SKUTKI WOJNY

1K 51 9
                                    

15

Z sytuacji, w której rozwścieczony Voldemort miał pojawić się w budynku, mogłam wybrnąć tylko ja. W końcu to przeze mnie wszyscy utknęliśmy w tym punkcie... Gniew Czarnego Pana nie był czymś, czego można było uniknąć. Dlatego musieliśmy działać, a ja dokładnie wiedziałam, co mam zrobić. I miałam na to tylko kilka chwil.

Zeskoczyłam z miękkiego łóżka i obracając się szybko wokół własnej osi złapałam za rękę Draco, który teleportował się razem ze mną do salonu. Panowało tu ogólne zamieszanie — plama krwi na podłodze sprawiła, że na chwilę zapomniałam o tym, co miałam zrobić. Dopiero ostry krzyk Bellatriks wyrwał mnie z chwilowej zadumy. Zauważyłam, że na środku pomieszczenia leży rozbity kryształowy żyrandol, a matka Draco siedzi z opuszczoną głową na środku kanapy.

— Jeśli mnie teraz posłuchacie, możemy wyjść z tego wszyscy żywi — powiedziałam i streściłam wszystko w jednym zdaniu. — Ja poprosiłam o wezwanie Czarnego Pana — stwierdziłam z naciskiem — ponieważ znalazłam to, co zlecił mi poszukać. Byłam zbyt słaba, by użyć znaku i to wy go wezwaliście.

Nim skończyłam ostatnie zdanie, obróciłam się i pojawiłam w komnacie Draco w Hogwarcie. Szybko wygrzebałam Białą Księgę spod zaścielonej kołdry, poprawiłam szatę śmierciożercy w razie, gdyby Voldemort zdążył się już pojawić i wróciłam do salonu w Malfoy Manor zanim upłynęło dwadzieścia pięć sekund.

— Bellatriks — powiedziałam, kładąc księgę na ziemi. — Użyj na mnie Cruciatusa, tylko szybko i możliwe jak najmocniejszego. Teraz.

Draco nie zdążył nawet zaprotestować, gdy poczułam wszechogarniający ból nie rąk czy nóg, ale zakończeń nerwowych i organów wewnętrznych. Czułam go wszędzie w środku, tłumił wszystkie inne bodźce. Miałam ochotę krzyczeć i błagać, by zelżał, ale nie zrobiłam tego. Bellatriks była bardzo dobra w tym, co robiła, a moje zmarnowanie musiało być prawdziwe.

Gdy wszystko ustało, usiadłam na sofie obok Narcyzy. Po chwili Draco zrobił to samo, tak, że mogłam oprzeć głowę o jego ramię i złapać go za rękę. Czułam, że pot spływa po mojej twarzy i było mi gorąco. Starałam się wyglądać jak najgorzej, miałam przymrużone oczy i ciężko oddychałam. Tak właśnie chciałam oszukać Voldemorta.

Machnęłam różdżką i naprawiłam zepsuty żyrandol, dziwiąc się, że żaden z zebranych tego nie zrobił. Malfoy Senior stał na środku pokoju w towarzystwie Bellatriks, trójka szmalcowników gdzieś zniknęła a matka Dracona po chwili dołączyła do męża. I właśnie wtedy pojawił się Voldemort.

— Panie — Lucjusz odezwał się jako pierwszy a Draco zerwał się na równe nogi i pozwolił mi grać. Wszyscy zachowywali się, jak gdyby żadna ucieczka Pottera w ogóle nie miała miejsca. — Lydia znalazła to, o co ją prosiłeś.

— Dlaczego wezwała mnie Bellatriks? — Odezwał się wyniośle Voldemort. Wszyscy wiedzieliśmy, że nie unikniemy jego gniewu.

— Jest słaba, nie chcieliśmy używać jej Znaku. Musiała dzisiejszego dnia złamać potężne zaklęcia, gdy wróciła, jej magia była na wyczerpaniu.

Draco łgał jak z nut. Byłam naprawdę pod wrażeniem tej zmyślonej historyjki, ale w duchu byłam wdzięczna, że to nie ja musiałam przedstawiać te fakty. Wszyscy jak jeden mąż próbowali ukryć to, co stało się przed kilkudziesięcioma minutami.

— Nie można jej dotykać — powiedziałam schrypniętym i słabym głosem, zdziwiona tym, że udało mi się go tak dobrze zmodulować. — O mało mnie nie zabiła, potrzebuję kilku godzin by zdjąć z niej zaklęcia ochronne, Panie.

Voldemort spojrzał na mnie, choć był odwrócony w kierunku Draco. Na jego nieludzkiej twarzy błąkał się kpiarski uśmiech.

— Teraz.

STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz