4
— WITAM SPÓŹNIALSKICH — odezwał się Severus. — Miło, że w końcu postanowiliście wejść do środka. Uczta zaraz się rozpocznie.
— Uczta? — dopytałam. — Umieram z głodu!
Chciałam ruszyć w głąb szkoły, której rozkład nie był mi znany, ale zatrzymał mnie głos Severusa, który najwyraźniej nie skończył jeszcze naszej rozmowy. Och, litości, musiałam się przyzwyczaić, że on zawsze musi mieć ostatnie zdanie.
— Nie pozwoliłem ci odejść — powiedział i zmierzył mnie wzrokiem, gdy odwracałam się w jego kierunku. — Co robiliście tak długo?
Uśmiechnęłam się szeroko i weszłam w słowo mojemu towarzyszowi niedoli, który otwierał już usta chcąc zacząć się tłumaczyć.
— Wyznawaliśmy sobie miłość, Severus — powiedziałam tak przekonująco, że prawie sama w to uwierzyłam. Nawet się nie zaśmiałam, choć miałam na to prawie taką samą ochotę, jak na jedzenie.
Nie wiem co wkurzyło go bardziej — fakt, że w mojej wypowiedzi uwzględniłam wkład Draco, czy raczej to, że nazwałam go po imieniu, i tak wypowiadając je źle, bo tak się ono przecież nie odmieniało. Wnioskując po jego czerwonej twarzy i kosmyku włosów, który opadał mu na czoło, musiało chodzić jednak o tę drugą opcję.
Draco zaś, zapewne nie wiedząc, że znam Snape'a, zrobił oczy jak dwa funty i z otwartą buzią wpatrywał się w swojego nauczyciela, choć moim zdaniem powinien tak wpatrywać się we mnie. Nie wiem co mnie wtedy napadło, ale śmieszyło mnie droczenie się z Severusem. Wyglądał na takiego, który nigdy się nie uśmiechał.
— Powiedziałem ci coś wcześniej o nazywaniu mnie po imieniu. Nie jestem twoim kolegą — powiedział przez zaciśnięte zęby. Prócz pomidorowej twarzy i iskier w oczach nic nie wskazywało na to, że się złościł. No proszę, a jednak.
— No ale należymy do tego samego stowarzyszenia! — Zauważyłam z uśmiechem. — To nie czyni nas... Braćmi?
Czułam, że przeginam, ale brnęłam w to dalej. Draco był już na tyle opanowany, że nie krył podniesionego kącika ust i drwiącego wzroku, gdy tak rzucaliśmy sobie nieme obelgi z Severusem.
Postanowiłam skończyć nim uda mi się go na dobre wkurzyć, więc po prostu odwróciłam się na pięcie.
— Idę jeść, Severusie, do zobaczenia na jakiejś lekcji!
Oddalając się w nieznanym mi kierunku, słyszałam tylko jego przyspieszony oddech, który dosłownie rzęził w jego płucach.
Draco dogonił mnie jakiś czas później i z uśmiechem wskazał mi powrotną drogę do wejścia. Przez chwilę myślałam, że prowadzi mnie na śmierć, jak w tych mugolskich wojnach, ale on skręcił na schody i poprowadził mnie do miejsca, gdzie miała odbyć się uczta.
Przekraczając próg głównej sali nie sądziłam, że spotkam się z tyloma parami czarodziejskich oczu, jakie na mnie zerknęły. Ponad połowa zebranych w imponującej wielkością sali spojrzała na mnie z zaciekawieniem, którego nawet nie kryli. Draco szturchnął mnie lekko, poprowadził w lewo i wskazał miejsce, na którym mogłam usiąść.
Wcześniej Kingsley wspominał, że doskonale wiadomo do jakiego domu trafię. Nie zastanawiałam się nad sensem tych słów dopóki nie usiadłam przy stole Slytheriniu, chociaż jeszcze nie zostałam przydzielona. Czy wszystkie stare, czyste krwią rodziny trafiały właśnie tutaj?
— Witamy naszą parę spóźnialskich — przywitał nas Blaise, który siedział naprzeciwko. — Dobrze się wam spacerowało?
— Nadzwyczajnie dobrze — powiedziałam z uśmiechem. — Snape nie mówił przypadkiem o jakiejś uczcie?
CZYTASZ
STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )
FanfictionMinisterstwo Magii z satysfakcją stwierdziło, że jestem martwa. Zlecony przez nich mord na mojej rodzinie uważali jako potrzebny, by chronić całą magiczną społeczność. Takie właśnie było Brytyjskie Ministerstwo - okrutne, dążące do celów po trupach...