MARGARET SMITH RZUCA WE MNIE PIORUNAMI

1.9K 122 23
                                    

5

- MAM SPAĆ W TYM pokoju? - Niedowierzałam. - Pieprzony Dumbledore! Specjalnie robi mi pod górkę!

Blaise śmiał się, gdy wychodziłam z korytarza prowadzącego do pokoi dziewczyn. Pokój wspólny był pusty i ogólnie rzecz ujmując dość ponury, ale nie przeszkadzało mi to tak bardzo, jak fakt, z kim mam dzielić pokój, w którym mam spać.

- To jakiś chory zakład z cyklu: kto zabije kogo pierwszego? Nie mam najmniejszej ochoty zostać zamordowaną przez sen!

Czarnoskóry chłopak siedział na fotelu i tylko lekko się uśmiechał, gdy wychodziłam z siebie dwa metry przed jego nosem. Uważał tę całą sytuację za śmieszną!

- Może najpierw powiedz mi, dlaczego cię to tak wkurza? Spanie z dziewczynkami w pokoju? Wbrew twoim przekonaniom, one nie zabijają swoich współlokatorek.

Prychnęłam pod nosem.

- Naprawdę sądzisz, że obruszyłam się właśnie dlatego? Bo mam być w pokoju z jakimiś dziewczynami? Tak nisko mnie oceniasz?

Zabini wyłącznie wzruszył ramionami, pozostawiając mnie bez odpowiedzi.

- A Dumbledore powiedział przed wyjściem "tylko się nie pozabijajcie"! - Naśladowałam jego akcent. Sama mówiłam ze słyszalną manierą. - Zrobił to specjalnie!

Usiadłam z impetem na miejsce, które zajmowałam jeszcze przed chwilą i znowu wstałam, kręcąc się w kółko. Nienawidziłam być zdezorientowana, bo wtedy nie wiedziałam, co dzieje się wokół mnie.

- Bardzo przyjemnie jest oglądać cię wkurzoną, ale czy mogłabyś powiedzieć mi, o co dokładnie chodzi? Lub o kogo?

- Margaret Smith, kretynie! - Opadły mi ręce. Usiadłam ponownie na sofę, tym razem będąc już bardziej uspokojoną.

- Awansowałem na kretyna?

- Ciesz się, że nie na palanta. Z tego nie da się podobno wyleczyć.

- Jestem wdzięczny! - Skinął. - A więc co ci się nie podoba w naszej domowej psychopatce?

- Nazwisko. Rodzina. Wszystko!

Od irytacji i zdezorientowania wszystko przeszło w cudowny gniew, gdzie mówiłam przez zęby i czułam, że mogę ciskać piorunami. Dosłownie.

- Smith... - Zamyślił się. - A to nie...

- Tak! - Aż podskoczyłam. - Rozumiesz?

- Nie. - Zaśmiał się. - Przydałby się tutaj Draco, on by cię zrozumiał.

- Zrozumiał! - Prychnęłam. - On nie rozumie faktu, że sama trafię do pokoju z gabinetu dyrektora, co dopiero to, że Smithowie... Ugh!

Irytacja. Czułam ją w swoim całym ciele tak potężną, że tłumiła magię i zdrowy rozsądek.

- Nie mogę jej zabić, bo Dumbledore wiedziałby, że to ja... - Myślałam na głos.

Zabini co prawda nie rozumiał dokładnie, dlaczego tak się denerwuję, lub ukrywał fant, że wie, ale i tak włączył się do rozmowy.

- Uwierz mi, ta dziewczyna narobiła już sobie w tej szkole wrogów... - Kiwnął głową. - Taka McMullen, niezła czarodziejka, nawet Malfoy czasem z nią rozmawia, stary czarodziejski ród, nikomu nie sprawia problemów, a taka Margaret dźgnęła ją nożem na trzecim roku. Niby miała motyw, w końcu Ciara zabrała jej chłopaka, ale żeby aż tak...? Kobiet nigdy nie zrozumiem.

Chyba potrzebowałam tej chwili rozluźnienia, bo zaczęłam się śmiać. Zanim Blaise choćby odwzajemnił uśmiech, szybko machnął różdżką i rzucił na nas zaklęcie wyciszające.

STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz