Rozdział 11

7.8K 502 26
                                    

Ellie

Weszłam do domu i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że od rana nic nie jadłam. Cały dzień w pracy, spotkanie z Austinem i mój żołądek był na skraju wytrzymałości. Otworzyłam lodówkę...
Pusto.
Pootwierałam szafki...
Pusto.
Szuflada kuchenna...
Stara pomarańcza i pół paczki żelków.
Ugh... byłam tak głodna, że ledwo trzymałam się na nogach. Szybko się przebrałam, zamknęłam mieszkanie na klucz i skierowałam kroki do najbliższego marketu.

* * *
Kolejka do kasy była przeogromna. No, ale czemu się dziwić, jeśli tylko jedna na siedem kas jest otwarta. Koszyk, który trzymałam od kilkunastu minut, niemiłosiernie ciążył na mojej ręce.
Kiedy wreszcie mogłam zapłacić za swoje zakupy, zrobiłam to w ekspresowym tempie, byleby tylko móc już odłożyć zakupy. Kasjerka popatrzyła na mnie tak, jakbym miała co najmniej ADHD, ale zignorowałam jej spojrzenie. Wychodziłam już ze sklepu, kiedy jakiś debil, wpadł na mnie całym ciężarem ciała. Moje zakupy walały się teraz po parkingu, po prostu świetnie. Nawet nie spojrzałam na gościa, który zaczął przepraszać skruszonym głosem. Dopiero, kiedy wszystko co kupiłam znalazło się z powrotem w mojej plastikowej torbie, podniosłam wzrok.
Momentalnie moje oczy się rozszerzyły, a reklamówka wylądowała spowrotem na ziemi.
- Jas... Jason? - moja dolna warga zaczęła drżeć. Chłopak rozdziawił buzię, kiedy uświadomił sobie kim jestem.
- Ells... - tylko on mnie tak nazywał. Nie wiem dlaczego, po moim policzku zaczęły spływać łzy. On widząc to, podszedł i przytulił mnie. Natychmiast oplotłam go ramionami.
- Co ty tutaj... - zaczęłam, jednak on nie dał mi dokończyć. Tulił mnie do siebie przez kilka następnych minut. W jego ramionach nareszcie czułam się potrzebna.
- Tak bardzo tęskniłem - powiedział, po czym pocałował mnie w czubek głowy.

* * *
Kiedy udało mi się opanować emocje, Jason zaproponował kawę. Czułam, że on też jest mocno poruszony naszym spotkaniem.
Do kawiarenki szliśmy w milczeniu, zatopieni we własnych myślach. Wspominałam nasze ostatnie spotkanie. Moje trzynaste urodziny. To było całe pięć lat temu...
- Zmieniłaś się. Już nie jesteś taką gadułą jak kiedyś. No i... - zakłopotał się - wyrosłaś.
- Ty też się zmieniłeś. Nie opowiadasz mi o każdym nowym włosku na klacie - parsknęłam.
- Miałem trzynaście lat... Mogę ci zdradzić tajemnicę? - spytał z powagą. Skinęłam głową.
- Tak naprawdę zmyślałem o tych włosach. Chciałem ci zaimponować moją ekhm... męskością - powiedział z bezczelnym uśmieszkiem.
- Też zdradzę ci seket. Wiedziałam, że zmyślasz - Jason wybuchnął śmiechem a ja mu zawtórowałam. Tak bardzo za tym tęskniłam.

Jason wyrósł na bardzo przystojnego faceta. Jego błękitne oczy w zestawieniu z czarnymi jak smoła włosami dawały niesamowity efekt. Już w dzieciństwie lubiłam jego włosy. Gdyby nie to, że po naszej kłótni widywaliśmy się na szkolnym korytarzu jeszcze przez półtora roku, pewnie bym go nie poznała.
Wtem chłopak przystanął.
- Lizzie, posłuchaj - uśmiechnęłam się na dźwięk zdrobnienia z dzieciństwa. Moje pełne imię - Elizabeth - było najczęściej zdrabniane na Ellie. Tylko Jason nazywał mnie Lizzie.
- Tak?
- W dniu twoich trzynastych urodzin popełniłem największą głupotę w życiu. Przez te wszystkie lata, widząc cię na korytarzu, cholernie tęskniłem. Kiedy poszłaś do innej szkoły też tęskniłem. Kiedy wyjechałaś z miasteczka nie potrafiłem pogodzić się z twoim odejściem. Byłaś najlepszą przyjaciółką jaką miałem. Myślałem, że cię straciłem. Po tylu latach widzę cię znowu i teraz jestem pewien, że nie dam ci znowu zniknąć.

Staliśmy tak, patrząc na siebie a ja nie mogłam nic powiedzieć. Pojedyncze łzy spływały po mojej twarzy. Jase ocierał każdą z nich, patrząc na mnie wyczekująco.
- Tyle się wydarzyło... - wydukałam.
- Wiem, Lizzie, wiem. Nadrobimy to wszysko, zobaczysz. Tylko daj szansę tej przyjaźni.
- Nigdy tej przyjaźni nie przekreśliłam - wyznałam, wtulając się w Jase'a.

Austin

Była sobota, a ja z braku lepszego zajęcia postanowiłem pobiegać. Około trzynastej wyszedłem z domu,kierując się nie wiadomo gdzie. Biegłem właśnie parkową alejką. Mijając drzewa, zauważyłem dwójkę spacerujących pod ramię ludzi. Ellie z jakimś typem. W prawdzie zupełnie nie powinno mnie to obchodzić, ale kiedy usiedli na ławce niedaleko, nie mogłem się powstrzymać i zacząłem przysłuchiwać się ich rozmowie. Dziewczyna wyglądała na szczęśliwą.
-Nadal nie wierzę, że wczoraj... to byłeś ty.
- Ja też nie - odezwał się brunet z uśmiechem.
- Pamiętasz jak w pierwszej klasie wrzucałeś mi kamyki za bluzkę? Albo tego pająka w mojej herbacie? - oboje zaczęli głośno się śmiać.
- Taa - westchnął chłopak - moi koledzy biegali, wołając za nami "Zakochana para". Mieliśmy po sześć lat a oni już byli debilami.
-Masz kontakt z Willem i Danielem? Nie widziałam ich całe wieki - rozmarzyła się.
- Hmm... kumplujemy się. Ale tak na prawdę byłaś mi bliższa od obojga - słysząc to mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści.
- Jason... -zaczęła Ellie. A więc tak ma na imię typ od pająka w herbacie. Muszą znać się już bardzo długo. Ta informacja z niewiadomych przyczyn ani trochę mi się nie spodobała.
- Coś się stało, Lizzie? - jak on ją nazwał? Lizzie? Nie słyszałem, żeby ktokolwiek tak to niej mówił.
- Co właściwie tutaj robisz?
- Dostałem możliwość pracy w firmie mojego wujka. Przeprowadziłem się tutaj i na razie mieszkam z nim.
- Przecież jesteśmy w klasie maturalnej. Jak skończysz szkołę? - dziewczynie wyraźnie na nim zależało.
- Spokojnie. Pracuję na razie w weekendy. W tygodniu chodzę do szkoły. To znaczy... będę chodził, bo jestem tu dopiero od tygodnia.
- Do jakiej szkoły? - zapytała podekscytowana Ellie. Chwilę potem wydała radosny okrzyk,dowiedziawszy się, że miał na myśli nasze liceum. Zaczęli wspominać mnóstwo chwil z ich dzieciństwa, a ja z każdą chwilą czułem jak wzbiera we mnie złość. Nie wiem dlaczego, chyba miałem żal do tego całego Jasona, że to on przeżył tak wiele z tą tajemniczą dziewczyną.
" Przecież wczoraj zgodziła się zacząć waszą znajomość od nowa" - wmawiałem sobie. Nie pomogło.

* * *
Wparowałem do mieszkania jak burza.
- Hej, Austin - z kuchni wyszła mama - Cześć - rzuciłem przez zęby.
- Coś nie tak? - zapytała widząc moją minę.
- Wszystko spoko. Idę do siebie - mruknąłem znikając na schodach, prowadzących do mojego pokoju.

Nie wiem dlaczego wiadomość o znajomym Ellie tak mną wzburzyła. Ma prawo do posiadania przyjaciół, chłopaka i koleżanek. Tak jak ja mam Nate'a i Chelsea. Wmawiałem sobie, że nie oleje mnie dla Jasona. Ale im więcej razy to sobie powtarzałem, tym bardziej przekonywałem się do tego, że on pierwszy wysłucha tego, co ja tak pragnąłem o niej wiedzieć.

* * *
- Halo?
- Hej, Ellie. Mówi Austin.
- No cześć - przywitała się.
- Nie masz ochoty jutro gdzieś wyskoczyć? Może jakiś lunch?
- W porządku, ale pod warunkiem, że przedstawisz mi kumpla i dziewczynę - oświadczyła. Mruknąłem nie do końca zadowolony.
- Dobra... to o drugiej spotkamy się w centrum, przy tym pomniku, okej? Tam jest dużo knajpek więc wtedy zdecydujemy gdzie idziemy.
- Okej - czułem, że się uśmiecha - też chciałabym ci kogoś przedstawić. Do zobaczenia jutro - rzuciła i wcisnęła czerwoną słuchawkę.

Nie jestem jasnowidzem, ale mogę przewidzieć kogo przyprowadzi na jutrzejszy lunch.


Heej ^^ Zdziwnieni? Pod ostatnim rozdziałem wypisaliście chyba wszystkie możliwości oprócz... Jasona :D Nikt się nie domyślił x) Pamiętacie ten krótki epizod w 4 rozdziale? Teraz Jase będzie się pojawiał bardzo często :3
Koniecznie piszcie co o tym myślicie... Zależy mi na opinii czytelników.

Pojawia się też pytanie: #teamAustin czy może #teamJason ??? Czekam na komentarze :)

I nie wiem jak to możliwe, że ostatnio dziękowałam za 1k wyświetleń a dzisiaj ta liczba jest dwa razy większa! Jesteście najlepsi ♥ Ściskam i do następnego :)

Otworzyć jej ustaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz