Rozdział 5

1.6K 71 2
                                    

Na moje nieszczęście wszyscy jednego dnia musieli się rozpłynąć. Co oznaczało, że muszę zrobić obiad. Nie wróżyło to dobrego posiłku, bo nie byłam zbyt dobrą kucharką. Z resztą nawet nie miał mnie kto nauczyć tej sztuki. Mama nie zdążyła, a ojciec mnie olał, brzydko mówiąc.

Jedyną potrawą, którą jako tako umiałam zrobić były pierogi ruskie.

Od razu zabrałam się do roboty, nie mogłam zwlekać, bo z moimi umiejętnościami mogłam siedzieć tak do północy.
Przygotowałam wszystkie składniki, z których zrobiłam farsz i ciasto.
W końcu nadeszła najłatwiejsza czynność- lepienie.
Nabrałam farszu na łyżeczkę i umieściłam na rozwałkowanym placku, zagniotłam i pierwszy pieróg był gotowy.

Później wszystkie czynności robiłam automatycznie. Na nic nie zwracałam uwagi, ponieważ mój umysł zawładnął temat pod tytułem szkoła.
Nie miałam pojęcia, kiedy miałam do niej iść i jak to będzie. Niby ojciec zapisał mnie do jakiejś odpowiadającej liceum w Polsce.
Słyszałam, że w Niemczech był obniżony poziom i były spore szanse, że mogłam być najlepsza w klasie. W sumie nawet by było miło.
Poza tym nie musiałam wydawać pieniędzy na książki. Co było dużym plusem.
Z drugiej strony martwiłam się, że czegoś nie zrozumiem. Byłam słaba w matematyce nawet, gdy ją wykładano po polsku. Matematyka w języku niemieckim to poziom level hard master pro.
A biologia to już w ogóle.

Po ugotowaniu pierogów nagle wszyscy magicznie pojawili się w domu.
- Smacznego.- Powiedziałam i zabrałam się do jedzenia.
Nawet mi się udały, można było jeść.
Po paru minutach Finn głośno przełknął jednego pieroga.
- Zuzka, czy czasem o czymś nie zapomniałaś?- Chłopak chciał mnie chyba pogrążyć.
- A co ty tam możesz wiedzieć o pierogach? - Spytałam lekceważąco. Tato popatrzył na mnie z wyrzutem. Przecież nie mogłam nic mówić do jego synka.
- Nie jestem specem, ale w pierogach powinien być farsz.
Wygadywał jakieś kompletne bzdury.
- I jest. - Przewróciłam oczami iw wróciłam do jedzenia.
- Ale nie we wszystkich. - Dodał. Machnełam ręką.
- Zuziu, on mówi prawdę. W niektórych pierogach nie ma farszu. - Odezwał się ojciec.

Nagle mnie olśniło. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Łzy pociekły mi z oczu. Domownicy patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Chciałam jakoś im to wytłumaczyć, ale gdy zaczynałam znów się rozśmieszałam. Nie mogłam się opanować.

- Zamyśliłam się i nawet nie zauważyłam, że brakło farszu i cały czas lepiłam.- Wytłumaczyłam brak najważniejszego składnika w potrawie.

Wszyscy się zaczeli śmiać.
- A o czym się tak zamyśliłaś?- Spytała Julia.
- Na pewno nie o chłopaku. - Jul zrobiła naburmuszoną minę.

Gra wideoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz