Rozdział 30

5.6K 445 60
                                    

Włączcie sobie muzykę z góry do czytania tego rozdziału, naprawdę cudowna piosenka.

Passenger: Fear of fear ♡
___________________________

Austin

Nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca. Nie po tym wszystkim co się stało. Kiedy opuściłem jej mieszkanie miałem wrażenie, że jestem zupełnie wyprany z emocji. Nie czułem już złości. Nie czułem żalu, smutku, rozgoryczenia. 

Nic.
Pustka.

Jeździłem po mieście bez żadnego celu. Słońce przemykało powoli po niebie, ale mimo to, nie zauważałem upływającego czasu. Po kilku godzinach bezsensownej jazdy zatrzymałem się w biednej dzielnicy miasta, pomiędzy dwoma zniszczonymi blokami. Nie mam pojęcia jak się tam znalazłem, ale to bez znaczenia. Zaparkowałem motocykl niedaleko jednej z klatek schodowych i usiadłem na betonowych schodach, które do niej prowadziły. Mój telefon dawno się już rozładował. Bateria nie wytrzymała ilości telefonów od mojej matki, która nie miała pojęcia gdzie jestem. Kilka razy dzwonił też Nate, ale nie odebrałem ani razu. Teraz, kiedy nie przeszkadzały mi już dźwięki dzwonka, miałem dużo czasu na przemyślenia.

Po chwili przyłapałem się na tym, że wcale nie myślę o dzisiejszej sytuacji, ani o Ellie. Moje myśli krążyły tylko wokół mnie i mojego ojca.

Tak właśnie. O j c a.

Kiedy Ellie zapytała mnie niedawno o to, dlaczego czuję, że zawiodłem wszystkich moich bliskich, dlaczego tak dobrze udaję kogoś innego, zareagowałem agresją. Zresztą jak zawsze, kiedy czuję, że coś wymyka mi się spod kontroli.

Tamtego dnia, kiedy widziałem go po raz ostatni też tak było.

Ojciec chorował wtedy już od dłuższego czasu. Moja mama bardzo się tym przejmowała, zresztą ja także. To był kolejny miesiąc, kiedy odwiedzaliśmy go tylko w szpitalu, bo nie mógł przebywać w domu z obawy na postępującą chorobę. Matka wbiegła do niego z koszem pełnym jedzenia, ale on znowu potraktował ją jak powietrze. Nie podziękował, tylko odburknął coś i odwrócił się na drugi bok. Kolejny raz. Widziałem już wielokrotnie jak matka płacze z jego powodu, a on tak po prostu ją odtrącał za każdym razem. Wtedy to, że był chory nie było dla mnie usprawiedliwieniem takiego zachowania. Gdy znów wybiegła z jego sali z płaczem nie wytrzymałem. Podszedłem do niego i powiedziałem słowa, których nie zapomnę do końca życia.

„Myślisz, że kim ty jesteś, co? Traktujesz ją jak śmiecia, ale tak naprawdę sam nim jesteś. Mama robi dla ciebie tak wiele, a ty tego nie doceniasz. Wszystko utrudniasz, wiesz? Byłoby nam łatwiej, gdybyśmy nie musieli przyłazić tutaj prawie każdego dnia, ale ona jest uparta. Nie zasługujesz na nią. Nie zasługujesz na nic. Nienawidzę cię"

Tego dnia, kilka godzin później, kiedy wyszliśmy ze szpitala otrzymaliśmy wiadomość, że mój ojciec zmarł.
Że już go nie ma.
Że nigdy nie będzie mi dane odwołać tego co usłyszał ode mnie zaraz przed śmiercią. Bo to nie była prawda. Kochałem go, a tego dnia po prostu byłem zdenerwowany na cały świat, bo moje życie zdecydowanie odbiegało od ideału. Zmęczenie ciągłymi podróżami z domu do szpitala, słuchanie płaczu mamy każdego wieczora. Strach przed chorobą ojca.

Tego było po prostu zbyt wiele.
Nie wytrzymałem i wyżyłem się na nim w najgorszy możliwy sposób.

Zawiodłem wtedy wszystkich ważnych dla mnie ludzi, ale przede wszystkim siebie.
Wiadomość o jego śmierci była dla mnie jak wewnętrzna egzekucja. Mój wewnętrzny demon, który nie odstępował ode mnie ani na krok.

Przygnieciony ogromnym poczuciem winy, które każdego dnia powodowało coraz większy ból, pewnego dnia po prostu odciąłem się od wszelkich uczuć. Zacząłem pić, chodzić na imprezy, co chwila znajdowałem sobie nową dziewczynę, żeby to wszystko zagłuszyć.

I kiedy wydawałoby się, zepsułem sobie życie zupełnie, pojawiła się Ellie.
Odgrzebała moje zakopane wspomnienia, przed którymi broniłem się całym sobą, a przede wszystkim pokazała mi, że wciąż potrafię kochać.

Dlatego to co się dziś stało tak bardzo boli. Nie chodzi o jakiś cholerny pocałunek z innym gościem, ale o coś znacznie więcej. O poczucie, że kolejny raz tracę kogoś kogo kocham i nic z tym nie mogę zrobić, jakby wyślizgiwała mi się z palców.

Znowu poczucie braku kontroli.

Znowu agresja i słowa, których nie da się cofnąć...

*  *  *
Nie zauważyłem kiedy minęło kilka kolejnych godzin, spędzonych na zimnych betonowych schodach. Jakby czas przestał dla mnie istnieć.
Ocknąłem się dopiero czując delikatny dotyk na swoim ramieniu.
Uniosłem głowę, którą do tej pory trzymałem ukrytą w dłoniach i odwróciłem się do tyłu.
Stała za mną szczupła staruszka, która przyglądała mi się ze współczuciem wypisanym na twarzy. Zdawałem sobie sprawę z tego jak żałośnie wyglądam, dlatego nawet się nie odezwałem.
- Czemu tutaj siedzisz, dziecko?- zapytała. Tyle, że ja nie znałem odpowiedzi.
- Już wszystko mi jedno gdzie jestem i co robię – mruknąłem zrezygnowany.
- Marzniesz tutaj od kilku godzin. Coś poważnego musiało się stać, prawda? – kiedy spojrzałem na nią dziwnym wzrokiem, uśmiechnęła się i dodała:
- Tak się składa, że lubię popatrzeć sobie przez okno w kuchni. A ty siedzisz zupełnie na widoku.
- Już stąd idę, przepraszam, nie chciałem robić kłopotu – odpowiedziałem zmieszany i podniósłszy się już chciałem odejść, ale zatrzymały mnie słowa kobiety.
- Przez te wszystkie lata, kiedy tutaj mieszkam, codziennie wyglądam przez to okno. Wiele osób tędy przechodziło i wielu miało wyraz twarzy podobny do twojego teraz. Wam, młodym, często wydaje się, że jakaś sytuacja to koniec świata, że już nie ma wyjścia, więcej nie wytrzymacie i wszystko stracone. Czasami, może i słusznie, bo zdarza się tak, że nie ma już co ratować. Jednak dla każdego z was, końcem świata jest co innego. Ja, w ciągu całego życia nauczyłam się jednego: końców twojego świata może być bardzo wiele. I choćby nie wiadomo jak było źle, zawsze możemy powstać z kolan i cegiełka po cegiełce ten świat odbudować. Może nie będzie już taki sam, ale może być równie piękny, co wcześniej. Zapamiętaj dziecko: życie ma się jedno, a to oznacza, że raz otrzymane, trzeba je wykorzystać jak najlepiej. Odbudowywać za każdym razem, gdy się zawali i pomagać innym robić to samo. To od ciebie zależy, czy koniec, który przeżywasz, stanie się początkiem czegoś zupełnie nowego. Masz wybór. I wybieraj mądrze.









To jeden z nielicznych rozdziałów, z których jestem dumna.
Bardzo zależy mi na Waszej opinii.
Skrobnijcie parę słów od siebie, byłoby naprawdę miło :)

Otworzyć jej ustaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz