopaków.

- Hej, kochana - Cecily przywitała się ze mną pocałunkiem w policzek. Jej ciemne, kręcone włosy schowane były pod jasnożółtą chustą, która powiewała na wietrze. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że możemy razem w końcu gdzieś wyjść.

- Ta, ja też - uśmiechnęłam się do niej, mając nadzieję, że nie będzie to wyglądało sztucznie. Ciągle nie rozmawiałam z Shawnem na temat tego, co łączy go z Cecy. Albo raczej tego, co ich tak poróżniło, że dziewczyna nie chce nawet słyszeć jego imienia...

- Rzadko zdarzają się nam tutaj takie upały, nawet w połowie lipca - paplała jak najęta. Wyrwałam się z rozmyślań, słysząc te słowa. Na prawdę już był lipiec? Zastanawiałam się, gdzie uciekł mi cały miesiąc w Kanadzie.

Jak to gdzie, idiotko?

Dobra mózgu, szat ap.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zostało mi jeszcze drugie tyle w tym mieście a potem do Nowego Jorku. Na samą myśl czułam stado motyli w brzuchu. Nowy Jork. Miasto, w którym podobno spełniają się marzenia.

- Mamy tutaj sztuczną plażę przy jeziorze - usłyszałam gdzieś pomiędzy moimi myślami. - Jest dość głębokie, dlatego niewiele ludzi tam przychodzi... Ale miejsce jest cudowne, zwłaszcza o zachodzie słońca. Zresztą, sama zobaczysz. Mam nadzieję, że umiesz pływać?

Dopiero po paru sekundach zrozumiałam, że ostatnie zdanie było skierowanym do mnie pytaniem.

- Co? Ah, tak. Tak, umiem pływać.

Przynajmniej w teorii. Jak było w praktyce, nie sprawdzałam już kilka dobrych lat.

Jesteś zbyt leniwa, żeby ruszyć tyłek na basen.

Cichaj.

- Zrobimy sobie ognisko, pośpiewamy piosenki, będzie super - nuciła pod nosem Cecily, a jej dobry nastrój zaczął powoli przechodzić na mnie. Od kilku dni chodziłam trochę przybita. I to bez żadnego konkretnego powodu.

Jest konkretny powód.

No dobra. Cały czas analizowałam swoje ostatnie spotkanie z Shawnem. Od tamtego wieczoru się do mnie nie odezwał, a mi było głupio zacząć jakikolwiek temat. Poza tym cały czas miałam przed oczami jego wzrok, kiedy zamknął drzwi za Lauren. Czułam się jak pasożyt między nimi dwoma, więc usunięcie się w cień było dobrym posunięciem. A tym samym już nie miałam żadnych powodów do okłamywania Cecily, bo bardzo nie chciałam stracić jej przyjaźni. Byłam tylko cholernie ciekawa o co im kiedyś poszło...

Zanim się obejrzałam, byliśmy na miejscu. Ogromne rozlewisko, którego końca nie byłam w stanie dostrzec, otoczone było lasami, a z jednej strony wąską, ale dość długą plażą. Dostrzegłam na jeziorze kilka łódek, które pewnie można było wypożyczyć. I pomimo ogromnego upału, wcale nie było tłoku - dokładnie tak jak mówiła Cecily. Raj na ziemi? Chyba właśnie taki znalazłam.

i was wrong || s.m ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz