18.

4.1K 246 149
                                        

Kiedy wróciłam do domu, postanowiłam poudawać dobrą córkę i oznajmiłam wszem i wobec, że przygotuję na kolację coś specjalnego. Właściwie, to nie miałam pojęcia co ugotować, ale po spotkaniu z Shawnem byłam tak pełna entuzjazmu, że chciałam za wszelką cenę spróbować.

Włączyłam muzykę i ze słuchawkami w uszach kroiłam warzywa, tańcząc jak idiotka, nie przejmując się tym, że wyglądałam jak kartofel podczas ataku padaczki. Oczywiście po powrocie w swoje skromne progi, przeszłam transformacje z normalnej dziewczyny w totalnego wiochmena, związując włosy w roztrzepany kok na czubku głowy i wciągając na tyłek dresowe krótkie spodenki, w których mój tyłek wyglądał jak stodoła.

Suzanne towarzyszyła mi dzielnie, siedząc na wysokim stołku przy wyspie kuchennej i kolorując obrazki w książeczce dla dzieci. Rzucała od czasu do czasu uwagi dotyczącego moich prób gotowania, mówiąc, że "mama to robi inaczej, posoliłaś ten makaron?, czy z tego ma się aż tak dymić?, coś tu śmierdzi". Jej pomoc była nieoceniona.

Był wyjątkowo piękny wieczór. Na niebie nie widniała ani jedna chmurka, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi, nie szczędząc malowania na niebie pasiastych wzorów w milionach ciepłych odcieni. W Polsce rzadko zatrzymywałam się w miejscu, żeby popatrzeć na rzecz tak pospolitą jak zachód słońca, ale w Kanadzie... W tym miejscu wiele rzeczy się we mnie zmieniło. I wiedziałam, że wiele się jeszcze zmieni. Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak dużo...

Chciałam zainicjować rodzinny spacer. Nie byliśmy nigdzie razem od tych pamiętnych zakupów, podczas których wpadłam na Cecily, i szczerze brakowało mi poczucia takiej rodzinnej więzi. W Polsce co miesiąc do mojego domu zjeżdżała się najbliższa rodzina, żeby porozmawiać o wszystkim i o niczym, jedząc przy okazji zrobione przez moją mamę naleśniki, ale tutaj nie było nikogo, kto zechciałby wysłuchać moich narzekać na nauczyciela z matematyki, którego cała szkoła podejrzewała o bycie gejem (oczywiście on zaprzeczał, ale widziałam go kiedyś w krzakach z jakimś facetem i wyglądało to bardzo podejrzanie), albo pogawędzić o globalnym ociepleniu. Musiałam zadowolić się tym, co miałam, a moje relacje z Eddiem i jego familią były jak na razie dość napięte.

Nie było nawet dziewiętnastej, kiedy mój telefon zawibrował, przerywając jakieś dzikie rapsy w moich słuchawkach. Już miałam sprawdzić wiadomość, kiedy minutnik, który ustawiłam, żeby przypadkiem czegoś nie przypalić, zadzwonił. Porzuciłam telefon gdzieś na blacie i kompletnie o nim zapomniałam.

Całą rodziną zasiedliśmy do kolacji przy przystrojonym stole i wyglądało to trochę tak, jakbym chciała im oznajmić, że jestem w ciąży, albo że kupiłam alpakę na wyprzedaży i teraz stoi w ogródku, czekając, aż ktoś się nad nią zlituje. Ale nic z tych rzeczy. Zapłodnić mnie nie miał kto, a alpaki już dawno się sprzedały.

Posiłek ubiegł nam w miłej atmosferze, nikt nie wspominał o minionych, niezbyt przyjemnych wydarzeniach. Lucas zachowywał się jak człowiek, ja zachowywałam się jak człowiek, ogólnie wszyscy wyglądaliśmy na cywilizowanych obywateli wolnego kraju. Po kolacji poszliśmy na spacer, zatrzymując się na placu zabaw, bo Sunny chciała się pobawić w piasku i pohuśtać na huśtawce. Siedząc na ławce przypomniałam sobie o telefonie pozostawionym w domu, ale darowałam sobie rozmyślanie o tym, kto do mnie pisał. Chciałam miło spędzić czas w innym towarzystwie niż dotychczas. Dopiero kiedy leżałam już  łóżku, szczelnie opatulona kołdrą, odblokowałam ekran i zobaczyłam kilkanaście nieodczytanych wiadomości i kilka połączeń.

Wszystkie od Shawna.

SMS-y wyglądały mniej więcej tak, jakby zamiast pisać na klawiaturze uderzał w nią głową. Gdyby oczywiście można było tak zrobić z telefonem. Jedynie ciąg nieskładnych literek, a w kilku ostatnich pojawiły się niemieckie znaki. Co ten chłopak znowu wyprawiał?

i was wrong || s.m ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz