Rozdział 12

1.2K 56 5
                                    

Muzyczka, która utkiwła mi ma dobre w głowie. Monika Lewczuk- #Tam tam. Uwielbiam!

Jeśli myślałam, że w Niemczech będzie łatwo, to się myliłam. Kolejny raz czytałam o zburzeniu muru berlińskiego i wcale mnie to nie ciekawiło. Jak w Polsce lubiłam historię, tak w Niemczech nienawidziłam.
Na dodatek Lisa gdzieś sobie poszła, a ja siedziałam na korytarzu sama jak jakiś pustelnik.
- Nie uczę się tego!- Wykrzyczałam po polsku i rzuciłam grubym podręcznikiem, który spadł z hukiem na błękitne kafelki.
Parę osób popatrzyło się na mnie jak na kosmitę.
- Czego się uczysz?- Podniósł książkę z ziemi i usiadł blisko mnie.
- Już niczego. - Odpowiedziałam zgryźliwie. W duchu zganiłam się za swoją wredotę. Yannik westchnął.
- Zmienna jak pogoda w górach.
Łypnęłam na niego groźnym spojrzeniem.
- Rozumiem, dzisiaj nie można powiedzieć nic do hrabiny Zuzi. - Wstał z ławki i już miał sobie pójść.
- Nie poczekaj!- Pociągnęłam go za rękę. - Przepraszam, jestem zmęczona. - Potarłam czoło i oczy. Ten tydzień był ciężki. Kartkówki, sprawdziany, do tego Finn całą noc puszczał ten jazgot, powszechnie zwany rockiem. Rozumiem jeszcze ten słodki rock, o miłości czy szczęściu, ale nie darcie się do mikrofonu.
- Może przyjdziesz dzisiaj do Lisy?- Puścił oczko.
- Nie umawiałyśmy się na dzisiaj. - Szkoda. - Spuścił głowę.
Nie wiem, czego on oczekiwał.
W końcu byłam tylko raz u jego siostry.
- To może wyjdziemy na jakiś spacer, czy coś. - Powiedział, a mi na moment stanęło serce. Pierwszy raz spytał się mnie o to chłopak. Poczułam tylko jak na moją twarz wchodzi ogromny uśmiech, a razem z nim czerwony rumieniec.
- Mam dużo nauki. - Odpowiedziałam wbrew sobie. W końcu krótko się znamy, usprawiedliłam się w myślach.
- To może innym razem?
- Może. - Uśmiechnęłam się wrednie, czerpałam przyjemność z wodzeniem go za nos.
Nagle na korytarzu rozwdzięczał dzwonek, co oznaczało, że za parę minut będę pisała kartkówkę z historii.

- Zuziu, jesteś dzisiaj taka smutna. - Powiedział ojciec, kiedy jadliśmy obiad.
Co on taki troskliwy?, pomyślałam.
- Skopałam kartkówkę z historii. - Patrzyłam się w talerz i dziubałam widelcem mięso. Nie martwiłabym się tak, gdyby nie to, że byłaby to moja druga jedynka z historii.
- A jaki temat?
- Mur berliński. - Wymamrotałam.
- Jak mogłaś skopać kartkówkę o murze berlińskim? Przecież to takie łatwe!- Wykrzyczał Finn.
- Dla ciebie! Gdybym ciebie przepytała z losów Bolesława Chrobrego, to byś się zająkał na śmierć.
- Ja nie mieszkam w Polsce. Do niczego nie jest mi to potrzebne.

No własnie, on się nie przeprowadził. To był jego kraj, jego ojczyzna. A ja się czułam jak jakiś uchodźca.
Dlaczego akurat my musieliśmy wyjeżdżać,a nie oni? Przecież to ta sama droga.
Przekonali by się, co oznacza mieszkanie w obcym kraju.

- Nie było tematu. - Skończyłam wymianę zdań.
Od razu po obiedzie poszłam do ogrodu. Była już jesień, kolorowe liście spadały na ławkę, nie było już spektakularnych kwiatów. Wszystko nabrało jeszcze większej dzikości.

Dlaczego miałam jeszcze żal do ojca, do Karen? To pewnie ona go namówiła byśmy my przyjechali. Nie spodobała jej się Polska, więc postawiła ojcu warunki.
W ogóle po co on się z nią żenił, przecież znali się tylko rok. I to znalazł sobie ją od razu po śmierci mamy. A może miał ją, kiedy żyła moja matka? Miał z nią romans? Nie, to niemożliwe. Byli dobrym małżeństwem.
A może tylko mi się tak wydaje... Czy czegoś nie zauważałam, a może nie chciałam zauważyć? Albo tylko przede mną kręcili jakąś przykładną szopkę, a kiedy tylko wychodziłam ściągali szczęśliwe maski?
Nie, lepiej o tym nie myśleć. To tylko zatruwa mi głowę.

I jeszcze była jedną kwestia, która mnie martwiła.
Oni wiedzieli o mnie wszystko. Dobrze, prawie wszystko...
A ja o nich?
Nie wiedziałam, gdzie się podział ich ojciec/mąż.
Nie wiedziałam, gdzie wcześniej mieszkali, jak wyglądało ich życie.
Po części bałam się tego dowiedzieć, spytać. Nie chciałam nikogo urazić ani przywołać niechcianych wspomnień.
A co jeśli ten ich ojciec to jakiś kryminalista, damski bokser, alkoholik?
A co jeśli zginął w wypadku lub umarł na raka?
A może uciekł od nich już dawno temu, zostawił ich bez środków do życia, samych sobie?
W głowie szukałam jeszcze wielu wyjaśnień.


Gra wideoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz