Rozdział 9

1.3K 55 0
                                    

Piosenka nie pasuje do tekstu, ale zachęcam do posłuchania.

Lisa gryzła długopis ze zdenerwowania. Cały czas przeczesywała ręką włosy lub rozglądała się na boki. Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tak się stresował zwyczajnym sprawdzianem z matematyki.
A co dopiero podsumowującym pierwszy dział, który był najłatwiejszy w całej książce.

Radziłam sobie zaskakująco dobrze, nawet z tego okropnego przedmiotu.
Po rozwiązaniu ostatniego zadania oddałam test jako pierwsza i miałam chwilę dla siebie. Kilka osób podniosło zdziwiony wzrok. Miałam ochotę wykrzyczeć, że Polski naród wcale nie jest głupi. Czułam się odpowiedzialna za dobre mienie mojego kraju. Przynajmniej dla tej garstki. Niektórzy traktowali mnie jak powietrze, byli to ci, którzy wywrócili oczami na początku roku.

Postanowiłam przeczytać kilka stron romansu, który odmużdzał mnie z każdą kolejną stroną.

Tam świat był taki idealny.
On bad boy z prawdziwego zdarzenia, a ona mary sue. Oboje byli piękni, niezależni, bez problemów. Miłość od pierwszego wejrzenia. Po śmierci ukochanego nie biorą ślubu z ledwo znaną osobą. Ten świat mnie pochłaniał, zatracałam się w nim.

W końcu i Lisa oddała swój sprawdzian. Nie uszło mojej uwadze jej westchnięcie przy biurku. Odeszła z opuszczoną głową i z impetem usiadła na krześle.
- Może pójdziemy na kawę po szkole? Muszę się odstresować. - Pomasowała opuszkami palców skroń.
- Okej. - Odpowiedziałam krótko, bo niektórzy zaczęli pomrukiwać z niezadowolenia.

Usiadłyśmy w środku przytulnej kawiarni. Od razu podeszła do nas radosna kelnerka.
- Dzień dobry. Co podać?- Wyszczebiotała. W swoim zachowaniu przypominała mi Julię.
- Dwie kawy i dwa ciasta czekoladowe. -Wyrecytowała bez zastanowienia Lisa.
- Dobrze. Coś jeszcze?- Spytała się z nad notatnika.
- Dziękujemy. - Lisa uśmiechnęła się do dziewczyny. - Przepraszam, że zamówiłam za ciebie, ale musisz spróbować ich ciasta. - Powiedziała już do mnie.
- Nic się nie stało. - Machnęłam ręką. Akurat uwielbiałam słodycze i wysokokaloryczne dania.
- Mamy dużo czasu. Może teraz mi opowiesz, dlaczego przyjechałaś do Niemiec?
Zachichotałam z jej bezpośredności, ale szybko zrobiłam się poważna.
- Moja mama umarła. Tato znalazł sobie kobietę, Niemkę. Wziął z nią ślub i wyjechaliśmy. O to cała historia. - Skróciłam znacznie opowieść. Na tą chwilę i tak dużo wiedziała.
- Tak mi przykro. - Pogładziła mnie po ręce ze współczuciem. Nienawidziłam tego uczucia, było kompletnie bezużyteczne; nic nie wnosiło do życia.
- Teraz ty mi opowiedz o sobie. - Zmieniłam zwinnie temat i uśmiechnęłam się chytrze. W tym czasie kelnerka przyniosła zamówienie.
- Mieszkam sobie z rodzinką w Ruhpolding już szesnaście lat. Mam brata, Yannika. Ty masz jakieś rodzeństwo?
Zapatrzyłam się w dal. Aż w końcu wyrwało mnie z transu moje imię wołane przez Lisę.
- Mojego taty żona ma trójkę starszych dzieci.
- Mieszkasz z nimi?
Pokiwałam głową i upiłam łyka kawy.
- Z dwójką. Z Finnem i Julią. Może poznasz ich kiedyś. - Odpowiedziałam zdawkowo. Przyjaźń traktowałam bardzo poważnie i chciałam wiedzieć na czym stoję. Jeśli Julia by nie była gotowa mnie odwiedzić, to dałabym jej czas.
- Może w najbliższym czasie? Na jakiej ulicy mieszkasz? - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Ulica Einsteina 142.*
- To niedaleko mnie. Ja mieszkam przy ulicy Radiowej, numer 178.*Też kiedyś wpadnij. - Puściła oczko. - Poznam cię z moim braciszkiem. - Poruszyła zabawnie brwiami. Roześmiałam się na ten gest.

Długo jeszcze siedziałyśmy w kawiarni. Niestety musiałam wracać do domu, żeby Karen się nie martwiła.
Z Lisą umówiłam się na drugi dzień.

* Ulice wymyślone przeze mnie.

Gra wideoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz