33.

3.9K 194 40
                                        



Laura



- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

Martyna potarła czoło wierzchem ręki, którą opierała o drewniany blat biurka. Podniosła powoli zmęczony wzrok, nie próbując nawet stłumić pełnego frustracji westchnięcia.

- Laura, panikujesz. Znowu.

Potarłam o siebie palce, chcąc pobudzić krążenie w moich skostniałych dłoniach. Spojrzałam na niezdrowo fioletowe płytki paznokci, aby tylko nie musieć patrzeć w ekran laptopa, z którego spoglądała na mnie ze smutkiem w oczach Martyna, jedno ogniwo nierozłącznej piątki, która (ha) rozpadała się na naszych oczach.

- Jeśli faktycznie jest takim dzieciakiem, na jakiego go opisałaś, powinien być wniebowzięty - kontynuowała dziewczyna, a kiedy zmusiłam się, aby ponownie na nią spojrzeć, zmartwienie tylko pozornie zniknęło z jej oczu.

Hamowała się. Tysiące oddzielających nas kilometrów nie były w stanie zmniejszyć odczucia dziwnej niezręczności. Nie byłam ekspertem w uczuciach, ale chyba coś takiego miało prawo się wykształcić w grupce osób, gdzie jedna osoba wbiła drugiej nóż w plecy i przekręciła dwa razy dla pewności, że tamta upadnie na kolana.

Martyna od dobrej minuty zakładała włosy za ucho, po czym zgarniała je z powrotem na twarz. Kiedy ponownie sięgnęła po brązowy kosmyk, myślałam, że trafi mnie jasny szlag.

- Martyna, przestań - jęknęłam.

Dziewczyna natychmiast odsunęła długie palce od twarzy. Zmartwienie znowu zasnuło jej sarnie brązowe oczy, a cienkie usta zmieniły się w jeszcze mniej widoczną kreskę.

Wywróciłam oczami, widząc, że wracamy do początku.

- Wszystko jest w porządku - odpowiedziałam na jej niezadane pytanie wiedząc, że i tak mi nie uwierzy. - Po prostu wkurza mnie to, że obwiniasz się za coś, z czym nie masz nic wspólnego.

Tym razem to Martyna przewróciła oczami.

Jedną z wielu wad mojej przyjaciółki było to, że brała na siebie wszystkie grzechy tego świata i nigdy nie prosiła o odkupienie. Tak samo stało się teraz; kiedy postanowiłam poprosić ją o poradę w kwestii prezentu urodzinowego dla Shawna, ona, gdy tylko zobaczyła moją uśmiechniętą twarz, wybuchła niepohamowanym płaczem, przepraszając z całego serca za głupotę mojego chłopaka i najlepszej przyjaciółki.

Trochę śmieszył mnie fakt, iż niczemu winna dziewczyna błagała o wybaczenie w imieniu Mikołaja, który nie odezwał się do mnie ani słowem. Nie wiedziałam, czy zdaje sobie sprawę z tego, że informacja o ciąży już do mnie dotarła. Może myślał, że zdoła to ukryć? Może liczył, że nie wrócę już do kraju, a on zatai tą informację, żeby nie musieć budzić swojego sumienia? Może chciał trzymać mnie w niepewności i poczuciu winy, aby to nie on musiał cierpieć?

Tylko, cholera jasna, po co?

Zamrugałam kilka razy, zbierając myśli w całość.

- Martyna, obiecuję, że jest dobrze - zapewniłam ją najbardziej wiarygodnym tonem, na jaki byłam się w stanie zdobyć. - I przestań do tego wracać, bo to się ciebie nie dotyczy. A poza tym, co się stało, już się nie odstanie.

- Nie wierzę, że tak to po ciebie spływa.

- Ja też nie mogę tego zrozumieć - westchnęłam, licząc, że nie wyłapie nuty goryczy, która nie chciała zniknąć z mojego głosu.

Kłamałam. Przed nią, przed Shawnem. Ale czy miałam inne wyjście? Ludzie pytają się innych o to, jak się czują, ale zawsze mają nadzieję na pozytywną odpowiedź. Kiedy ktoś odpowie, że jest źle, zaczynają panikować, smucić się, rozmyślać. Boją się i zapominają, że tamta osoba potrzebuje pomocy. Smutek wywołuje smutek i gasi dobre chęci.

i was wrong || s.m ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz