13
Nie tak wyobrażałam sobie wakacje w tym roku.
Nawet nie podejrzewałabym, że będę ukrywać się przed śmierciożercami czy Voldemortem wraz z Harry'm Potterem, któremu jeszcze kilka miesięcy temu dałam do zrozumienia, że nie jestem w stanie mu pomóc. I tak właściwie było, nie pomogłam mu w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie nauczyłam go starej magii tak, jak zakładałam na początku. Jasne, Harry potrafił się nią posługiwać, ale bądźmy szczerzy, tylko na poziomie, cóż... ośmiolatka. Tak, tylko tyle go nauczyłam. Och, byłam złą nauczycielką.
Tęsknota w tamtym czasie rozdzierała mi serce. Naprawdę. Mogłam godzinami siedzieć w zamkniętym pokoju w naszej kryjówce i wpatrywać się w ściany, okno, cokolwiek, rozmyślając nad tym, jak bardzo zdążyłam przywiązać się nie tylko do Hogwartu czy Dumbledore'a, ale także i do Draco, Margaret, Ciary, Susan czy Stilesa. I właśnie o nich myślałam — czy są bezpieczni, czy mają się dobrze, czy śmierciożercy ich nie dopadli. Chociaż nie, o jedno z nich nie musiałam martwić się tak, jak o innych. Draco Malfoy potrafił sam o siebie zadbać, co nie raz zdążył mi udowodnić.
Po napadzie śmierciożerców na wesele Billa i Fleur uciekliśmy w głąb Londynu, ale i tam szybko nas znaleziono z racji radaru, który Harry nadal miał na sobie. Nie byłam zwolennikiem tej teorii i czułam, że coś jest na rzeczy, ale miałam wtedy tyle na głowie i w głowie, że nie potrafiłam się na tym skupić. A szkoda, oszczędziłabym sobie wielu niemiłych sytuacji.
Ukrywaliśmy się w siedzibie Zakonu Feniksa, czyli w miejscu, w którym pierwszy raz spotkałam nie tylko moich nauczycieli z Hogwartu ale także Harry'ego, Hermionę czy Rona. W miejscu, w którym przez pewien czas wcale nie czuliśmy się bezpiecznie.
Tak, jak ustaliliśmy przy którejś z kolacji, zaczynaliśmy wtedy poszukiwać Horkruksów, czyli rzeczy, w których ukryte były cząstki duszy Voldemorta. Wiedzieliśmy, że będziemy ich szukać, ale to była jedyna rzecz, której byliśmy pewni. A było tyle pytań.
I potem, nagle, w jakiś magiczny sposób trafiliśmy na pierwszy trop. Nie pamiętam w którym momencie dokładnie, może pomiędzy jedną rozmową a drugą, w domu usłyszeliśmy dziwne dźwięki. W domu, w którym nikogo nie powinno być bez naszej wiedzy. Dlatego wyszliśmy z sypialni, którą zajmowałam z Hermioną, i postanowiliśmy, z wyciągniętymi różdżkami poszukać źródła hałasu. Ach, jakie było nasze zdziwienie, gdy znaleźliśmy w kuchni Stworka, skrzata formalnie należącego do Harry'ego. I to właśnie on wtedy podsunął nam informację, według niego bardzo niegroźną, ale taką, która stanowiła przełom w naszych poszukiwaniach.
— To Mundungus Fletcher — zakrakał skrzat, nie otwierając oczu. — Mundungus Fletcher pokradł wszystko: fotografie panny Belli i panny Cyzi, rękawiczki mojej pani, Order Merlina pierwszej klasy, puchary z rodowym herbem i... i... ten medalion, medalion pana Regulusa! Stworek zrobił źle...
Mundungus Fletcher wyprzedawał starocie z domu Syriusza Blacka.
Bez zastanowienia rozkazałam wtedy Stworkowi znaleźć Mundungusa i przyprowadzić go do Siedziby Zakonu, który rozkaz to, ku zdziwieniu Harry'ego, Stworek wykonał od razu. Śmiałam się gorzko na to wspomnienie.
Trzy dni potem Stworek zjawił się w kuchni z Mundungusem Fletcherem, którego prawie od razu trzeba było grzecznie uspokoić i pozbawić różdżki. Gdy tylko zobaczył, że znajduję się w tym domu razem z Harry'm Potter'em, wyprostował się i podniósł wysoko głowę. Nie miał ochoty się z nami kłócić, nie musieliśmy go zmuszać. Rzuciliśmy tylko hasło: Medalion Regulusa, a Fletcher wyśpiewał nam wszystko jak leci. Co sprawiło, że iskierka niepewności pojawiła się w moim sercu.
CZYTASZ
STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )
FanfictionMinisterstwo Magii z satysfakcją stwierdziło, że jestem martwa. Zlecony przez nich mord na mojej rodzinie uważali jako potrzebny, by chronić całą magiczną społeczność. Takie właśnie było Brytyjskie Ministerstwo - okrutne, dążące do celów po trupach...