Rozdział 2

2.1K 95 21
                                    

Pierwsze wejście do domu będę wspominać przez jeszcze wiele lat. Nie spodziewałam się, że całość będzie tak imponująco wyglądać. Niby pomagałam, ale nie wyobrażałam sobie takiego efektu. Wszystko wyglądało jak z gazety dla profesjonalnych architektów.
Nie mogłam uwierzyć, że będę mieszkała w tak pięknej posiadłości.
Mój pokój był taki jak sobie wymarzyłam. Cały biały z kolorowymi dodatkami. Do tego duża garderoba z lustrem.
W nim panował idealny porządek. Wszystko miało swoje miejsce. Dzięki temu czułam się bezpiecznie.
Po wypakowaniu wszystkich walizek i przetarciu kurzu mogłam już w nim swobodnie mieszkać.

Z okna widziałam najpiękniejszą część ogrodu. Nie była perfekcyjna. Dzikie kwiaty i niekoszona trawa. A na środku stała bujana ławka. Wiedziałam, że będę często tam przesiadywać.

W końcu nadszedł czas kolacji. Nasz pierwszy wspólny posiłek.
Niesamowicie się stresowałam, nienawidzłam przy kimś jeść.
Usiedliśmy do stołu. Pomiędzy nimi panowała swobodna atmosfera, tylko ja byłam odludkiem.
Miałam ochotę stamtąd iść.
Śmiech, rozmowy, siorbanie, ciamkanie.
Wewnętrzny głos mówił dość, dość. Zawsze zjawiał się nieproszony i mącił mi w głowie. Tak bardzo chciałam się znaleźć w moim azylu, zamknąć drzwi i odciąć się od świata. Tylko ciało było takie ociężałe i nie chciało się ruszyć.
Dlatego ucieszyłam się, gdy ostatnia osoba skończyła jeść i mogliśmy odejść od stołu.
Pognałam na górę jak błyskawica. Zamknęłam się i zsunełam po drzwiach głęboko oddychając.
Najgorszy posiłek mojego życia i nie chodzi o jedzenie, akurat ono było dobre.

Wyjrzałam przez okno. Potrzebowałam posiedzieć na tej ławce. Mimo że na zewnątrz było chłodno, zeszłam do ogrodu. Usiadłam i lekko się bujałam. W okolicy było słychać tylko skrzypienie ławki.

Ojciec mnie oszukiwał.
Kiedy do niego dzwoniłam, on mówił, że jest zajęty. Tak naprawdę siedział u niej.
Poznawał jej dzieci.
A ja przez ostatnie miesiące martwiłam się o niego, czy czasem się nie przepracowuje.
W tym czasie on się świetnie bawił.

A ja głupia w każdą sobotę wstawałam wcześnie rano i przygotowywałam dla niego śniadanie.

Robiło się coraz bardziej zimno. Postanowiłam pójść już do domu i tak się zasiedziałam.

Z pokoju wzięłam tylko piżamę i szlafrok i udałam się do łazienki wziąć prysznic.
Rozebrałam się i włączyłam cichutko radio.
Puściłam wodę. Z pierwszymi kroplami zaczęłam śpiewać piosenkę Lany Del Rey.
Kąpiel zawsze mnie odpręża. Pozwala mi zmyć wszystkie problemy. Oczyścić umysł przed snem.
Jednak tym razem nie miałam za wiele czasu. Po pomieszczeniu rozniosło się pukanie do drzwi.

- Czy możesz się pospieszyć? - Usłyszałam zirytowany głos Finna.
Podgłosiłam radio. Nabrałam na rękę żelu pod prysznic i rozprowadziłam po całym ciele.
Pukanie co jakiś czas się wzmagało.

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i dzieci nam germanił.

Uśmiechnęłam się do mojej wyobraźni.

- Zuziu, czy możesz już wyjść? Bądź grzeczna. - Zza drzwi odezwał się ojciec.
Nie mogłam  mieć nawet dziesięciu minut spokoju.
Wytarłam mokre ciało i ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy.
Minęłam w drzwiach ,,brata" i ojca. Nic się nie odzywałam.  Nie było warto.

W pokoju położyłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i pogładziłam wilgotne włosy.
Od razu żałowałam decyzji o ich ścięciu. Wtedy nie myślałam zbyt racjonalnie. Podświadomie kierowałam się nienawiścią do ojca. Chciałam mu coś udowodnić, pokazać.

Nagle ktoś puścił głośno muzykę. Automatycznie wstałam i wyszłam na korytarz. Mój ,,spokojny" współlokator słuchał ostrego rocka w trakcie ciszy nocnej.
Zebrałam całą swoją odwagę i mocno zapukałam we właściwe drzwi. Otworzył mi Finn z niemiłym wyrazem twarzy.
Skuliłam się w sobie, ale już było za późno.

- Czy możesz ściszyć?!- Próbowałam przekrzyczeć muzykę.
Chłopak nic nie odpowiedział i zamknął mi drzwi przed nosem.
Niestety moja interwencja w ogóle nie podziałała, więc musiałam podjąć inne kroki.
Wróciłam do mojej jamy i z szuflady wyciągnęłam płytę najbardziej kiczowatego polskiego zespołu. Włożyłam ją do odtwarzacza i nacisnełam srebrny guziczek.
Ich ,,najlepszą" piosenkę było słychać na całym korytarzu i pewnie w pokoju Finna.
Rock się uciszył, a do pokoju wszedł ,,braciszek".

- Kapituluję, tylko wyłącz ten jazgot.

Uśmiechnęłam się pod nosem.

Gra wideoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz